Sony

Wycieki danych z Sony pokazały, że... brak nam kultury

Maciej Sikorski
Wycieki danych z Sony pokazały, że... brak nam kultury
30

Koledzy pisali ostatnio o atakach na Sony, konkretnie na Sony Pictures. Najbardziej interesowały ich oczywiście tematy samego ataku, bezpieczeństwa, jakie zapewnia sobie Sony, strat wizerunkowych firmy. Nie stanowili wyjątku - szeroko pojęta "branża" poświęciła sporo uwagi temu zagadnieniu. Co cieka...

Koledzy pisali ostatnio o atakach na Sony, konkretnie na Sony Pictures. Najbardziej interesowały ich oczywiście tematy samego ataku, bezpieczeństwa, jakie zapewnia sobie Sony, strat wizerunkowych firmy. Nie stanowili wyjątku - szeroko pojęta "branża" poświęciła sporo uwagi temu zagadnieniu. Co ciekawe, zainteresowały się nim także serwisy plotkarskie. I przy tej okazji wyszło, że... nie jesteśmy zbyt kulturalni.

Serwisy plotkarskie w Polsce podjęły temat wycieku danych i tym samym poszły śladem swoich odpowiedników w innych częściach świata. Co je tak zainteresowało? Wypłynięcie konkretnych informacji. Sprawa nie byłaby tak kusząca, gdyby chodziło o numery kart kredytowych klientów Sony, portfolio produktowe firmy na kolejne lata czy wiadomości dotyczące pracowników. Tym razem pojawiła się jednak treści maili, w której wymieniano uwagi na temat celebrytów czy polityków. Opinia, iż Angelina Jolie to "niezbyt utalentowany bachor" musiała przyciągnąć brukowce: i te drukowane, i te cyfrowe.

Jedni ludzie piszą o tych mailach i cytują ich treść, drudzy klikają i czytają. Z czym mamy do czynienia? Z bardzo niegrzecznym zachowaniem: mail to list. A cudzych listów się nie czyta. Taka niepisana zasada, która obowiązuje od dawna. Nie uśmiercił jej fakt, iż teraz większość listów wysyłamy w formie cyfrowej. Przynajmniej nie powinno to zmierzać w tym kierunku. Możemy oceniać top menedżerkę Sony Pictures za to, co napisała i stwierdzić, że jest dwulicowa. Problem polega na tym, że o jej dwulicowości dowiadujemy się w sposób, który trudno uznać za kulturalny. Ona nabroiła, my nie jesteśmy lepsi.

Takie wycieki danych podobają się nam dopóki sami nie padniemy ich ofiarą. Fajnie poczytać czyjeś listy albo popatrzeć na "gorące foty", gdy sprawa dotyczy celebrytów. Tłum nie krzyczy w takich przypadkach (zazwyczaj), że udostępnianie treści tego typu to podłość hakera i brukowca. Dopiero, gdy człowiek sam padnie ofiarą wycieku danych zaczyna psioczyć na systemy bezpieczeństwa, chamstwo i bandytów. Szefowa Sony Pictures miała w mailach opinie na temat Jolie i jest obecnie wytykana palcami. Zastanówcie się teraz, o czym Wy piszecie w swoich mailach czy na Facebooku. Same przyjemne, politycznie poprawne i grzeczne rzeczy? Pewnie nie. Ja bym nie chciał, by treść moich listów wypłynęła.

Niektórzy pewnie się oburzą, bo pisałem my/Wy. Ktoś stwierdzi: ja tam żadnych maili nie czytałem po wycieku z Sony. Teraz może i nie, sam zainteresowałem się tematem pod kątem tego wpisu. Ale czy zawsze byliście święci? Ja przyznaję bez bicia, że nie byłem. Czytałem np. niektóre dokumenty pojawiające się w ramach WikiLeaks, były wśród nich listy i rozmowy znanych ludzi. Może i kontrowersyjne, wzbudzające sporo emocji, ale nadal prywatne. Ciekawość wygrała z zasadą "cudzej korespondencji się nie czyta". Nie chcę generalizować, nie można wytknąć opisywanego grzechu każdemu, więc z góry przepraszam pokrzywdzonych. Jednocześnie muszę jednak napisać, że nieciekawie postępujemy na skalę masową.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

ListTajemnicaSony Pictures