Motoryzacja

Toyota wierzy w wodór: takiego zasięgu na jednym tankowaniu jeszcze nie było

Maciej Sikorski
Toyota wierzy w wodór: takiego zasięgu na jednym tankowaniu jeszcze nie było
11

Energia elektryczna czerpana z akumulatorów to przyszłość motoryzacji - tak przekonuje nas Tesla, nie brakuje firm i specjalistów wygłaszających podobne opinie. Inaczej sprawę przedstawia Toyota i nie poprzestaje na słowach: japoński gigant motoryzacyjny wierzy, że przyszłość mogą stanowić ogniwa wodorowe. Kilka lat temu zaprezentowali światu model auta osobowego Mirai, teraz idą za ciosem. Temat nie kończy się na osobówkach, w pakiecie są jeszcze ciężarówka i autobus.

Toyota postanowiła skupić na sobie uwagę przed rozpoczynającymi się niebawem targami Tokyo Motor Show. Nie sypnęła przy tym garścią informacji, konkretów na temat parametrów pojazdów, cen, dostępności - póki co jest wizja, prototyp i o tym trzeba pamiętać. Zasięg i czas tankowania samochodu, który ma trafić na drogi, dają jednak do myślenia.

Toyota Fine-Comfort Ride to duże auto miejskie, w środku znajdzie się miejsce dla sześciu osób. Co ciekawe, fotele można ustawiać w różny sposób, ludzie będą np. zwróceni twarzami do siebie. Przedstawiały to już inne firmy, wydaje się, że wraz z rozwojem technologii jazdy autonomicznej, producenci coraz bardziej będą się skupiać na przebudowie wnętrza pojazdów. Prototyp marki Toyota zwraca na siebie uwagę głównie za sprawą zasięgu: 1000 km na jednym tankowaniu. A to trwa kilka minut. I na tym ma polegać największa przewaga wodoru w starciu z akumulatorami. Bezemisyjna jazda (efektem ubocznym przetwarzania wodoru na energię jest woda) i osiągi, do których przyzwyczaiły nas samochody z silnikami spalinowymi. Same plusy? Niestety, są i wady.

Pierwszy problem stanowi brak infrastruktury. W Japonii dużo mówi się o napędzie wodorowym, ale liczba stacji tankowania tego paliwa nie przekracza w tym kraju 100 obiektów. Na świecie przedstawia się to jeszcze gorzej. Druga kwestia dotyczy produkcji wodoru: do tego potrzebna jest energia elektryczna i pojawia się pytanie o wydajność całego procesu: po co zużywać energię elektryczną do produkcji wodoru, skoro można nią po prostu "zatankować" samochód? Na to akurat jest odpowiedź: wodór może być dobrym magazynem energii. Gdy instalacje OZE produkują dużo prądu, może on być wykorzystywany do wytwarzania wodoru i w ten sposób nie będzie marnowany. Eksperymenty w tym kierunku trwają już w różnych państwach, m.in. za naszą zachodnią granicą.

Warto dodać, że na targach w Tokio koncern zamierza też przedstawić autobus zasilany wodorem: Sora. W tym przypadku plany są bardziej konkretne: pojazdy tego typu mają pojawić się w sprzedaży w przyszłym roku, flota takich autobusów trafi na tokijskie ulice przed Igrzyskami Olimpijskimi w 2020 roku. Jest i ciężarówka:

Projekt Portal to pełnowymiarowy ciągnik siodłowy, który jest w stanie poruszyć masę 40 ton. Za dostarczanie energii odpowiadają dwa zestawy ogniw paliwowych, takich samych jak te montowane w modelu Mirai. Tutaj zasilają one baterię o pojemności 12 kWh, która to przekazuje energię do dwóch silników umieszczonych na tylnej osi. Dysponują one mocą 670 KM oraz blisko 1800 Nm momentu obrotowego.[źródło]

Japończycy najwyraźniej wciąż wierzą w to, że wodór w motoryzacji ma przed sobą przyszłość. Plany rozwoju w tym kierunku ujęto w Hydrogen Society Roadmap, które przewiduje, że do końca dekady na drogach Kraju Kwitnącej Wiśni pojawi się 40 tysięcy aut zasilanych tym paliwem. Problem polega na tym, że obecnie jest ich 2200. Może być zatem tak, że wizja okaże się mrzonką - niczym nasz plan rozwoju elektromobilności zakładający milion aut elektrycznych w 2025 roku.

Jedno wydaje się pewne: czeka nas ciekawe starcie między dwoma pomysłami na motoryzację przyszłości. Przy tym nie należy wykluczać, że znajdzie się miejsce dla obu projektów...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu