Android

To szansa na drugą młodość dla mojej Moto X – zainstalowałem Android 6 Marshmallow

Konrad Kozłowski
To szansa na drugą młodość dla mojej Moto X – zainstalowałem Android 6 Marshmallow
16

Nieco niespodziewanie dzisiejszego ranka zastałem komunikat o dostępności uaktualnienia dla mojej Motoroli Moto X. Kilka dni temu rozniosła się informacja o pojawieniu się aktualizacji dla użytkowników Indii, ale nie spodziewałem się, że tym razem tak szybko dotrze ona do Europy. Większość ranka tel...

Nieco niespodziewanie dzisiejszego ranka zastałem komunikat o dostępności uaktualnienia dla mojej Motoroli Moto X. Kilka dni temu rozniosła się informacja o pojawieniu się aktualizacji dla użytkowników Indii, ale nie spodziewałem się, że tym razem tak szybko dotrze ona do Europy. Większość ranka telefon spędził więc przeprowadzając ten proces i już od kilku godzin mogę cieszyć się z szansy jakiej Motorola dała swojemu zeszłorocznemu flagowcowi.

Nie będę ukrywał, że w ostatnim czasie Moto X była dla mnie źródłem sporej frustracji. Czasem była winna tylko pośrednio, na przykład, gdy Facebook zupełnie spraprał betę Menadżera stron, która jest po prostu nieużywalna, a czasem nie mogłem znieść długiego czasu uruchamiania innych aplikacji lub nawet wczytywania stron czy... odblokowywania ekranu. Z wielu powodów nosiłem się więc z planami przywrócenia telefonu do ustawień fabrycznych, by pozwolić mu złapać "oddech" i przekonać się, jak długo jeszcze zdoła "pociągnąć" przy tak intensywnym użytkowaniu. Aktualizacja spadła mi więc jak z nieba.

Oprócz instalacji nowej wersji systemu z wieloma ciekawymi dodatkami, które już opisywaliśmy na Antyweb, sam proces aktualizacji najwyraźniej wprowadził też nieco porządku, bo telefon wyraźnie przyspieszył. Decyzja o przeprowadzeniu tzw. wipe'u została więc odroczona. Czy aktualizacja zaskoczyła mnie czymś jeszcze? Owszem, ale muszę też wspomnieć o czymś, czego niespodzianką nie nazwę. Doskonale pamiętam okoliczności, w jakich uaktualniałem ten sam smartfon do Androida 5 Lollipop i sytuacja z niezwykle, a nawet niebezpiecznie nagrzewającą się obudową znów się przydarzyła. Co prawda, telefon znajduje się wtedy na blacie stołu, a nie w moich rękach, lecz pewne obawy się pojawiają i niesmak pozostaje.

Powróćmy do tego, jakie wrażenie wywarł na mnie Marshmallow. Podobnie jak iOS9 nie jest to wersja rewolucyjna, nie wprowadza od razu widocznych, znaczących zmian, lecz ulepsza pewne aspekty tego jak współpracujemy z telefonem. Spodobały mi się nowe sposoby kontrolowania głośności multimediów, alarmów i dzwonka, opcja szybkiego wyciszenia telefonu i delikatnie odświeżona czcionka systemowa w kilku miejscach. Marshmallow to także wyższy poziom bezpieczeństwa, ponieważ Google nareszcie dodało odpowiedni system zarządzenie dostępem aplikacji do konkretnych modułów smartfona czy funkcji systemu.

Nie obyło się bez małego problemu, ponieważ OneDrive zakomunikował mi niepowodzenie dodawania pliku do chmury, na całe szczęście uzasadniając to tak, że jasne było gdzie szukać przyczyny. Naturalnie nie chodziło o co innego, niż dostęp do pamięci dla aplikacji OneDrive'a. Przełączenie jednego suwaczka wystarczyło i problem został zażegnany, ale domyślam się, że pierwsze godziny/dni będą pełne podobnych sytuacji.

Z wiadomych względów nie miałem jeszcze szansy zweryfikować zapowiedzi Google, Motoroli i relacji innych użytkowników, którzy notują po aktualizacji znacznie lub odrobinę lepszy czas pracy na baterii. Prawdę mówiąc, początkowo Moto X (2014) była w stanie towarzyszyć mi przez cały niezwykle aktywny dzień, dopiero pod wieczór przełączając się w tryb oszczędzania energii informowała o potrzebie podłączenia ładowarki. W ciągu ostatnich 3-4 miesięcy sytuacja stała się wręcz nie do zniesienia, bo około godziny 13:00, czyli w 6-7 godzin po odłączeniu od zasilania, wskaźnik naładowania znajdował się w połowie lub poniżej 50%. Z tą kweśti wiążę największe nadzieje na przestrzeni następnych dni i liczę, że się (srogo) nie rozczaruję.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu