Internet

Zapłać kilkadziesiąt tysięcy, to usuniemy komentarze. Serwis z opiniami pokazuje, jak oskubać pracodawców

Maciej Sikorski
Zapłać kilkadziesiąt tysięcy, to usuniemy komentarze. Serwis z opiniami pokazuje, jak oskubać pracodawców
29

Jak się nie narobić i zarobić - oto jest pytanie, od wieków zaprząta ono głowy domorosłych filozofów. Dzisiaj wielu z nich szuka odpowiedzi w Internecie, globalnej wiosce stwarzającej naprawdę duże możliwości. W efekcie przybywa szemranych biznesów, naciągaczy i ofiar. Ci ostatni to zwykli ludzie, przeciętni użytkownicy Sieci, których naiwność została wykorzystana. O takich przypadkach pisaliśmy niejednokrotnie, czas na kolejny ciekawy przykład - tym razem usuwanie komentarzy za grube pieniądze.

Sprawę opisuje dzisiaj Gazeta Wyborcza, artykuł na ten temat znajdziecie pod tym adresem. Dotyczy on strony Najgorszapraca.pl. Po nazwie można się już domyślić, jakie treści znajdziemy w tym "serwisie". A jeśli ktoś się nie domyśla, to zacytuję fragment regulaminu:

Celem serwisu jest udostępnianie aktualnych, syntetycznie zebranych i dostępnych w jednym miejscu informacji o podmiotach prowadzących działalność gospodarczą we wszystkich możliwych branżach oraz prezentacja tych informacji w formie rankingów powstałych na podstawie ocen innych użytkowników. Informacje te są szczególnie cenne, gdyż stanowią „głos ludu”, na który Operator Serwisu, zapewniający jedynie płaszczyznę dla ekspozycji doświadczeń użytkowników, nie ma wpływu.

Czy jest to miejsce, w którym pojawiają się wyłącznie treści napisane przez użytkowników serwisu? Nie. Czy zatem mamy do czynienia z platformą zbierająca komentarze z całej Sieci? Też nie. Jeśli wierzyć artykułowi w GW, komentarze są kradzione ze strony GoWork.pl. Może i pojawiają się nowe, własne, ale to pewnie niewielki odsetek całości. Pierwszym problemem jest zatem "pożyczanie" treści z innego serwisu. Drugi kłopot stanowi to, co znajduje się w komentarzach. To opinie na temat firm, pracodawców, konkretnych osób, nierzadko bardzo ostre. I pisane anonimowo. Brakuje weryfikacji, więc każdy może napisać wszystko. Jak to w Internecie...

Największy problem polega jednak na tym, że podmioty, które uznają, że ktoś je zniesławia, że na ich temat wypisywane są brednie, mają problem, by te treści usunąć. Firma posiadająca wspomnianą domenę zarejestrowana jest poza Polską, zaczyna się walka z wiatrakami. Chociaż autorzy strony zostawiają pewną furtkę:

Operator udostępnia możliwość odpłatnego usunięcia treści wystawionej Opinii. W tym celu należy skorzystać z zakładki „zgłoś nadużycie” dostępnej pod każdym komentarzem, wybrać opcję „ nie jestem autorem wpisu”, uzupełnić dane formularza zgłaszającego, dokonać opłaty przy pomocy płatności internetowych. Po otrzymaniu wpłaty system automatycznie zawiesi publikację wybranej Opinii.

Po sprawdzeniu tej opcji okazuje się, że usunięcie jednego wpisu kosztuje 200 złotych. Wyobraźmy sobie teraz (a w części przypadków nie trzeba sobie tego nawet wyobrażać), że komentarzy, tych negatywnych, jest kilkaset. Ich usunięcie kosztowałoby fortunę, gdyby ktoś zdecydował się skorzystać w oferty operatora. Jednocześnie nie ma pewności, że kolejnego dnia konto będzie "czyste" - może się pojawić kilka, a może i kilkaset, nowych opinii. Jeżeli nie napiszą ich sfrustrowani pracownicy, zawsze może się za to zabrać operator. Zdopinguje go fakt, ze trafił na "dojną krowę", pracodawcę, który chce usuwać komentarze odpłatnie.

Zastanawiam się, ile może być takich osób, ilu pracodawców zdecyduje się zapłacić? Trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś wyciągnie portfel, ale z drugiej strony media donoszą, że rusza dzisiaj proces w sprawie Amber Gold - tam udało się naciągnąć kilkanaście tysięcy osób na kilkaset milionów złotych. Ich jednak zwabiono obietnicą wysokich zysków. Czy równie skutecznym lepem może być dobre imię? Jakoś trudno mi to sobie wyobrazić. Zwłaszcza, że nie chodzi o negatywne opinie na temat produktu, lecz danego podmiotu jako miejsca pracy. A to może mieć dla firm drugorzędne znaczenie.

Stąd już niedaleko do pytania o sens pisania i czytania komentarzy w Sieci. Jaki odsetek ludzie zwraca na nie uwagę, skoro od lat to źródło informacji jest krytykowane za brak wiarygodności? Czy firmie rzeczywiście można wyrządzić szkodę szkalując ją w Sieci i informując o kiepskim podejściu do pracownika? Nawet, jeśłi to prawda, to negatywny wpływ może być znikomy. Potencjalny pracownik naczyta się, a potem i tak będzie aplikował, bo przecież nie wiadomo, jak jest naprawdę. Ot, cały sens serwisów tego typu.

Realnym problemem jest jednak to, że negatywne informacje na swój temat, nawet jeśli to same kłamstwa i bzdury, trudno wyrzucić z Internetu. Mówimy o globalnej wiosce, ale w takich przypadkach okazuje się, że owa globalizacja sprzyja oszustom, a już niekoniecznie ich ofiarom. Bo jak tu dochodzić swoich praw, gdy firma czy serwery ulokowane są w jakimś egzotycznym kraju? Problem rozwiąże się sam? Możliwe. Na dobrą sprawę, trudno znaleźć senesowe antidotum. Ciężko też stwierdzić, czy taka forma szkalowania i zarabiania na nim w końcu się znudzą - skoro powstają strony typu Najgorszapraca.pl, to można założyć, że nadal da się na tym zrobić biznes.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

InternetpracaPolskaoszustwo