Felietony

To koniec największych betatestów na świecie. Android dojrzał

Tomasz Popielarczyk

Jestem dziennikarzem z wykształcenia, pasji i powo...

175

To koniec, Android uzyskał status wersji stabilnej. Miliony użytkowników na całym świecie z przyjemnością płaciło za możliwość przeprowadzenia testów tego jedynego w swoim rodzaju oprogramowania. Przez minione lata z poświęceniem i zapałem pomagano w pracach nad nim i oto się udało. Z Androida w koń...

To koniec, Android uzyskał status wersji stabilnej. Miliony użytkowników na całym świecie z przyjemnością płaciło za możliwość przeprowadzenia testów tego jedynego w swoim rodzaju oprogramowania. Przez minione lata z poświęceniem i zapałem pomagano w pracach nad nim i oto się udało. Z Androida w końcu da się korzystać.

Google potrzebował 18 wydań (wykluczając te, w których zmieniała się tylko trzecia cyfra) i 7 lat, aby dojść do aktualnego stadium. Android 5.1 Lollipop to system kompletny - dojrzały, dopracowany i taki, jakim powinien być od samego początku. Jasne, o KitKacie pisaliście w podobnym tonie - ktoś powie. I rzeczywiście KitKat był dużym krokiem naprzód na drodze do doskonałości, ale jeszcze sporo mu do niej brakowało. Dopiero wywrócenie interfejsu do góry nogami i wykorzystanie dotychczasowych doświadczeń przyniosło należyte efekty.

Nie piszę to tego tylko przez wzgląd na filozofię, jaka przez te wszystkie lata zdążyła wyewoluować. Dziś Android to platforma uniwersalna dedykowana smartfonom i tabletom, wearables, telewizorom oraz samochodom (a wkrótce również VR-owi). Dzięki temu wszędzie możemy uruchamiać te same aplikacje i synchronizować dane. W połączeniu z wydajnym i elastycznym środowiskiem uruchomieniowym ART oraz zdolnością do wykorzystania mocy obliczeniowej nawet nieprzyzwoicie wydajnych GPU (jak Nvidia Tegra) oraz renderowania bardzo skomplikowanej grafiki.

Dojrzałość Androida widać zupełnie gdzie indziej - w prostych codziennych czynnościach. Chcąc połączyć się z nową siecią WiFi, nie muszę otwierać ekranu ustawień - wszystko odbywa się na pasku stanu. Odblokowywanie mojego urządzenia nie wymaga rysowania wzoru, gdy mam na nadgarstku smartwatcha albo jestem połączony z domową siecią. Mogę wyłączyć powiadomienia na noc i mieć pewność, ze zostaną znów aktywowane wraz z porannym budzikiem. Przede wszystkim jednak Material Design i aplikacje przygotowywane z jego użyciem są niesamowicie intuicyjne, proste w obsłudze i przyjemne dla oka. Dialer nigdy wcześniej nie był tak ładny i praktyczny, a kalendarz przystępny. Czasy czarnego Holo UI, który odrzucał swoim ascetyzmem na szczęście odeszły już w niepamięć.

Inna sprawa to stabilność pracy. W końcu jest ona akceptowalna - choć ciągle nie idealna. Nieprzyjemne niespodzianki zdarzają się jednak zdecydowanie rzadziej. Nie ma już właściwie w ogóle sytuacji, gdy telefon musi być zrestartowany, bo przestaje odpowiadać. Aplikacje też wydają się działać sprawniej - zarówno te nowe z Material Design jak i zupełnie archaiczne i przestarzałe. Z tymi google'owskimi problemów już nie ma. A jeśli takowe się pojawiają - szybko są eliminowane, bo właściwie każda z nich znajduje się w Google Play i może liczyć na regularne aktualizacje. Tak powinno być od samego początku.

W tym wszystkim najbardziej zaskakuje, że przez te wszystkie lata ułomny, zawodzący, niestabilny i mocno drenujący podzespoły system zdobył tak dużą popularność. Lubiliśmy 2.1, uwielbialiśmy 2.3. Zachwycaliśmy się 4.0 i przeżywaliśmy drugą młodość wraz z 4.4. Najwyraźniej nikt w czasie tych premier nie zdawał sobie sprawy, jak dobry może być Android. Właśnie taki się stał i nie potrzebuje niczego więcej. Szkoda tylko, że te wszystkie nakładki graficzne producentów tak skrzętnie ukrywają jego atuty. Odnoszę bowiem wrażenie, że właśnie stały się zupełnie zbędnym dodatkiem.

Zapraszamy na naszą konferencję Generation Mobile

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

GoogleAndroidfelietonhotmobile