Świat

AntyWeb 2012 alternatywnie, czyli czego u nas zabrakło

Maciej Sikorski
AntyWeb 2012 alternatywnie, czyli czego u nas zabrakło
1

Pod koniec ubiegłego tygodnia pojawiło się u nas kilka tekstów, w których próbowaliśmy podsumować mijający rok. Zazwyczaj dotyczyły one tematów poruszanych wcześniej na AntyWebie – głównie rynku mobilnego. Ostatni dzień roku można poświęcić na wpisy "lżejsze", a jednocześnie wpisujące się w klimat z...

Pod koniec ubiegłego tygodnia pojawiło się u nas kilka tekstów, w których próbowaliśmy podsumować mijający rok. Zazwyczaj dotyczyły one tematów poruszanych wcześniej na AntyWebie – głównie rynku mobilnego. Ostatni dzień roku można poświęcić na wpisy "lżejsze", a jednocześnie wpisujące się w klimat zestawień/podsumowań. Zebrałem kilka informacji, które na AW raczej się nie pojawiły (z różnych względów), ale nie oznacza to, że można obok nich przejść obojętnie…

Na początek motyw religijny – jesteśmy krótko po Świętach, wielu z Was pewnie przyjmowało niedawno księdza, inni mają to przed sobą. Jak połączyć religię i nowe technologie? Odpowiedzi udzielił Watykan i to za pośrednictwem głowy Kościoła. Benedykt XVI zaczął korzystać z Twittera. Pierwsze doniesienia na ten temat krążyły w Sieci jeszcze na długo przed świętami, lecz sprawa nabrała rumieńców w grudniu.

Papież zamieścił swój pierwszy wpis na Twitterze już w roku 2011, ale wówczas korzystał z konta Watykanu. Niedawno jednak dorobił się własnego konta i zaczął z niego korzystać (i to z pomocą iPada). Pierwszy tweet szybko stał się popularny, a konto papieża przyciągnęło uwagę rzeszy użytkowników serwisu. Watykan postanowił nawet pochwalić się tym faktem i porównał konto Benedykta XVI do konta Justina Biebera. Można i tak. Nawet jestem w stanie wyobrazić sobie obu panów w "pojedynku na tweety".

Papież na Twitterze jest nie tylko ciekawostką – to także dowód na to, że nowe technologie są postrzegane jako doskonały środek do przekazywania informacji i docierania do ludzi. Skoro docenił to nawet konserwatywny z natury Kościół, to nie ma z czym polemizować – Sieć zdominowała już życie milionów ludzi. A Watykan nie zamierza się temu tylko przyglądać i jest aktywny (Twitter, Facebook, YouTube – mają tam już swoje konta i ewidentnie nie próżnują). Papież zapewne nie będzie sam prowadził swojego konta, ale warto pochwalić Benedykta XVI za to, że nie walczy z Internetem jako plugawym dziełem szatana. Chociaż, z drugiej strony…

Nie tylko papież docenił zasięg i siłę Internetu – podobnie jest z organizacjami terrorystycznymi. Sprawa dotyczy przede wszystkim sieci społecznościowych na czele z Facebookiem (choć nie wyczerpuje on całego tematu), na którym pojawiają się dość kontrowersyjne informacje, wezwania do walki i przemocy. Prowadzony jest również werbunek, a to już bardzo poważna kwestia. Jeżeli ktoś zaproponuje Wam samobójczą misję w polskim pociągu, to nie dawajcie "lajka". Po pierwsze, pod Waszymi drzwiami mogą się pojawić panowie w kominiarkach (i to z kilku powodów), a po drugie, nasze koleje i tak mają sporo problemów – nie dorzucajcie im kolejnych.

Jeśli nie wystraszyłem Was terrorystami z Facebooka, to dorzucę opowieść o prognozach firmy Internet Identity. Przygotowali oni raport na temat cyberzagrożeń, które mogą się stać realne w najbliższym czasie. Pominę już motywy podnoszone od dłuższego czasu w różnego typu dyskusjach (hakerzy przejmujący kontrolę nad elektrownią atomową albo wyrzutnią rakiet to standard) i skupię się na zabójstwie online. Przyznam szczerze, iż brzmi to bardzo ciekawie.

Coraz więcej urządzeń podłączanych jest do Sieci i ma to oczywiście swoje plusy dodatnie, ale klasyk nie pozwala nam zapominać o plusach ujemnych. Skoro z Internetem łączone są już samochody i aparatura medyczna, to jest kwestią czasu, kiedy ktoś postanowi to wykorzystać do niecnych czynów. A odnalezienie "online zabójcy" i udowodnienie mu winy raczej nie będzie prostym zadaniem. Ów news, który odbieram jako ostrzeżenie przekonał mnie, by nigdy nie inwestować w odkurzacze roboty – już wcześniej podchodziłem nieufnie do takich wynalazków, ale teraz wiem, że moi wrogowie mogliby w nocy aktywować ten sprzęt i… Aż strach pomyśleć.

Być może ktoś spyta, gdzie znaleźć takiego cwaniaka, który wymyśli sposób na online eliminację wiecznie szczekającego psa sąsiada spod trójki. Chyba mam odpowiedź: w telewizji. Jakiś czas temu czytałem, iż amerykański raper will.i.am pracuje z pewnym brytyjskim producentem nad nowym show. Miałoby to być coś na kształt popularnego X Factor, ale zamiast osób śpiewających oglądalibyśmy utalentowanych ludzi zainteresowanych nowymi technologiami. Przesłanie jest proste: znajdziemy nowego Steve’a Jobsa albo Billa Gatesa (jeśli już projekt zostanie zrealizowany, to mam nadzieję, że znajdą również nowego Steve’a Ballmera).

Celem programu byłoby otwieranie drzwi (oczywiście w przenośni - show z drzwiami-bramkami już był) zdolnym ludziom i szukanie dla nich odpowiedniego miejsca, w którym mogliby realizować swoje pasje i możliwości. Jeżeli koncepcja trafi do Polski i w jury znajdą się jakieś ciekawe persony (miałem kilka pomysłów, ale boję się pozwów), to chyba zniosę ze strychu swoje projekty przygotowywane na lekcje techniki. Nauczycielka mówiła, że są dobre i powinienem coś z tym zrobić…

Gdybym pokazał się we wspomnianym programie to tylko po to, by zaszpanować przed znajomymi – nie liczyłbym na nagrodę, ponieważ mam oko i ucho na pulsie i zdaję sobie sprawę z tego, że niektórzy ludzie szaleją na całego ze swoimi projektami. Wystarczy jeden przykład: kilka tygodni temu na stronie Białego Domu opublikowano petycję, w której zaproponowano rozpoczęcie prac nad Gwiazdą Śmierci. Jeżeli komuś ta struktura jest obca, to wspomnę jedynie, że mówimy o potężniej broni funkcjonującej do tej pory jedynie w świecie Gwiezdnych Wojen.

Budowa miałaby ruszyć w roku 2016, a pieniądze na ten cel powinny popłynąć szerokim strumieniem ze środków przeznaczonych na obronę USA. Zastanawiacie się, po co Amerykanom Gwiazda Śmierci? Motyw bojowy to tylko jedna strona medalu – autorzy petycji kładą większy nacisk na impuls dla gospodarki. Tak wielki projekt oznaczałby poważną ilość miejsc pracy i wpłynąłby na zmniejszenie bezrobocia. Krótkowzrocznym urzędnikom zapewne nigdy nie przyszłoby do głowy, że można podejść do problemów gospodarczych w taki sposób.

Rozpatrywanie petycji przez organy państwowe rozpoczyna się wtedy, gdy podpisze się pod nią minimum 25 tys. osób. Głosy zbierano przez miesiąc (od 14 listopada) i przez jakiś czas inicjatywę spisywano na straty, ponieważ nie cieszyła się ona poparciem. Tu zadziałała jednak magia Internetu i ostatecznie udało się przekroczyć magiczną granicę. Administracja prezydenta Obamy musi zatem przyjrzeć się bliżej projektowi i jakoś się do niego ustosunkować. W tym miejscu pragnę zaapelować do naszych władz, by przemyślały opcję stworzenia Parku Jurajskiego na Podkarpaciu oraz sprowadzenia armii krasnoludów do budowy drugiej nitki metra w Warszawie.

Ktoś jest przeciw?

Poruszyłem kwestię gwiazdy i zostaniemy w tych klimatach. Skupiskiem gwiazd jest bez wątpienia Hollywood i przeniesiemy się tam na chwilę, ponieważ związany jest z tą lokacją popularny od jakiegoś czasu temat piractwa (na dobrą sprawę, jest on nieustannie popularny). Grzegorz odgrażał się jakiś czas temu, że obejrzy Hobbita przed premierą, a to spotkało się z falą krytyki. Być może niepotrzebnej – okazuje się, że wielkie hollywoodzkie marki (Paramount Pictures, Warner Bros, Disney, Sony Pictures oraz 20th Century Fox) regularnie ściągają z Sieci pirackie filmy, gry i oprogramowanie. Pracownicy tych gigantów najwyraźniej podchodzą do sprawy dość liberalnie, więc może i my nie powinniśmy robić z tego afery. Bierzmy przykład z Amerykanów i nie ukrywajmy tego – być może ich ego zostanie połechtane i zniosą wizy dla Polaków…

Wspomniane studia filmowe kreują gwiazdy, gwiazdki i gwiazdeczki, ale nie mają już na to monopolu – wypromować można się także za pomocą Internetu. W tym celu wystarczy wykorzystać np. serwis YouTube. Lekcji autoreklamy udzieliła ostatnio pewna młoda Amerykanka, która najpierw napadła na bank, a potem… podzieliła się tą informacją z użytkownikami YouTube’a. Cała historia wydaje się tak dziwna i śmieszna, że aż mało prawdopodobna i nie wiem, czy ktoś nie żartuje w ten sposób (w każdym razie - nie róbcie tego w domu). Z drugiej strony, różnych ludzi nosi nasza planeta.

https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=lAZoo5KRMZ4

Ostatnia informacja to preludium do innych "kwaśnych" historii, które przyniósł nam rok 2012. To będzie już zbiór tematów kwaśnych do kwadratu…

Źródła zdjęć: filmonic.com, starwars.wikia.com, elektroda.pl, guardian.co.uk, softpedia.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

YouTubeInternetUSAPapież