Ciekawostki technologiczne

Elon Musk rozwiązałby zmorę korków w miastach, gdyby nie jeden problem...

Maciej Sikorski
Elon Musk rozwiązałby zmorę korków w miastach, gdyby nie jeden problem...
51

Po długim weekendzie wielu z Was pewnie przeklina korki, w których trzeba było stać długimi minutami, a czasem nawet godzinami. Przytrafiały się wszędzie: na autostradach, lokalnych drogach, w miastach. Zawsze przy takiej okazji pojawiają się pytania: jak to naprawić? Jak udrożnić ruch samochodów? Niedawno Elon Musk stwierdził, że trzeba budować tunele. Jego pomysł przypadł do gustu m.in. burmistrzowi Los Angeles. To ważne - szef Tesli nie ukrywa, że największym problemem są dzisiaj przepisy...

Tunele pod miastami? W gruncie rzeczy już je mamy: przecież metro towarzyszy nam od dawna, na całym świecie każdego dnia przewozi rzesze ludzi. Sęk w tym, że dotyczy to niewielkiego odsetka miast i skupia się na transporcie pieszych. Poszukiwane są zatem alternatywne rozwiązania, sporo mówi się o samochodach autonomicznych czy współdzieleniu aut, które mają pomóc rozwiązać problem korków. Elon Musk chciałby drążyć w ziemi,by wpuścić tam auta. Zajmuje się tym jego młody biznes: Boring Company.

Początkowo mogło się wydawać, że to żart Muska albo szalony pomysł, który nie zostanie zrealizowany. Z czasem zaczęło przybywać ludzi spoglądających na projekt bardziej przychylnym okiem. Wśród nich znalazł się Eric Garcetti - burmistrz Los Angeles. W wywiadzie telewizyjnym wspomniał o idei Muska, kontekst był taki, że trzeba szukać nowych rozwiązań. To oczywiście nie umknęło uwadze internautów, mediów i samego szefa Tesli. W jego komentarzu na Twitterze pojawia się stwierdzenie promising conversations, ale uwagę bardziej przykuwa inny fragment: Permits harder than technology. Oznacza to po prostu, że biurokracja jest większą przeszkodą niż kwestie techniczne.

Tunele pod miastami? W gruncie rzeczy już je mamy: przecież metro towarzyszy nam od dawna, na całym świecie każdego dnia przewozi rzesze ludzi. Sęk w tym, że dotyczy to niewielkiego odsetka miast i skupia się na transporcie pieszych. Poszukiwane są zatem alternatywne rozwiązania, sporo mówi się o samochodach autonomicznych czy współdzieleniu aut, które mają pomóc rozwiązać problem korków. Elon Musk chciałby drążyć w ziemi,by wpuścić tam auta. Zajmuje się tym jego młody biznes: Boring Company.

Początkowo mogło się wydawać, że to żart Muska albo szalony pomysł, który nie zostanie zrealizowany. Z czasem zaczęło przybywać ludzi spoglądających na projekt bardziej przychylnym okiem. Wśród nich znalazł się Eric Garcetti - burmistrz Los Angeles. W wywiadzie telewizyjnym wspomniał o idei Muska, kontekst był taki, że trzeba szukać nowych rozwiązań. To oczywiście nie umknęło uwadze internautów, mediów i samego szefa Tesli. W jego komentarzu na Twitterze pojawia się stwierdzenie promising conversations, ale uwagę bardziej przykuwa inny fragment: Permits harder than technology. Oznacza to po prostu, że biurokracja jest większą przeszkodą niż kwestie techniczne.

Z jednej strony trzeba zrozumieć, że biurokracja w takich przypadkach musi istnieć, że przepisy nie mogą być dziurawe, a nadzór jest konieczny: przecież mówimy o drążeniu tuneli pod miastami, niepowodzenie miałoby srogie konsekwencje. Z drugiej strony coraz mocniej uderza to, że przepisy nie nadążają dzisiaj za postępem. I nie dotyczy to jedynie wspomnianego pomysłu Muska - to samo z samochodami autonomicznymi, rozwiązaniami energetycznymi, transportem ludzi i towarów w powietrzu czy eksperymentami medycznymi. Co z tego, że człowiek opracuje technologie, skoro prawo uniemożliwi ich zastosowanie?

Ten problem będzie powracał, bo ewolucja, a czasem wręcz rewolucja na różnych płaszczyznach naszego życia postępuje. Do Muska dołączy grono innych przedsiębiorców, którzy powiedzą, że największą zmorą są przepisy. A tłumy odbiorców im przytakną. Jakiś czas temu odwiedziłem siedzibę firmy, która opracowuje system dostarczania towarów dronami. Na papierze wygląda to bardzo ciekawie, wszystkie aspekty wydają się być przemyślane. I to mogłoby działać już za kilka miesięcy. Nie zadziała, bo nie ma na razie kraju zezwalającego na takie rzeczy. Obok działu projektowego jest zatem grupa ludzi pracujących nad "zmiękczeniem decydentów". Zwyczajne lobbowanie za pomysłem.

Ktoś pewnie powie, że wystarczy uprościć procedury, że najważniejsza jest deregulacja, lecz mógłby zmienić zdanie, gdyby któregoś dnia na maskę samochodu spadł mu dron lecący z zakupami. Chwilę później samochód zapada się wraz z ulicą, bo ktoś źle wykopał tunel. Samochód szybko staje w płomieniach, bo zastosowano w nim innowacyjne zasilanie. Innowacyjne, lecz nie do końca bezpieczne. Naprawdę trudno pogodzić te dwie kwestie. Pół wieku temu było łatwiej, bo sprawy nie toczyły się tak szybko. Teraz za tworzenie tuneli i niwelowanie korków bierze się człowiek, który jednocześnie mówi o wysłaniu człowieka na Marsa i nie wydaje się to mrzonką. Świat kręci się coraz szybciej. Jak to rozwiązać...?

Z jednej strony trzeba zrozumieć, że biurokracja w takich przypadkach musi istnieć, że przepisy nie mogą być dziurawe, a nadzór jest konieczny: przecież mówimy o drążeniu tuneli pod miastami, niepowodzenie miałoby srogie konsekwencje. Z drugiej strony coraz mocniej uderza to, że przepisy nie nadążają dzisiaj za postępem. I nie dotyczy to jedynie wspomnianego pomysłu Muska - to samo z samochodami autonomicznymi, rozwiązaniami energetycznymi, transportem ludzi i towarów w powietrzu czy eksperymentami medycznymi. Co z tego, że człowiek opracuje technologie, skoro prawo uniemożliwi ich zastosowanie?

Ten problem będzie powracał, bo ewolucja, a czasem wręcz rewolucja na różnych płaszczyznach naszego życia postępuje. Do Muska dołączy grono innych przedsiębiorców, którzy powiedzą, że największą zmorą są przepisy. A tłumy odbiorców im przytakną. Jakiś czas temu odwiedziłem siedzibę firmy, która opracowuje system dostarczania towarów dronami. Na papierze wygląda to bardzo ciekawie, wszystkie aspekty wydają się być przemyślane. I to mogłoby działać już za kilka miesięcy. Nie zadziała, bo nie ma na razie kraju zezwalającego na takie rzeczy. Obok działu projektowego jest zatem grupa ludzi pracujących nad "zmiękczeniem decydentów". Zwyczajne lobbowanie za pomysłem.

Ktoś pewnie powie, że wystarczy uprościć procedury, że najważniejsza jest deregulacja, lecz mógłby zmienić zdanie, gdyby któregoś dnia na maskę samochodu spadł mu dron lecący z zakupami. Chwilę później samochód zapada się wraz z ulicą, bo ktoś źle wykopał tunel. Samochód szybko staje w płomieniach, bo zastosowano w nim innowacyjne zasilanie. Innowacyjne, lecz nie do końca bezpieczne. Naprawdę trudno pogodzić te dwie kwestie. Pół wieku temu było łatwiej, bo sprawy nie toczyły się tak szybko. Teraz za tworzenie tuneli i niwelowanie korków bierze się człowiek, który jednocześnie mówi o wysłaniu człowieka na Marsa i nie wydaje się to mrzonką. Świat kręci się coraz szybciej. Jak to rozwiązać...?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

hot