Recenzja

Upleciony z włóczki Yoshi to kolejna gra, której nie może zabraknąć w Waszej kolekcji!

Kamil Świtalski
Upleciony z włóczki Yoshi to kolejna gra, której nie może zabraknąć w Waszej kolekcji!
11

Yoshi jest jedną z tych maskotek Nintendo której trudno nie znać. Zielony dinozaur od lat dzielnie przemierza najrozmaitsze światy z Mario i spółką. Pierwszą pełnoprawną platformówką z jego udziałem było Super Mario World 2: Yoshi's Island które, nie będę owijał w bawełnę, było dla mnie sporym rozcz...

Yoshi jest jedną z tych maskotek Nintendo której trudno nie znać. Zielony dinozaur od lat dzielnie przemierza najrozmaitsze światy z Mario i spółką. Pierwszą pełnoprawną platformówką z jego udziałem było Super Mario World 2: Yoshi's Island które, nie będę owijał w bawełnę, było dla mnie sporym rozczarowaniem.

Gry z tym milutkim bohaterem od samego początku nastawione były na eksplorację, a ja oczekiwałem kolejnej porcji Super Mario World. Po latach jednak doceniłem zamysł projektantów z Nintendo i przeszukiwanie najdrobniejszych zakamarków to rzecz, która sprawia mi nieopisane pokłady frajdy. Dlatego też w najnowszą, wydzierganą z włóczki, odsłonę Yoshi’s Wooly World wyczekiwałem niezwykle mocno. I co najlepsze, ani jedna minuta gry nie ochłodziła mojego zapału i optymizmu, którym pałałem w stronę produkcji.

Platformówki to gatunek, w którym wewnętrzne ekipy Nintendo czują się niezwykle silne. Ilość wymiarów nie jest dla nich absolutnie żadnym problemem — równie dobrze czują się w dwóch oraz trzech wymiarach — a jak pokazuje przykład Wooly World, w 2,5D też nie ma na nich mocnych. I powiedzenie o tej grze, że to jedna z produkcji w których nieustannie zmierzamy w prawą stronę byłoby ogromnym nadużyciem — najczęściej, faktycznie, kierujemy się w prawo ku mecie, jednak absolutnie nie jest to reguła. Bowiem co rusz to będziemy zbaczać z trasy w poszukiwaniu ukrytych przejść i innych, w których upchnięto czekające na nas stemple, uśmiechnięte kwiaty oraz specjalne, kolorowe, kłębki. W każdej z plansz czeka na nas kilkadziesiąt takich znajdziek — naturalnie by wejść w posiadanie części z nich wcale nie będziemy musieli się specjalnie natrudzić, pozostałe to już zupełnie inna bajka. Kto pokusi się o polowanie na wszystkie z nich przekona się na własnej skórze, że wcale nie jest to łatwe zadanie. A jeśli chodzi o nagrody, to oprócz satysfakcji stemplami będziemy mogli ozdabiać nasze wiadomości w Miiverse, natomiast za pozostałe odblokujemy nowych, kolorowych Yoshich.

No właśnie, a kiedy jesteśmy już przy poziomach trudności to samo przebrnięcie przez grę, jakbyśmy po prostu gonili za metą, nie stanowi specjalnego wyzwania. Dopiero gdy zaczniemy uganiać się za wszystkimi tamtejszymi przedmiotami robi się niebezpiecznie, ale wtedy też trudno powiedzieć, by było jakoś specjalnie trudno — choć mam wrażenie, że po ostatnich sesjach z Donkey Kong Country: Tropical Freeze niewiele w tej kwestii będzie mnie w stanie zadziwić przy platformówkach. I pisząc to mam na myśli klasyczny tryb w pojedynkę — bo kiedy uruchomicie opcję Mellow Mode w której to Yoshi może frunąć, to tamtejsze zadania w ogóle nie stanowią problemu. Jeszcze łatwiej jest gdy gramy w trybie kooperacyjnym, pod warunkiem że nie umrzemy w parze jednocześnie, to możemy się reanimować, przenosić i podrzucać (tym samym w jeszcze sprytniejszy sposób zdobywać trudno dostępne miejsca). Mimo tego, gra wciąż zapewni co najmniej kilkanaście godzin znakomitej zabawy, co — jak na dzisiejsze czasy — jest wynikiem naprawdę niezłym, tym bardziej jeśli weźmiemy pod uwagę konstrukcję i ponadczasowość gry, do której naprawdę warto wracać. Myślę też, że zgarnięcie wszystkiego bez podpierania się żadnymi poradnikami to kwestia około 30 godzin; w końcu tamtejsze sześć światów to nie przelewki.

Warto także pochwalić Yoshi’s Wooly World za różnorodność. O ile większość poziomów faktycznie polega na brnięciu w prawo, bo tam znajduje się meta, to w kilku zmuszeni będziemy udać się na poszukiwania poukrywanych kluczy i dopiero z całym ich zestawem otworzyć wyjście; autorzy zadbali też o to, by nie było monotonnie. Co jakiś czas bowiem nasz Yoshi zamieniać się będzie w najrozmaitsze maszyny i wówczas rozgrywka staje się nieco bardziej dynamiczna. Szkoda, że mimo zróżnicowania tych sekwencji (żadna choć raz się nie powtórzyła), jest ich tak niewiele. Wspomnę jeszcze o zbieraniu podczas zabawy klejnotów, które następnie wydać możemy na power-upy, które pozwolą ocalić naszego bohatera od śmierci, czy rzucą zestaw wskazówek gdzie znajdują się poukrywane w lokacjach przedmioty. Jest nawet, i to niespecjalnie drogi, power-up, który pozwala „zaliczyć planszę” bez faktycznego przechodzenia jej, zapewniając przy tym odblokowanie kolejnej — nie zadziała tylko przy ostatniej z plansz.

Ogormnym atutem Yoshi’s Wooly World jest także oprawa. Kolorowe światy stworzone z włóczki i z babciną precyzją wydziergani bohaterowie w najrozmaitszych szatach prezentują się fenomenalnie, a przy tym poruszają się w stałych sześćdziesięciu klatkach na sekundę. Wyjątkiem jest tutaj menu wyboru plansz, gdzie wszystko działa jakby wolniej, ale tam gdzie najważniejsze — czyli podczas rozgrywki, wszystko działa bezproblemowo. Trudno też byłoby się do czegokolwiek przyczepić w kwestii opracowania muzycznego — część nut brzmi dla starego wyjadacza znajomo, ale cała ścieżka dźwiękowa idealnie współgra z radosnym, wypełnionym kolorami klimatem gry. To także kolejna z produkcji, w której twórcy dali nam możliwość skorzystania z całego arsenału kontrolerów — poza podstawowym Wii U GamePadem, możemy skorzystać także z: Wii Remote'a, Wii Classic Controllera a także z Wii U Pro Controllera.

Jeżeli jesteście posiadaczami Wii U i zastanawiacie się nad zakupem Yoshi’s Wooly World to… przestańcie i czym prędzej pomknijcie do sklepu. Cudowna gra w stylu, którym rozpieszcza nas już właściwie tylko Nintendo. Projekty plansz, zarówno tych większych jak i mniejszych, robią wrażenie. W każdej czeka na nas tona ukrytych przejść oraz szczelin w które warto zajrzeć, by tym razem ukończyć planszę z jeszcze bogatszym zestawem ukrytych przedmiotów. Jedynym „ale” jakie mam do gry, jest poziom trudności — i jeśli takowy nie będzie dla was minusem, to czym prędzej do sklepu, kontrolery w dłoń i zanurzcie się w świecie pełnym kolorowych włóczek!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu