Social Media

Internauci znowu szaleją. Na celownik wzięto aktorki porno

Jakub Szczęsny
Internauci znowu szaleją. Na celownik wzięto aktorki porno
88

4chan, a zatem siedlisko najgorszych ludzkich instynktów w Internecie ponownie wziął się za bardzo kontrowersyjną akcję wymierzoną w "incydentalne" aktorki porno. Wspomniana profesja nie należy raczej do tych, którymi warto byłoby się chwalić, również w gronie rodzinnym. 4chan uważa, że ma prawo informować członków rodziny jednorazowych aktorek, że te parały się brudną profesją. Jak sprawdzali tożsamość aktorek? Tutaj przysłużyła się aplikacja FindFace.

FindFace, usługa oparta sieci neuronowej jest w stanie analizować twarze wejściowe i szukać ich w Internecie. Intencja twórcy rozwiązania była nieco inna, niż zastosowanie wymyślone przez użytkowników 4chana. W jego ocenie, FindFace miał udowodnić, jak wiele informacji znajduje się w jednym zdjęciu i jak bardzo szybko można dotrzeć do konkretnej osoby na podstawie jednego obrazka. Stało się, 4chan po swojemu zabrał się do korzystania z usługi i rozpoczął poszukiwania gwiazdek porno.

4chan zasłania się moralnością. Dobre sobie

Użytkownicy kontrowersyjnego serwisu tłumaczą swoje działania "moralnością" - przy czym sami przekraczają pewne granice. Uczestniczenie w filmach pornograficznych może wydawać się niektórym ludziom jednoznacznie złe, grzeszne (ja jestem daleki od ocen). Zapewne równie szerokiej grupie ludzi może wydawać się, iż informowanie rodzin aktorek, nagabywanie ich i gnębienie również jest jednoznacznie złe. Zresztą, nie trzeba być etykiem, żeby stwierdzić, że 4chan wcale nie stoi na straży moralności. To po prostu dobra zabawa. Cóż, każdy ma inną definicję "dobrej zabawy", 4chan natomiast ma swoją.

Z tej sprawy trzeba wyciągnąć dwie rzeczy. Bardzo ważne. Po pierwsze, wróćmy do narzędzia FindFace, które posłużyło użytkownikom 4chana do wyszukiwania aktorek porno. Teraz przełóżmy to na szerszą grupę ludzi. Możemy czuć się absolutnie anonimowo w Internecie. Ale to błąd. Udostępniamy o sobie tyle informacji, że niejedne służby by się z tego ucieszyły. Ludzie potrafią pochwalić się dobrym samochodem na Facebooku. Kilka dni później samochodu nie ma, ktoś buchnął. Nowy członek rodziny, impreza urodzinowa, komunia dziecka... wszystko, co robimy w części odbija się na naszym życiu w Internecie.

Druga rzecz - 4chan. Od dawien dawna uznawałem to miejsce za rak współczesnego Internetu i symbol upadku mitu o elitarności tego medium. Wraz z tym, jak Internet stał się dobrem powszechnym w cywilizowanej części świata, spadły znacząco standardy jakie tu panują. 4chan natomiast to kompilacja najgorszych możliwych instynktów. Tam granic nie ma - wyśmiewani są wszyscy i wszystko. Tam nieznane jest słowo "litość", o "współczuciu" nie wspominając.

Nawet, jeżeli nigdy nie graliście w filmie porno - warto zastanowić się, czy social media to rzeczywiście rzeka miodem i mlekiem płynąca. Oczywiście - media społecznościowe pomagają. I to bardzo. Utrzymywanie kontaktów z osobami z drugiego końca świata, poznawanie nowych ludzi, czy też zwykłe wyszukiwanie interesujących nas treści to ogromne zalety tego wynalazku. Jednak czymś za to wszystko płacimy. Jak wskazuje przykład powyższy - prywatność nie istnieje. To wskazywałem w tekście o brytyjskich służbach, podobnie zrobiłem w felietonie na temat rządów - największych "złodziejów" danych.

Aktualizacja:

Przeczytaliśmy Wasze zarzuty dotyczące nierzetelności artykułu. Spieszymy z wyjaśnieniem. Są podstawy, by sądzić, iż to jednak użytkownicy 4chana zabrali się za "mokrą robotę". Co prawda, efekty akcji opublikowano na forum Dvach (czyli siostrzany serwis 4chana), natomiast jednym z dowodów na naszą tezę był temat na 4chanie dotyczący poszukiwań aktorek porno, w temacie w tym serwisie wskazywano na użycie FindFace. Temat po tym, jak zaczęło być głośno w mediach, usunięto.

Grafika: 1, 2, 3

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu