Telewizja

To nie są droidy, których szukacie, czyli o reklamie, która nie jest reklamą

Marcin M. Drews

Dziennikarz, pisarz, nauczyciel akademicki, specja...

7

Telewizyjne programy dla dzieci bez reklamy niezdrowej żywności. Hit czy kit? Zdecydowanie to drugie. Gdybym na teście skojarzeniowym zapytany został o Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, odpowiedziałbym bez namysłu: hipokryzja. Innych skojarzeń nie mam. W komunikacie KRRiT z 4 marca czytamy, iż...

Telewizyjne programy dla dzieci bez reklamy niezdrowej żywności. Hit czy kit? Zdecydowanie to drugie. Gdybym na teście skojarzeniowym zapytany został o Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, odpowiedziałbym bez namysłu: hipokryzja. Innych skojarzeń nie mam.

W komunikacie KRRiT z 4 marca czytamy, iż Jan Dworak, Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji skierował do Telewizji Polskiej, Polsatu, TV Puls, nc+, Viacom International Media Networks żądanie złożenia wyjaśnień dotyczących naruszenia artykułu 16b ust 3a ustawy o radiofonii i telewizji. Przepis ten mówi, że audycjom dla dzieci nie powinny towarzyszyć przekazy handlowe dotyczące artykułów spożywczych lub napojów zawierających składniki, których obecność w nadmiernych ilościach w codziennej diecie jest niewskazana.

Generalnie w mojej prywatnej opinii przepis głupi jak but, bo każdy dobrze wie, że w nadmiarze szkodzi absolutnie wszystko (a szczególnie mleko!). Wiemy jednak doskonale, do czego przepis pije. Chodzi tu o tak zwaną niezdrową żywność lub też fast food, czyli napoje gazowane, energetyzujące, hamburgery i, jak przypuszczam, słodycze. Oczywiście ustawa tego nie precyzuje, więc konia z rzędem temu, kto wyrecytuje, co jest żywnością niezdrową, a co nie. Lata temu w doskonałym programie "Klub kwadransowych grubasów" autorka wykazała, że psia puszka jest o wiele zdrowsza i lepiej zbalansowana niż klasyczna konserwa turystyczna dla człowieka. Czy KRRiT zaliczy więc tzw. "tyrolską" do żywności niezdrowej? Bóg jeden raczy wiedzieć... Uznaniowość to wszak rosyjska ruletka, ale:

W ocenie ekspertów spożywanie nadmiernych ilości produktów zawierających dużo tłuszczu, soli i cukru skutkuje niewłaściwą dietą polskich dzieci - mówi Krzysztof Luft, członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. (źródło)

Wychodzi na to, że "tyrolska" się kwalifikuje. Czytajmy jednak dalej:

Wobec braku uniwersalnych i jednoznacznych kryteriów umożliwiających regulatorowi sprawowanie kontroli nad właściwym przestrzeganiem przez nadawców przepisu 16b ust. 3a ustawy o rtv,e, które według powszechnie dostępnej wiedzy, z powodu dużej zawartości niektórych składników nie powinny być reklamowane przy audycjach dla dzieci i zleciła wykonanie specjalistycznej ekspertyzy. (ibidem)

Sobie a muzom, bo przecież nie widzom

Doskonale, że KRRiT wytypowała produkty i napoje. Problem w tym, że ja tego typowania na stronie rady odnaleźć nie mogę. Jako widz nie wiem więc, co według specjalistów z Krajowej Rady Rozgryzania i Trawienia (bo chyba tak należy od dziś ten skrót rozwijać) jest niezdrowe, a co nie.

Pewnym tropem jest tu odwołanie do ekspertyzy, którą sporządziła prof. dr hab. Małgorzata Kozłowska-Wojciechowska z Uniwersytetu Medycznego w Warszawie. W materiale czytamy, że zagrożeniem, utrudniającym prawidłowe kształtowanie zachowań żywieniowych dzieci i młodzieży jest promowanie żywności typu fast food, napojów energetyzujących, prezentowanych jako produkty niezbędne, aby być „energetycznym” i zdolnym do wszelkich wysiłków, również związanych z nauką; napoje gazowane, które jako jedyne ugaszą pragnienie, czy batoniki, które pozwolą „zdobywać góry”. Przekazy te nie zawierają informacji, iż reklamowane produkty dostarczają dużych ilości tłuszczu (nierzadko typu trans), soli, cholesterolu, wysokorafinowanych węglowodanów, czyli odznaczające się wysoką kalorycznością, przy niewielkiej wartości odżywczej. Nie informują młodych odbiorców, że to one odpowiadają chociażby za nadwagę, którą potem rówieśnicy wyśmiewają, powodując kolejne frustracje.

Powiedzmy to sobie szczerze - po tyłku dostaną więc (teoretycznie) Red Bull, Tiger, Coca Cola, Pepsi, McDonald's, Burger King, a może też Pizza Hut i KFC, choć co do tych dwóch pewien nie jestem. O "tyrolskiej" ani słowa (to taki żarcik - zaznaczam, nim mnie za to zaczniecie hejtować).

Wszystko to faktycznie ma sens... Pardon, miałoby sens, gdyby nie fakt urzędniczej schizofrenii. Czy faktycznie KRRiT tak dba o dzieci? Wątpię. Ja tu widzę sposób na zarobienie hajsu poprzez nakładanie kar finansowych. To raz. A dwa, że rada, która kreuje się na obrońcę zdrowia, sama daje producentom furtkę pozwalającą obejść jej zakaz. Moment, napisałem "furtkę"? To zbyt skromne określenie - miałem na myśli przepastne złote wrota, w których zmieściłby się Cthulhu bez rozpychania łokciami. Jak to możliwe? Posłuchajcie opowieści o reklamie, która nie jest reklamą...

Rada mocą silna jest!

Kiedy szturmowcy zatrzymali Luke'a Skywalkera i Obi-Wana wraz z droidami, których poszukiwało Imperium, Kenobi machnął ręką i rzekł: to nie są droidy, któych szukacie. Szturmowcy odstąpili, Luke zadziwił się, a Obi skwitował to stwierdzeniem, iż Moc wywiera wielki wpływ na słabe umysły.

Podobnie silna Mocą jest KRRiT, która z jednej strony gani za niewłaściwe reklamy, a z drugiej te same reklamy uznaje za przekazy, które... reklamami nie są. Dowiedziałem się o tym, składając skargę na TVP. Otóż umiłowana publiczna przerywa według mnie swoje programy reklamami, czego jej absolutnie nie wolno. Nie wierzycie? Obejrzyjcie więc chociażby "Jednego z dziesięciu". W środku program jest przerwany przekazem reklamowym. Jak to możliwe? Zapytałem radę, a ta w odpowiedzi machnęła ręką i odrzekła: to nie jest reklama, której szukasz. Tyle że mój umysł do słabych nie należy, więc sztuczki domorosłych Jedi na mnie nie działają.

Już spieszę z tłumaczeniem, o co w tym wszystkim chodzi. Czy zakaz reklamowania niezdrowej żywności cokolwiek zmieni? Odpowiadam wprost - absolutnie nic. KRRiT stworzyła bowiem wielce kontrowersyjny przepis mówiący, że informacja o sponsorze nie jest reklamą. Żeby Wam to lepiej zobrazować, posłużę się przykładem.

Załóżmy, że Pepsi za 100 tysięcy wykupiła reklamę w porannym bloku programów dla dzieci. Niech to będzie przekaz o treści: pij Pepsi, bo ta gasi pragnienie i daje energię! Taki proceder jest już niemożliwy - rada dba o dzieci, więc zakazuje reklamowania Pepsi dzieciom. Co zrobi koncern? Czy na tym straci? Nic a nic. Podobnie jak telewizyjna stacja. Dzięki wspomnianej furtce Pepsi miast kupować reklamę za 100 tysięcy, tę samą kwotę przeznaczy na sponsoring bloku dla dzieci, a spot, który zobaczą maluchy, będzie brzmiał następująco: sponsorem programu jest producent Pepsi, która gasi pragnienie i daje energię! Według KRRiT taki przekaz reklamą już nie jest!!!

Ale jak to, serio, naprawdę!?

Tak to, serio, naprawdę! Nie wiem, jak nazwiecie to Wy - dla mnie to mariaż hipokryzji i schizofrenii. Dowiedziałem się o tym po złożeniu skargi na TVP w związku z tym, iż według mnie publiczna łamie przepisy, wyświetlając reklamy w środku programu (w skardze wskazałem na moją ulubioną pozycję "Jeden z dziesięciu"). Oto, co napisałem:

Szanowna Rado, zgłaszam stanowczy sprzeciw wobec bezprawnych działań TVP i żądam ukarania stacji za niedozwolone praktyki. Telewizja publiczna nie ma prawa przerywać swoich programów blokami reklamowymi. Tymczasem w przypadku wielu telewizyjnych konkursów (w tym Jeden z dziesięciu) TVP próbuje obejść zakaz. Czyni to, emitując w środku programu, przed finałem, blok reklamowy teoretycznie informujący o sponsorach nagród. Niestety, jest to jawne oszustwo, bowiem rzeczona informacja to reklama sensu stricto, o czym można było się przekonać chociażby 27 stycznia 2013 r. Telewizja publiczna to nie prywatny przedsiębiorca, który może poświęcać czas na próby obchodzenia litery prawa. To absolutny skandal i działanie z premedytcją - wszak wszystkie pogramy podlegają kolaudacji i wszyscy w TVP mają świadomość, że programy są przerywane treścią stricte reklamową, a jedynie opatrzoną napisem, że reklamowany jest sponsor nagród. Jako obywatel RP żądam wyjaśnienia sprawy i pociągnięcia TVP do odpowiedzialności.

Tyle moja skarga. Niezależnie od tego, na ile jest logiczna, KRRiT ma swoje przepisy, wedle których reklama niekoniecznie jest reklamą. To nie są droidy, których szukacie - taki jest mniej więcej sens odpowiedzi, jaką otrzymałem:

Odnośnie poruszonej przez Pana kwestii dotyczącej kryptoreklamy zamieszczonej podczas emisji audycji "Jeden z dziesięciu" w programie TVP2 uprzejmie informuję, iż w myśl art. 17 ust. 1 ww. ustawy odbiorcy powinni zostać wyraźnie poinformowani o sponsorowaniu. Sponsorowane audycje lub inne przekazy są oznaczane przez wskazanie sponsora na ich początku, na końcu oraz w momencie wznowienia po przerwie na reklamę lub telesprzedaż. Wskazanie sponsora o. Pragnę podkreślić, iż informacja o sponsorze nie jest przekazem reklamowym. Biorąc pod uwagę powyższe, nadawca nie naruszył przepisów ww. ustawy.

Czym się więc różni reklama od wskazania sponsora? Nieznacznymi detalami. W tym drugim nie można mówić o rabatach i promocjach. I to w zasadzie tyle. Przekaz Red Bull doda ci skrzydeł! jest więc reklamą. Przekaz program sponsoruje producent napoju Red Bull, który doda ci skrzydeł! już reklamą nie jest. Mało tego - można nim przerwać program w telewizji publicznej. Wszak - powtarzam - to nie reklama.

Sprytne, prawda? To kolejny skarb polskiego prawodawstwa, jaki w moim odczuciu bije na głowę nawet Fiata 126p, który po zamontowaniu kratki staje się samochodem ciężarowym. Jedno pytanie ciśnie mi się tu na usta - czy nasi prawodawcy to kretyni? Czy raczej ludzie, którzy za kretynów uważają nas?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

ReklamaTVPKRRiT