YouTube

Banici z YouTube szukają azylu w serwisie PornHub. I wcale nie chodzi o seks

Jakub Szczęsny
Banici z YouTube szukają azylu w serwisie PornHub. I wcale nie chodzi o seks
42

Myśląc ostatnio o politycznej poprawności i całym szaleństwie z nią związanym zadawałem sobie pytanie: "dokąd to wszystko zmierza?" Po chwili złapałem się na tym, że rozpatrując tę kwestię spoglądałem wprost w pokrywę od przydomowego, betonowego szamba. Przypadek? Cóż, nie sądzę. Stało się w naszym społeczeństwie coś dziwnego, że twórcy treści w sieci szukają prawdziwej wolności w serwisie pornograficznym.

Jeszcze 10 lat temu nie pomyślałbym, że nawet napisanie całkiem kulturalnego tekstu publicystycznego będzie problemem, bo zawsze znajdzie się ktoś "urażony" jakimś stwierdzeniem. Wiecie, nie mam nic do praw mniejszości, jestem za tym, aby się traktować z ogromnym szacunkiem, postępować wobec siebie fair, pomagać tym, którzy tego naprawdę potrzebują, ale nie można uszczęśliwiać wszystkich na siłę. Nie znalazł się jeszcze taki, co by dogodził wszystkim, a majstrowanie przy społeczeństwie, według mnie bardzo skomplikowanym mechanizmie to proszenie się o kłopoty. Przegięto i to konkretnie w stronę, której chyba mało kto spodziewał się jeszcze dekadę temu.

YouTube był kiedyś synonimem wolności, pluralizmu, różnorodności. A dzisiaj? Kontrola, komercha i patola

Komercjalizacja działalności twórców na YouTube wcale mnie nie mierzi. To naturalna kolej rzeczy - skoro ten kanał ma potencjał marketingowy, mocno się sprofesjonalizował, jest niezwykle popularny, to raczej nie mam problemu z tym, że ktoś na nim zarabia. Niech mu się doskonale wiedzie po wsze czasy i cieszę się, że konkretny twórca lubi to co robi. Odniosę się krótko do "patologii" na YouTube - to przede wszystkim wina operatora platformy, który nie robi dostatecznie dużo, by m. in. ci, którzy specjalizują się w obalaniu półlitrówki na czas lub tłuczeniu własnej matki na streamie nie mieli tak czego szukać.

Najgorsza jest jednak kontrola. Polegająca niekoniecznie na logicznych przesłankach, a na poprawności politycznej właśnie. YouTube, jako usługa przyspawana wręcz do Google kieruje się dokładnie tymi samymi zasadami co wyszukiwarka. Promuje więc nowoczesne postawy, równość, chce uporać się z tzw. "nieuświadomionymi uprzedzeniami" i aktywnie odpowiada na tworzące się problemy. Szkopuł w tym, że niekoniecznie ma to swoje dobre uzasadnienie.

Nowe zasady na YouTube godzą w pasjonatów broni palnej. Ci muszą wynieść się do PornHuba

Inaczej - wcale nie muszą, ale taki mamy klimat. Podczas gdy YouTube musi dbać o wizerunek wynikający pośrednio z obranej przez siebie polityki (i poprawności politycznej), tak PornHub poprawność polityczną ma w... ¯\_(ツ)_/¯. Z tego względu wydaje się być doskonałym miejscem do tego, aby pasjonaci broni palnej, którzy dzielą się świetnie przygotowanymi merytorycznie materiałami, pokazują jak działa, o czym warto wiedzieć, co należy pamiętać mogli kontynuować swoją działalność. Dodajmy do tego fakt, iż PornHub nic przeciwko nie ma, a publiczności jest tam naprawdę sporo... mamy odpowiedź. Tak, PornHub stał się dla YouTube'owych banitów ostoją wolności.

InRangeTV, kanał poświęcony broni wystosował nawet oświadczenie, w którym tłumaczy motywy swojego działania. Skarży się na kolejne obostrzenia w YouTube, które w niedługim czasie spowodują, że zniknie albo cała strona należąca do twórców, albo kolejne filmy będą blokowane. Cóż, w takiej sytuacji należy szukać alternatywy. Nic to, że InRangeTV nie zachęca nikogo do latania po szkole i strzelania do kogo popadnie. Po ostatnich tragediach w amerykańskich szkołach YouTube podjął decyzję, że broni promować nie wolno.

YouTube wielkim hipokrytą jest

Dlaczego jest? Bo jest! Będę przywoływał ten przykład do momentu, w którym ktoś w końcu pójdzie po rozum do głowy, wykaże się cywilną odwagą i ów film usunie. Linka nie podam, ale jak jesteście zainteresowani, to wpiszcie sobie w wyszukiwarce serwisu: "Jason Pawulo". Pierwszy wynik, podpisany "Wykopem" to ten, o którym mówię. Mało tego, tego typu "produkcji" jest więcej. Wiecie, można sobie robić z różnych rzeczy jaja. Nie wiem natomiast skąd wzięła się moda na stawianie Jana Pawła II w roli pedofila gwałcącego małe dzieci, ale dla mnie to jest już kwintesencja noszenia w czaszce połowy tic-taca zamiast mózgu.

I takie filmy, obok ostatnich youtube'owych "sław" mają rację bytu w serwisie, który aktywnie walczy o poprawność polityczną, równość i szacunek dla różnych kultur. Platforma, która zamierza promować dobre postawy i robi wszystko ku temu, aby nie eksponować szkodliwych wartości jednocześnie nie radzi sobie na innych polach. To mnie niesamowicie gnębi - w imię poprawności politycznej obcina się obszary wolności jednocześnie zaniedbując te najdziwniejsze zakamarki, w których umysłowe spapranie poczyna sobie świetnie.

Walcz, YouTube, walcz. Ale rób to mądrze, ok?

Mógłbym tutaj jeszcze przywołać przypadek kanału "Wiem co ćpiem" autora, który sam jest użytkownikiem substancji psychoaktywnych, ale nikogo do tego nie namawia i w merytoryczny sposób o nich mówi. Nie, nie jest to gość, który połowę życia spędził w Monarze, latał jak poparzony po aptekach za tabletkami na kaszel, ani nie kupował niebotycznych ilości "klepliwego maku". YouTube tego polskiego autora również "ustawił do pionu" i jednocześnie nie robi sobie nic z osobników, którzy mieszają młodym ludziom w czaszkach prezentując naprawdę szkodliwe postawy. Gdzie tu sens? Gdzie tu logika YouTube'a? Cholera, no nie ma jej. Jest tylko niesmak, który będzie mi się przypominał zawsze wtedy, gdy odpalę kolejny film w tym serwisie.

A i nie jest wykluczone, że na PornHuba czasami zajrzę. I uwierzcie mi, wcale nie będzie mi chodziło o materiały z kategorii "ślizgaczowe romansidła". Ale dobra, Wy wiecie swoje. :)

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu