Felietony

TVP wbija mnie w fotel: publiczny nadawca odsyła widzów do prywatnej konkurencji. Za darmo

Maciej Sikorski
TVP wbija mnie w fotel: publiczny nadawca odsyła widzów do prywatnej konkurencji. Za darmo
270

Z niedowierzaniem obserwuję to, co dzieje się w i wokół TVP. Piszę całkiem serio. Chociaż taki tekst mógł się pojawić już kilka miesięcy temu, to przekraczane są kolejne granice. I chyba nie zanosi się na to, by ktoś miał ponieść konsekwencje. Nawet przedstawiciele zaprzyjaźnionych mediów dochodzą do wniosku, że coś tam nie gra. Na szczęście telewizja publiczna przykłada się do ich promocji - będzie komu zastąpić narodowego nadawcę...

TVP nie ma ostatnio dobrej passy. A przez "ostatnio" należy już chyba rozumieć kilka kwartałów. Najgłośniej mówi się oczywiście o abonamencie, chociaż to nie jest wyłącznie sprawa publicznego nadawcy - leży w gestii polityków, swym zasięgiem może objąć prywatne firmy oraz jej klientów. Grubszy temat. Biznes zarządzany przez Jacka Kurskiego ma jednak problemy i bez tego.

Zapewne pamiętacie o aferze wokół festiwalu w Opolu. Zaczęło się ponoć od plotki, a skończyło na sporej rozróbie: artyści odmówili udziału w imprezie, miasto zerwało umowę z TVP, telewizja publiczna groziła pozwami i szukała innego miasta chętnego do zorganizowania festiwalu, w tym kontekście przywoływano Kielce. Jan Pietrzak powtarzał wówczas (i chyba robi to nadal), że to on jest powodem tego zamieszania - żarty nadal się go trzymają. Wydawało się, że miasto i telewizja pójdą swoimi ścieżkami, każdy spróbuje jakoś zrekompensować sobie straty. Aż tu nagle...

Strony poinformowały przedwczoraj, że się dogadały.

Telewizja Polska i Miasto Opole, mając na względzie wieloletnią dobrą współpracę przy organizacji Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, a także żywiąc nadzieję na kontynuację tej współpracy w przyszłości, ogłaszają, iż zawarły satysfakcjonujące obie strony porozumienie.[źródło]

Ciekawe. Nawet bardzo. Jeszcze niedawno wymachiwano pozwami, a teraz zgoda? Piękne. Co się stało? Może zadziałał zdrowy rozsądek? A może... ultimatum. W mediach pojawiła się i taka wersja wydarzeń, ponoć prezes TVP stanął przed klarownym wyborem: albo odkręci tę sprawę albo pożegna się ze stanowiskiem. Odkręcił. Zastanawia jednak, jakim kosztem. Ponoć miasto nie dołoży się do organizacji festiwalu. A za Amfiteatr i prawa do marki Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu telewizja zapłaci. Trudno stwierdzić ile w tym prawdy, lecz taki scenariusz wydaje się prawdopodobny. Najlepsze jest jednak to, że za stronę artystyczną imprezy odpowiadać będzie publiczny nadawca i to on będzie musiał dogadać się z artystami. Ci mogą się oczywiście zbuntować, ale zakładam, że przemówią do nich wysokie gaże. TVP znajdzie się pod ścianą, więc piosenkarze nomen omen zaśpiewać mogą srogie sumy. I stacja zapłaci.

Cała ta heca może dużo kosztować publicznego nadawcę. Sęk w tym, że Jacek Kurski nie płaci ze swojej kieszeni - ostatecznie mają to wziąć na swoje barki obywatele, widzowie, którzy zostaną "opodatkowani" w ramach abonamentu. A skoro już o tej opłacie mowa. Cios zadał jej... sojusznik polityczny partii rządzącej. Tomasz Sakiewicz, członek zarządu Telewizji Republika, tak skomentował sprawę abonamentu w słowach skierowanych do radzących:

- Będziecie ratować miliardami telewizję publiczną, a macie Telewizję Republika, która może mieć nawet dziesięć kanałów za jedną setną tych pieniędzy - nic nie zrobiliście w tej sprawie.[źródło]

Abonament nazwał daniną i stwierdził, że ta kwestia ma ogromny potencjał buntu społecznego. Zaskoczeni? Z jednej strony to może dziwić. Z drugiej... Przypomnę, że prywatni nadawcy nie są zachwyceni pomysłem zmian w abonamencie - mówi się głośno o tym, że stracą, bo klienci zaczną od nich odpływać. W gronie pokrzywdzonych może być także Telewizja Republika. Inną sprawą jest to, że Sakiewicz stawia swoją telewizję jako alternatywę dla TVP (tańszą alternatywę). Czyżby uważał, że te stacje niewiele dzisiaj różni, że publicznego nadawcę mogą zastąpić prawicowe media? Złośliwcy mieliby używanie...

TVP nie ma ostatnio dobrej passy. A przez "ostatnio" należy już chyba rozumieć kilka kwartałów. Najgłośniej mówi się oczywiście o abonamencie, chociaż to nie jest wyłącznie sprawa publicznego nadawcy - leży w gestii polityków, swym zasięgiem może objąć prywatne firmy oraz jej klientów. Grubszy temat. Biznes zarządzany przez Jacka Kurskiego ma jednak problemy i bez tego.

Zapewne pamiętacie o aferze wokół festiwalu w Opolu. Zaczęło się ponoć od plotki, a skończyło na sporej rozróbie: artyści odmówili udziału w imprezie, miasto zerwało umowę z TVP, telewizja publiczna groziła pozwami i szukała innego miasta chętnego do zorganizowania festiwalu, w tym kontekście przywoływano Kielce. Jan Pietrzak powtarzał wówczas (i chyba robi to nadal), że to on jest powodem tego zamieszania - żarty nadal się go trzymają. Wydawało się, że miasto i telewizja pójdą swoimi ścieżkami, każdy spróbuje jakoś zrekompensować sobie straty. Aż tu nagle...

Strony poinformowały przedwczoraj, że się dogadały.

Telewizja Polska i Miasto Opole, mając na względzie wieloletnią dobrą współpracę przy organizacji Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, a także żywiąc nadzieję na kontynuację tej współpracy w przyszłości, ogłaszają, iż zawarły satysfakcjonujące obie strony porozumienie.[źródło]

Ciekawe. Nawet bardzo. Jeszcze niedawno wymachiwano pozwami, a teraz zgoda? Piękne. Co się stało? Może zadziałał zdrowy rozsądek? A może... ultimatum. W mediach pojawiła się i taka wersja wydarzeń, ponoć prezes TVP stanął przed klarownym wyborem: albo odkręci tę sprawę albo pożegna się ze stanowiskiem. Odkręcił. Zastanawia jednak, jakim kosztem. Ponoć miasto nie dołoży się do organizacji festiwalu. A za Amfiteatr i prawa do marki Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu telewizja zapłaci. Trudno stwierdzić ile w tym prawdy, lecz taki scenariusz wydaje się prawdopodobny. Najlepsze jest jednak to, że za stronę artystyczną imprezy odpowiadać będzie publiczny nadawca i to on będzie musiał dogadać się z artystami. Ci mogą się oczywiście zbuntować, ale zakładam, że przemówią do nich wysokie gaże. TVP znajdzie się pod ścianą, więc piosenkarze nomen omen zaśpiewać mogą srogie sumy. I stacja zapłaci.

Cała ta heca może dużo kosztować publicznego nadawcę. Sęk w tym, że Jacek Kurski nie płaci ze swojej kieszeni - ostatecznie mają to wziąć na swoje barki obywatele, widzowie, którzy zostaną "opodatkowani" w ramach abonamentu. A skoro już o tej opłacie mowa. Cios zadał jej... sojusznik polityczny partii rządzącej. Tomasz Sakiewicz, członek zarządu Telewizji Republika, tak skomentował sprawę abonamentu w słowach skierowanych do radzących:

- Będziecie ratować miliardami telewizję publiczną, a macie Telewizję Republika, która może mieć nawet dziesięć kanałów za jedną setną tych pieniędzy - nic nie zrobiliście w tej sprawie.[źródło]

Abonament nazwał daniną i stwierdził, że ta kwestia ma ogromny potencjał buntu społecznego. Zaskoczeni? Z jednej strony to może dziwić. Z drugiej... Przypomnę, że prywatni nadawcy nie są zachwyceni pomysłem zmian w abonamencie - mówi się głośno o tym, że stracą, bo klienci zaczną od nich odpływać. W gronie pokrzywdzonych może być także Telewizja Republika. Inną sprawą jest to, że Sakiewicz stawia swoją telewizję jako alternatywę dla TVP (tańszą alternatywę). Czyżby uważał, że te stacje niewiele dzisiaj różni, że publicznego nadawcę mogą zastąpić prawicowe media? Złośliwcy mieliby używanie...

Na koniec sprawa wręcz groteskowa: o tym, że inni robią telewizję lepiej przekonuje sama TVP. Publiczny nadawca odsyła swoich widzów do... prywatnej konkurencji. Parę dni temu ruszyła telewizja internetowa braci Karnowskich wPolsce.pl. O takim starcie może pomarzyć każdy twór tego typu: zainaugurowała go rozmowa z premier Beatą Szydło, którą transmitowała TVP Info. Powtórzę: ktoś odpala telewizję internetową, robi w niej wywiad, a ten pokazuje stacja publicznego nadawcy. To zdziwiło nawet prawicowych dziennikarzy. Czy podpisano jakąś umowę, TVP zarobiła na tej promocji? Skąd - stacje promująca i promowana wydają się być zdziwione tym, co zaszło. Tłumaczenia brzmią wręcz niedorzecznie, mój chomik wstydziłby się wygadywać takie głupoty (gdyby umiał mówić). I kto wie, może ten niepozorny zwierzak lepiej poradziłby sobie z zarządzaniem publicznymi mediami - może nie podcinałby gałęzi, na której siedzi, czyli nie odsyłał widzów (ich liczba i tak topnieje) do prywatnej tv...

Jak już pisałem: z niedowierzaniem obserwuję to, co dzieje się w TVP. Ale możliwe, że mój umysł nie sięga tak daleko, jak wizja decydentów telewizji publicznej i na koniec okaże się, że w tym szaleństwie tkwiła metoda.

Na koniec sprawa wręcz groteskowa: o tym, że inni robią telewizję lepiej przekonuje sama TVP. Publiczny nadawca odsyła swoich widzów do... prywatnej konkurencji. Parę dni temu ruszyła telewizja internetowa braci Karnowskich wPolsce.pl. O takim starcie może pomarzyć każdy twór tego typu: zainaugurowała go rozmowa z premier Beatą Szydło, którą transmitowała TVP Info. Powtórzę: ktoś odpala telewizję internetową, robi w niej wywiad, a ten pokazuje stacja publicznego nadawcy. To zdziwiło nawet prawicowych dziennikarzy. Czy podpisano jakąś umowę, TVP zarobiła na tej promocji? Skąd - stacje promująca i promowana wydają się być zdziwione tym, co zaszło. Tłumaczenia brzmią wręcz niedorzecznie, mój chomik wstydziłby się wygadywać takie głupoty (gdyby umiał mówić). I kto wie, może ten niepozorny zwierzak lepiej poradziłby sobie z zarządzaniem publicznymi mediami - może nie podcinałby gałęzi, na której siedzi, czyli nie odsyłał widzów (ich liczba i tak topnieje) do prywatnej tv...

TVP nie ma ostatnio dobrej passy. A przez "ostatnio" należy już chyba rozumieć kilka kwartałów. Najgłośniej mówi się oczywiście o abonamencie, chociaż to nie jest wyłącznie sprawa publicznego nadawcy - leży w gestii polityków, swym zasięgiem może objąć prywatne firmy oraz jej klientów. Grubszy temat. Biznes zarządzany przez Jacka Kurskiego ma jednak problemy i bez tego.

Zapewne pamiętacie o aferze wokół festiwalu w Opolu. Zaczęło się ponoć od plotki, a skończyło na sporej rozróbie: artyści odmówili udziału w imprezie, miasto zerwało umowę z TVP, telewizja publiczna groziła pozwami i szukała innego miasta chętnego do zorganizowania festiwalu, w tym kontekście przywoływano Kielce. Jan Pietrzak powtarzał wówczas (i chyba robi to nadal), że to on jest powodem tego zamieszania - żarty nadal się go trzymają. Wydawało się, że miasto i telewizja pójdą swoimi ścieżkami, każdy spróbuje jakoś zrekompensować sobie straty. Aż tu nagle...

Strony poinformowały przedwczoraj, że się dogadały.

Telewizja Polska i Miasto Opole, mając na względzie wieloletnią dobrą współpracę przy organizacji Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, a także żywiąc nadzieję na kontynuację tej współpracy w przyszłości, ogłaszają, iż zawarły satysfakcjonujące obie strony porozumienie.[źródło]

Ciekawe. Nawet bardzo. Jeszcze niedawno wymachiwano pozwami, a teraz zgoda? Piękne. Co się stało? Może zadziałał zdrowy rozsądek? A może... ultimatum. W mediach pojawiła się i taka wersja wydarzeń, ponoć prezes TVP stanął przed klarownym wyborem: albo odkręci tę sprawę albo pożegna się ze stanowiskiem. Odkręcił. Zastanawia jednak, jakim kosztem. Ponoć miasto nie dołoży się do organizacji festiwalu. A za Amfiteatr i prawa do marki Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu telewizja zapłaci. Trudno stwierdzić ile w tym prawdy, lecz taki scenariusz wydaje się prawdopodobny. Najlepsze jest jednak to, że za stronę artystyczną imprezy odpowiadać będzie publiczny nadawca i to on będzie musiał dogadać się z artystami. Ci mogą się oczywiście zbuntować, ale zakładam, że przemówią do nich wysokie gaże. TVP znajdzie się pod ścianą, więc piosenkarze nomen omen zaśpiewać mogą srogie sumy. I stacja zapłaci.

Cała ta heca może dużo kosztować publicznego nadawcę. Sęk w tym, że Jacek Kurski nie płaci ze swojej kieszeni - ostatecznie mają to wziąć na swoje barki obywatele, widzowie, którzy zostaną "opodatkowani" w ramach abonamentu. A skoro już o tej opłacie mowa. Cios zadał jej... sojusznik polityczny partii rządzącej. Tomasz Sakiewicz, członek zarządu Telewizji Republika, tak skomentował sprawę abonamentu w słowach skierowanych do radzących:

- Będziecie ratować miliardami telewizję publiczną, a macie Telewizję Republika, która może mieć nawet dziesięć kanałów za jedną setną tych pieniędzy - nic nie zrobiliście w tej sprawie.[źródło]

Abonament nazwał daniną i stwierdził, że ta kwestia ma ogromny potencjał buntu społecznego. Zaskoczeni? Z jednej strony to może dziwić. Z drugiej... Przypomnę, że prywatni nadawcy nie są zachwyceni pomysłem zmian w abonamencie - mówi się głośno o tym, że stracą, bo klienci zaczną od nich odpływać. W gronie pokrzywdzonych może być także Telewizja Republika. Inną sprawą jest to, że Sakiewicz stawia swoją telewizję jako alternatywę dla TVP (tańszą alternatywę). Czyżby uważał, że te stacje niewiele dzisiaj różni, że publicznego nadawcę mogą zastąpić prawicowe media? Złośliwcy mieliby używanie...

Na koniec sprawa wręcz groteskowa: o tym, że inni robią telewizję lepiej przekonuje sama TVP. Publiczny nadawca odsyła swoich widzów do... prywatnej konkurencji. Parę dni temu ruszyła telewizja internetowa braci Karnowskich wPolsce.pl. O takim starcie może pomarzyć każdy twór tego typu: zainaugurowała go rozmowa z premier Beatą Szydło, którą transmitowała TVP Info. Powtórzę: ktoś odpala telewizję internetową, robi w niej wywiad, a ten pokazuje stacja publicznego nadawcy. To zdziwiło nawet prawicowych dziennikarzy. Czy podpisano jakąś umowę, TVP zarobiła na tej promocji? Skąd - stacje promująca i promowana wydają się być zdziwione tym, co zaszło. Tłumaczenia brzmią wręcz niedorzecznie, mój chomik wstydziłby się wygadywać takie głupoty (gdyby umiał mówić). I kto wie, może ten niepozorny zwierzak lepiej poradziłby sobie z zarządzaniem publicznymi mediami - może nie podcinałby gałęzi, na której siedzi, czyli nie odsyłał widzów (ich liczba i tak topnieje) do prywatnej tv...

Jak już pisałem: z niedowierzaniem obserwuję to, co dzieje się w TVP. Ale możliwe, że mój umysł nie sięga tak daleko, jak wizja decydentów telewizji publicznej i na koniec okaże się, że w tym szaleństwie tkwiła metoda.

Jak już pisałem: z niedowierzaniem obserwuję to, co dzieje się w TVP. Ale możliwe, że mój umysł nie sięga tak daleko, jak wizja decydentów telewizji publicznej i na koniec okaże się, że w tym szaleństwie tkwiła metoda.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

hot