Felietony

The Punisher - recenzja. Takiego serialu potrzebowali Netflix i Marvel

Konrad Kozłowski
The Punisher - recenzja. Takiego serialu potrzebowali Netflix i Marvel
4

W piątek, 17 listopada na Netflix zadebiutuje The Punisher. Widzieliśmy już wszystkie odcinki, oto nasza przedpremierowa recenzja pierwszego sezonu Punishera.

Zawiedliście się na Jessice Jones? Rozczarował was Luke Cage? O Iron Fist lepiej żebym nie wspominał? The Defenders stanowili pewne domknięcie, ale wszyscy czekają na niego. Na Punishera.

Nasz ulubiony mściciel 

Gdy po raz pierwszy ujrzeliśmy tę postać w serialu Netflixa byliśmy zachwyceni kreacją Jona Bernthala. Brutalny mściciel pojawił się w Daredevilu i od razu zyskał sympatię widzów, co biorąc pod uwagę jego działania jest na swój sposób zaskakujące. Ale przecież nie po raz pierwszy polubiliśmy kogoś, kto ma dosłownie i w przenośni krew na rękach. Pamiętacie Dextera? No właśnie. Nasz ulubiony seryjny morderca.

Sprawa z Frankiem Castle jest jednak nieco inna. Ukształtowało go jedno konkretne, tragiczne wydarzenie. W jego głowie nie istniała żadna alternatywa, po tym jak z rąk nieznanych mu sprawców zginęła jego rodzina - żona i córka. Po takiej stracie Castle nie jest w stanie się podnieść i jedyną rzeczą, która zaczyna go napędzać, to chęć zemsty. My towarzyszymy mu już po tym, jak udaje mu się zlikwidować ostatnie osoby odpowiedzialne za utratę rodziny. To wcale nie oznacza, że nasz (anty)bohater przejdzie na emeryturę. Jeśli spodziewacie się jednak, że twórcy wiernie ukazali wszystkie wątki opierając się na oryginałach z komiksu, to będziecie odrobinę zawiedzeni. To bardzo luźna adaptacja, w której najważniejszymi punktami są te najbardziej charakterystyczne dla Punishera elementy.

Tym większe było moje zdziwinie, gdy okazało się że i one wykorzystywane są sporadycznie, by nie powiedzieć rzadko. Scenarzysta serialu,  Steve Lightfoot, wpłótł w produkcję poważny problem stresu pourazowego. Wszystko po to, byśmy mogli jak najgłębiej zajrzeć do umysłów osób, które przeszły przez piekło wojny, a to ma nam pozwolić zrozumieć niektóre zachowania głównego bohatera. Frank stara się na nowo ułożyć swoje życie pod fałszywą tożsamością, lecz na swojej drodze spotka Micro - byłego analityka wojskowego, który postanawia go zwerbować. Początkowa niechęć ustępuje miejsca prawie-przyjaźni, czego dowodzą sceny, w których obydwaj panowie rozmawiają nie tylko o kolejnych celach misji. Współpraca z Micro nie tylko rozbudowuje same postacie, ale czyni całą przeprowadzaną wendetę jeszcze ciekawszą do śledzenia.

Tempo akcji zostało dobrze wyważone, choć spodziewam się lawiny negatywnych komentarzy dotyczących pierwszych 4-6 odcinków. Przypomnijmy, że na sezon składa się ich aż 13 i w takiej sytuacji było niezbędne rozłożenie wszystkiego w czasie. Na brak akcji w całym sezonie jednak nie będziemy narzekać - strzelaniny, pościgi są i zachwycają. Przewijają się znane nam postacie - Karen Page, czyli dziennikarka, którą znamy z Daredevila - ale nie brakuje też tych nowych, za co chwała twórcom Punishera. Odwiedzamy co prawda ten sam świat, w którym śledziliśmy losy czterech wspominanych we wstępie superbohaterów, ale nareszcie nie mamy do czynienia z jednym, wyraźnym arcywrogiem - to kolejna przewaga Punishera nad wcześniejszymi produkcjami.

The Punisher naNetflix - nie będziecie zawiedzeni

Z jednej strony otrzymałem serial nieco inny, niż się spodziewałem (zwiastuny są naprawdę mylące), zaś z drugiej cieszę się, że tak się stało. Czy faktycznie bylibyśmy gotowi na 13-godzinną sieczkę na ekranie z przerwami na wspominki? Flashbacki oczywiście są, ale pojawiają się tylko wtedy, gdy są potrzebne i nie ma się wrażenia, że pełnią rolę zapełniaczy. The Punisher to brutalna produkcja, ale nie z powodu wylewającej się z ekranu krwi, bo w tym wszystkim niezwykle istotny jest też ładunek emocjonalny. Taka mieszanka czyni serial niezwykle udanym, dlatego z jeszcze większą niecierpliwością powinniście wyczekiwać piątkowej premiery.

The Punisher trafi na Netflix już 17 listopada.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu