Google

Wszystko zawsze pod ręką, czyli jak Google eliminuje kolejne aplikacje z mojego telefonu

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

32

Pamiętacie, w którym roku uruchomiono Google Now? Minęło już 5 lat od chwili zaprezentowania Androida 4.1 Jelly Bean ze zintegrowanym panelem Now. Od tamtej pory ilość, szczegółowość i poziom spersonalizowania wyświetlanych tam informacji rośnie.

Postanowiłem sobie przypomnieć wygląd Google Now z 2015 roku. To zaledwie 2 lata temu. Największa (najdumniejsza) karta prezentowała informacje pogodowe. Poza tym, Google Now informowało nas w Polsce o cenach akcji, wysłaniu paczki przez sklep, a pojawienie się wsparcia dla komend głosowych (wysyłanie SMS-ów, inicjowanie połączeń itd.) przyjęto z otwartymi ramionami. Dziś sięgając po aplikację Google (iOS) lub przesuwając ekran główny w prawo (Android) czuję się jakbym otwierał co najmniej kilka aplikacji jednocześnie. Informacje pogodowe - aktualne i prognozy - to zupełnie co innego, niż wcześniej. Są dokładniejsze i ładniejsze. Przewijając w dół od razu natrafiam na artykuły związane nie tylko z tematami, które zainteresowały mnie ostatnio, ale również z tymi, o których szukałem informacji kilka miesięcy wcześniej. Nie brakuje najświeższych newsów z ogólnych kategorii "Technologie" czy "Biznes", ale napędzane przez algorytmy Google'a serwery robią wszystko, by pokazać mi tylko te treści, które są związane z moją aktywnością na koncie.

A przecież to nie koniec, bo Google nieźle radzi sobie ze sportem, za którym czasem jest ciężko nadążyć. Pomiędzy newsami pojawiają się karty zapowiadające mecze ulubionych drużyn i wyniki ostatnio rozegranych spotkań. Jeśli taki mecz właśnie trwa, to nie dość, że wynik będzie aktualizowany na bieżąco, to o jego zmianie zostanę poinformowany na ekranie blokady. Nic zaskakującego, powiecie, przecież takie funkcje oferuje mnóstwo innych aplikacji. Oczywiście, że tak. Sam używam jednej z nich (Flashscore), gdyż potrzebuję też dodatkowych, bardzo szczegółowych faktów na temat meczu. Tym, czego Flashscore nie zaproponuje, to skrót meczu drużyny, której kibicuje. Nie działa to (jeszcze) idealnie, ale w większości przypadków wychodzi okej.

Wszystkie te informacje znalazłem w jednym miejscu, a przecież to tylko wierzchołek góry lodowej, bo dzięki Google wiem, których dróg mam unikać, gdzie zaparkowałem samochód i gdzie są jeszcze wolne miejsca, a także gdy pojawiają się nowe odcinki ulubionych seriali. Od pewnego momentu na moim koncie pojawiła się funkcja "Obserwuj", która być może była już obecna u innych osób, ale wiem, że do pokaźnej grupy jeszcze nie zdążyła dotrzeć.

Dzięki niej, po wpisaniu frazy w pole wyszukiwarki i tapnięciu na "szukaj", wśród wyników znajduje się podsumowanie informacji oraz przycisk "Obserwuj". W mgnieniu oka rozszerzamy sieci zarzucone przez Google o wybrane przez nas tematy. Drużyna, sportowiec, film, serial, aktor, urządzenie, firma - jeśli coś Cię interesuje i zażyczysz sobie, żeby Google czuwało nad nowościami w danej kategorii, to wiesz co robić.

Google nie zastąpi teraz czytnika RSS, usługi dedykowanej śledzeniu wydarzeń sportowych na żywo albo aplikacji pozwalającej śledzić postępy w oglądaniu seriali. Jeszcze nie teraz. Ale zakusy, by takie możliwości świadczyć są oczywiste. Czy spodobałaby Wam się taka centralizacja? Poleganie na jednej usłudze (firmie) pod niemal każdym względem? Chyba nie jesteśmy na to gotowi i z pewnością Google szybciej się do takiej roli przysposobi, niż społeczeństwo będzie zdecydowane na taki krok.

W tym momencie aplikację Google odwiedzam niemal równie często, co Feedly czy Flashscore. A to już o tym świadczy. Jeśli jest szansa na to, że czegoś nie przegapię, to czemu z takiej możliwości miałbym nie skorzystać?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu