Gry

G2A rusza z abonamentem, a tymczasem gracze wciąż donoszą o kradzionych kluczach

Paweł Winiarski
G2A rusza z abonamentem, a tymczasem gracze wciąż donoszą o kradzionych kluczach
38

PlayStation Plus, Games with Gold, Origin Access niedługo abonament dla Nintendo Switch. Ten mechanizm zamierza też uruchomić rzeszowskie „targowisko” z grami na PC - G2A. Tymczasem zorganizowane niedawno AMA ze sklepem przypomniało o problemie kradzionych kluczy, które pojawiają się w usłudze.

Abonament G2A

Za pierwszy miesiąc abonamentu mamy w G2A płacić jedynie 1,5 euro (plus podatek) - dostaniemy wtedy pięć gier w formie kluczy na platformę Steam. Pierwsze gry, jakie pojawią się w abonamencie to Lords of the Fallen oraz Dirt 3 - kolejne gry mają być ujawnione w kolejnych dniach. Nowe gry, podobnie jak w konsolowych usługach, będą pojawiać się raz w miesiącu. Jak ustaliło gry.onet.pl, abonament ma wynosić 1,5 euro, pojedynczy zakup kosztować będzie natomiast 2,5 euro - sklep nie wyklucza, że ceny te mogą się w przyszłości zmienić. Abonament będzie można kupić zanim gry na kolejny miesiąc zostaną ogłoszone, oraz po tym ogłoszeniu - od Was zależeć więc będzie czy wolicie płacić w ciemno, czy decydować się na usługę pod kątem konkretnych, zapowiedzianych produkcji. Na razie G2A zamierza udostępniać klucze do gier na Steama, usługa ma się w przyszłości rozwijać, spodziewać się więc możemy kluczy do innych PC-towych usług sieciowych. Brzmi nieźle, jestem bardzo ciekawy czy taki abonament przypadnie graczom do gustu. Na pewno konkurencyjna jest cena - za Humble Monthly Bundle trzeba zapłącić 12 dolarów miesięcznie, Origin Access kosztuje natomiast 14,99 zł miesięcznie. Zobaczymy jednak, czy niska cena abonamentu nie będzie związana ze słabszymi względem konkurencji produkcjami dostępnymi w jego ramach.

Problem kradzionych kluczy do gier

Niestety cały czas nie milknie problem, który ciągnie się za G2A już od lat. Niedawno zorganizowano redditowe AMA (czyli pytania do właścicieli sklepu) i zgodnie ze spekulacjami, został poruszona kwestia, która od dawna wpływa na wizerunek G2A.

G2A nie jest sklepem, traktować je należy raczej w kategoriach „targowiska” czy miejscem na aukcje - coś jak takie growe Allegro. G2A samo nie sprzedaje kluczy, udostępnia jedynie platformę dla sprzedawców i kupujących. Oczywiście jako jej właściciel, powinno dokładać wszelkich starań, by wszystkie transakcje przebiegały sprawnie i bez problemów, a na ich aukcjach nie pojawiały się klucze do gier pochodzące z szemranych źródeł. W połowie ubiegłego roku głośno było o G2A w związku z grą Punch Club, wydawano przez tinyBuild Games. Wydawca twierdził, że na G2A sprzedano kopie Punch Club za około 200 tysięcy dolarów, podczas gdy były one warte 450 tysięcy dolarów – biorąc pod uwagę oficjalną, pełną cenę gry - twierdzono jednocześnie, że ma to związek z nieoficjalnymi kluczami, przez co firma straciła, a raczej nie zarobiła tyle, ile powinna.

Jednym z wątków podczas wspomnianego AMA był post twierdzący wprost, że na serwisie pojawiają się kradzione klucze. G2A szybko wyjaśniło, że dokłada wszelkich starań, by zapobiec pojawianiu się na aukcjach skradzionych kluczy do gier. Twórcy twierdzą, że każdy sprzedawca, który wystawia więcej niż 10 produktów, jest przez nich dokładnie sprawdzany. Został do tego powołany specjalny, zatrudniający 100 osób dział, choć nie napisano dokładnie, jak taki proces sprawdzania wygląda. Tego typu wyjaśnienia każdy może interpretować na własny sposób - najczęściej wygląda to tak, że mamy dwie racje, po jednej dla każdej ze stron. G2A nie wyklucza jednak, że są sytuacje, w których system zawodzi, a kradzione klucze nie są zgłoszone jako kradzione. Tyle tylko, że w przedmiotowej dyskusji niejaki Taradoki napisał jasno:

Nie, nie sprawdzacie. Sprzedaję co jakiś czas klucze na G2A i przy żadnym z nich nie było jakiegokolwiek procesu sprawdzania - po prostu od razu wylądował na aukcji. Musiałem natomiast wysłać informację o kupionym przeze mnie kluczu, ale bardzo łatwo to obejść, nawet 10-latek by sobie z tym poradził wykonując kilka kliknięć. Po jednokrotnym zaliczeniu takiego wymagania nigdy więcej nie byłem proszony o dowody zakupu, a wszystkie moje klucze zostały zakwalifikowane jako „zweryfikowane” i wystawione na aukcji. To sprawdzenie „dowodów” jest u Was tylko po to, by całość wyglądała "czysto". Czasami mój klucz nie jest przez system akceptowany, ale wystarczy, że poczekam kilka minut lub godzinę i pojawia się na nim flaga „zweryfikowany”.

Co odpowiedziało G2A? Zapytało, skąd niby ta pewność, że klucz nie był sprawdzany, a cały proces jest uproszczony i ułatwiony, by sprzedawcy mieli łatwiej. Po sprzedaży natomiast pieniądze z niej są zamrożone na 14 dni, aby sprzedawca nie uciekł z kasą zanim klient nie sprawdzi czy wszystko jest ok. Toradoki w odpowiedzi dodał obrazki pokazujące, jak wrzuca na G2A nieprawdziwy klucz, który po chwili pojawił się na aukcji jako aktywny i sprawdzony. Polecam całą rozmowę - choć można to streścić tak: G2A twierdzi, że sprawdza klucze i nie dopuszcza do aukcji kradzionych kodów, użytkownicy twierdzą odwrotnie. Innymi słowy, nic się w tym temacie nie zmieniło. Nie jest to oczywiście jedyna tego typu dyskusja - zerknijcie chociażby tu.

Jeśli korzystacie lub korzystaliście z usług G2A napiszcie w komentarzach jak u Was przebiegają takie transakcje. Spotkaliście się z „lewymi” kluczami do gier? A jeśli tak, to jak zakończyła się taka sprawa? A może sami sprzedajecie na tamtejszych aukcjach i chcecie napisać jak to faktycznie wygląda z perspektywy sprzedającego i czy klucze są prawidłowo, Waszym zdaniem, weryfikowane przed dopuszczeniem ich do sprzedaży.

źródło: 1, 2

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

G2A