Acer

Test Acera Aspire V15 Nitro. Właśnie tak powinno się robić laptopy do gier?

Tomasz Popielarczyk
Test Acera Aspire V15 Nitro. Właśnie tak powinno się robić laptopy do gier?
24

Gamingowy laptop Acera - jeszcze kilka lat temu słysząc takie określenie popukałbym się w czoło i pobłażliwie uśmiechnął. Marka ta zawsze kojarzyła się (i nadal zresztą kojarzy) z niedrogimi komputerami, którym daleko do ideału. Minione lata przyniosły jednak pewien postęp na tym polu. Acer wyewoluo...

Gamingowy laptop Acera - jeszcze kilka lat temu słysząc takie określenie popukałbym się w czoło i pobłażliwie uśmiechnął. Marka ta zawsze kojarzyła się (i nadal zresztą kojarzy) z niedrogimi komputerami, którym daleko do ideału. Minione lata przyniosły jednak pewien postęp na tym polu. Acer wyewoluował z brzydkiego kaczątka. I choć ciągle nie jest piękny łabędziem, od którego ciężko oderwać wzrok, to zmierza w dobrym kierunku. Premiera laptopów z serii Nitro jest tego dowodem.

Acer Nitro to zupełnie nowa seria komputerów Acera, która ma wprowadzić tajwańską firmę do świata gier komputerowych. Urządzenia te wyróżniają się mocnymi podzespołami, gamingową konstrukcją (aczkolwiek nie odpustową) oraz kilkoma autorskimi technologiami, które mają m.in. odpowiadać za optymalne chłodzenie i zapobiegać throttlingowi. Bliżej opisywałem to przedsięwzięcie kilka tygodni temu na łamach Antyweba. Od tamtego czasu miałem możliwość testowania jednego z tych modeli. Był to egzemplarz przedprodukcyjny, a więc w niektórych miejscach jego działanie oraz wykonanie może nieznacznie odbiegać od tego, co trafi na półki sklepowe.

Wykonanie i design

Sprzet gamingowy ma to do siebie, że często wygląda tak, jakby był żywcem wyciągnięty z kreskówki o osadzonej w dalekiej przyszłości. Nie wiedzieć czemu producenci stylizują obudowy na odrzutowce, poduszkowce i inne -owce. Na siłę próbują nadać im agresywny design i uczynić atrakcyjnymi dla nastolatków. A przecież nie tylko uczniowie gimnazjów są zapalonymi graczami!

Pokrywa komputera jest wykonana w technologii Nanoimprint Lithography. Ma to postać charakterystycznych i przyjemnych w dotyku prążków. Jedynym dodatkowym elementem jest tutaj logo producenta. Całość trzyma jeden szeroki zawias, który ciągnie się przez niemalże całą długość obudowy. W miejscu tym zastosowano srebrne aluminium, na którym wygrawerowano napis "Aspire V Nitro". Klapa chodzi lekko, ale jest bardzo stabilna i pewnie utrzymuje ekran w odpowiedniej pozycji.

Sam wyświetlacz ma przekątną 15,6 cala. Jest to matowa konstrukcja, która dobrze (aczkolwiek nie idealnie) radzi sobie z promieniami słońca. W moim modelu pracowała ona w rozdzielczości 1366 x 768 px (HD), co wydaje się bezsensowne. Po co w ofercie taki model, skoro zastosowane podzespoły z powodzeniem uradzą większość nowoczesnych gier w jakości FHD? Na szczęście Acer ma również takie wersje laptopa, a nawet lepsze, z ekranami 4K. We wszystkich przypadkach mamy do czynienia z matrycą wykonaną w technologii IPS, co gwarantuje bardzo szerokie kąty widzenia. W moim modelu pozostałe parametry również stały na przyzwoitym poziomie. Szczególnie dobre wrażenie zrobił wysoki kontrast oraz nasycenie barw, dzięki czemu obraz nabierał nieco głębi. Do Super AMOLED-ów w tabletach Samsunga się to nie umywa, ale w kategorii laptopów wypada zdecydowanie nieźle. Minusem są dość szerokie ramki wokół ekranu. Wykonano je z plastiku, a więc nie mamy tutaj do czynienia z rozwiązaniem, w którym cały front stanowi jednolita tafla szkła. Szkoda.

Nad ekranem góruje obiektyw kamerki Acer Crystal Eye, która jest w stanie rejestrować wideo w jakości 720p. Producent podkreśla, że model ten posiada certyfikat Skype'a, co przekłada się na wysoką jakość wideokonferencji bez żadnych lagów, echa i innych nieprzyjemnych wypaczeń. Ja szczerze powiedziawszy nie znalazłem tutaj żadnej rewelacji - kamerka działała po prostu dobrze. To chyba... dobrze, co?

Podświetlana na czerwono klawiatura będzie miała swoich zwolenników jak i przeciwników. Czerwień nie uderza tak mocno po oczach po zmroku, ale wydaje mi się, że biel byłaby tutaj bardziej stylowa i neutralna. Kwestia gustu. Poza tym dla mnie skok klawiszy jest zdecydowanie za niski, ale może wynika to z przyzwyczajenia do nieco wyższej klawiatury Della. Same guziczki też nie mają zbyt ergonomicznego kształtu w przypadku Della czy Lenovo są one nieco wgłębione, dzięki czemu lepiej dopasowuje się do nich palec. Tutaj mamy do czynienia z rozwiązaniem zoptymalizowanym przede wszystkim pod kątem gier, a nie pisania i to czuć. Na pewno atutem jest to, że mamy do czynienia z pełnym układem klawiszy wraz z blokiem numerycznym. Niestety żadnych dodatkowych multimedialnych guziczków nie zastosowano, ale może to i lepiej, bo całość jest przez to bardziej minimalistyczna. Rolę tę pełnią natomiast klawisze F1-F12 w połączeniu z przyciskiem Fn.

Gładzik jest duży i obsługuje gesty. Do wydawania poleceń z powodzeniem możemy używać dwóch palców do np. przewijania stron www. Z touchpadem zintegrowano przyciski, ale na szczęście ich wciskanie nie sprawia, że kursor myszy zaczyna przeskakiwać. Jako osoba, która notorycznie korzysta z fizycznych przycisków byłem zadowolony. Swoją drogą zauważyliście te wszystkie odciski palców? Obudowa koszmarnie się palcuje, a gumowana powierzchnia jest trudna w czyszczeniu. Rezultaty są takie, jak widać na załączonych obrazkach.

Spód laptopa to poza czterema gumowymi stopkami szereg otworów dbających o odpowiednią cyrkulację powietrza wewnątrz obudowy. Całą dolną klapę możemy z powodzeniem zdjąć - wystarczy odkręcić 12 rozsianych po całej powierzchni śrubek. Pod spodem w oczy rzucą się nam dwa wentylatory. Spód to również miejsce, gdzie ukryto cztery głośniki działające w systemie Dolby Digital Plus. Dźwięk jest zaskakująco dobry. Byłem pod dużym wrażeniem jego mocy oraz czystości. Niemniej, jeżeli liczycie na soczysty bass, lepiej rozejrzyjcie się za jakimś dodatkowym rozwiązaniem.

Co ze złączami i portami? W testowanym modelu nie rozwiązano tej kwestii zbyt ergonomicznie. Na lewej krawędzi znajdziemy jedynie złącze Kensington Lock. Na przedniej - slot na karty SD. Tył stanowią jedynie otwory wentylacyjne. Po prawej stronie natomiast w oczy rzuca się tłok i ścisk. Tuż obok siebie upchnięto: złącze słuchawkowe, trzy porty USB 3.0, port HDMI, interfejs Ethernet, diody zasilania i ładowania oraz złącze zasilacza. Już na pierwszy rzut oka widać, że w przypadku nieco większych wtyczek będzie duży problem z pomieszczeniem ich wszystkich tutaj. Niemniej warto też zauważyć i pochwalić Acera za grubość całej konstrukcji. Nie jest to ciężki potwór, jak chociażby modele z serii ROG ASUS-a. Konstrukcja mierzy zaledwie 2,5 cm grubości, co jest fantastycznym dokonaniem. A za tym idzie zaskakująco niska waga - 2,4 kg. Acerowi udało się niemożliwe - stworzenie kompaktowego potwora do grania. Tylko czy aby taka konstrukcja nie odbija się negatywnie na kulturze pracy?

Windows 8.1 i aplikacje Acera

Windows 8.1 jaki jest każdy widzi. Systemu Microsoftu nikomu przedstawiać raczej nie trzeba, więc nie będę się na jego temat rozwodził. Zamiast tego chciałbym zwrócić uwagę na crapwa... to znaczy dodatki producenta, które mają uczynić korzystanie z nowego komputera łatwiejszym i przyjemniejszym. Na liście rzeczy, które trzeba odinstalować tuż po wyjęciu komputera z pudełka znajdziemy pakiet zabezpieczający McAfee,  który jest stałym gościem nowych systemów. Oprócz niego Acer postawił głównie na własne produkty. Aplikacje takie, jak: Acer Photo, Acer Docs, Acer PowerManagement, Acer VideoPlayer czy Acer RemoteFiles mogą, choć nie muszą okazać się przydatne. Większość z nich wymaga do działania konta w chmurze producenta. W konsekwencji daje nam to dostęp do bezpłatnej przestrzeni na pliki, a także szeregu innych usług, jak np. szybka synchronizacja danych z urządzeniami mobilnymi, które również mają dostęp do tej usługi.

Nie zaobserwowałem, żeby w jakiś rażący sposób dodatkowe aplikacje obciążały system i spowalniały działanie komputera. Być może wynika to po prostu z tego, że jest to topowa maszyna o mocno wyśrubowanych parametrach, a może po prostu ze specyfiki zainstalowanych programów. Większość z nich to bowiem stosunkowo proste produkcje o wyspecjalizowanym działaniu. Bardzo łatwo się ich pozbyć z systemu bez większego uszczerbku na stabilności.

Warto wspomnieć jeszcze o dodatkowym panelu na pasku zadań, który ma pełnić rolę launchera i zastępować tradycyjne menu Start. Dla kogoś, kto ma awersję do kafelków, będzie to pewnie fajne rozwiązanie. Ja nie znalazłem w nim nic przydatnego. Za to o wiele bardziej spodobał mi się wysuwany zza prawej krawędzi panel z podręcznymi ustawieniami. Pozwala on szybko zarządzać modułami łączności, uruchamiać hotspot WiFi, a także zmieniać kilka dodatkowych ustawień dotyczących wyświetlania.

Na sam koniec warto jeszcze wspomnieć o programach do oszczędzania energii oraz szybki zarządzaniu kopiami zapasowymi. To raczej standardowe aplikacje, których darmowe odpowiedniki pewnie znajdziemy gdzieś tam w sieci. To, co mi się rzuciło w oczy to jednak bardzo estetyczne wykonanie. Programy mają prosty i przejrzysty interfejs w języku polskim. Są szybkie i trudno je nazwać zasobożernymi.

Wydajność i kultura pracy

Wygląd wyglądem, system systemem, ale nie odpowiedziałem na najważniejsze pytanie - jak to działa? A działa fantastycznie. Pozwoliłem sobie sprawdzić wydajność za pomocą kilku benchmarków, z których wyniki zamieszczam poniżej. Połączenie Core i7-4710HQ z 12 GB RAM-u (zauważyliście, że to kości dwóch różnych producentów?), dyskiem SSD 256 GB (+ 500 GB HDD) i kartą graficzną GeForce GTX 860M dało świetne rezultaty. A na tym atuty techniczne tej konstrukcji się nie kończą, bo producent zadbał też o dwuzakresowe WiFi zgodne ze standardem MIMO 802.11 ac, a także moduł Bluetooth 4.0.

Laptop posiada zintegrowaną kartę Intel HD Graphics 4600, na której pracuje po odłączeniu zasilania. W wymagających scenariuszach aktywowana jest GeForce GTX 860M z 2 GB pamięci GDDR5. To solidny układ, który spokojnie daje sobie radę z większością najnowszych gier na najwyższych ustawieniach.

W praktyce Battlefield 4 na maksymalnych detalach działał ze średnią płynnością 68 kl/s. W przypadku Wolfensteina: The New Order zanotowałem 50 kl/s. W Watch Dogs było gorzej - rozgrywka odbywała się ze średnią płynnością 35 kl/s. W Risen 3 miałem 41 kl/s, zaś w Thiefie 42 kl/s. GRID: Autosport działał z 70 kl/s, a w Crysis 3 wyciągnąłem niespełna 50 kl/s. Warto jednak zauważyć, ze te fantastyczne wyniki dotyczą rozgrywki w rozdzielczości 1366 x 768, a więc maksymalnej, na jaką pozwalała matryca. W przypadku FHD zapewne wygląda to zauważalnie gorzej i warto o tym pamiętać.

Dwa wbudowane dyski twarde również dają sobie radę. Za SSD odpowiada Toshiba, natomiast producentem HDD w tym modelu jest Western Digital. Wyniki są przeciętne. Nie nazwałbym ich rewelacyjnymi, ale też nie odstają jakoś znacząco na minus. Solidna średnia półka.

Komputer działa zaskakująco cicho. W trakcie spoczynku trudno wyłapać dźwięk kręcących się wiatraków. Dopiero gdy damy popalić podzespołom i uruchomimy wymagającą grę od czasu do czasu wejdą one na pełne obroty i zaczną wyraźnie szumieć. Nie jest to jednak zbyt dokuczliwe. Wentylatory dobrze spełniają swoją rolę, choć w przypadku Thiefa i Alien Rage zanotowałem delikatny throttling, który skutkował zauważalnym spadkiem płynności rozgrywki. Producent zapewnia, że to niemożliwe i w finalnej, wprowadzonej na półki sklepowe wersji urządzenia nie będzie po nim śladu. Oby.

Sama obudowa nagrzewa się w sposób bardzo korzystny dla użytkownika. W miejscu na nadgarstki jest bowiem stale chłodna i praktycznie nigdy nie przekracza komfortowych 30 stopni. Tylna część (szczególnie w centrum) w trakcie grania nagrzewa się niemiłosiernie. Zanotowałem tutaj momentami nawet 59 stopni Celsjusza.

Połączenie procesora o TDP 47 W musiało odbić się na czasie pracy. I faktycznie - zwykłe przeglądanie stron www z włączonym WiFi i jasnością ekranu ustawioną na 50 proc. rozładowało akumulator już po niespełna 4 godzinach. Film w jakości Full HD uruchomiony w odtwarzaczu VLC zbił ten wynik do niecałych 3 godzin. Zaryzykowałem i uruchomiłem na baterii Battlefielda 4 - sprzęt rozładował się już po godzinie, a i sama rozgrywka przypominała raczej pokaz slajdów. Bez kabla zatem ani rusz. Bateria jest tutaj tak naprawdę zaledwie dodatkiem, który podtrzyma zasilanie w przypadku awarii prądu. Nie łudźmy się jednak, że wykorzystamy Acera V15 Nitro jako sprzęt mobilny.

Podsumowanie

Idealny komputer dla gracza? Do takiej oceny testowanemu Acerowi V15 Nitro trochę zabrakło. To bez wątpienia świetny sprzęt, który pozytywnie zaskakuje na wielu polach. Szczególnie dobre wrażenie zrobiła na mnie konstrukcja, która jest prosta, estetyczna i solidna. Acer zastosował dobrej jakości materiały, zadbał o odpowiednią smukłość i wagę. Pozytywne wrażenie psuje jedynie niezbyt ergonomiczne rozlokowanie portów, które tłoczą się na prawej krawędzi. Dobre wrażenie robią też podświetlana klawiatura oraz zaskakująco wygodny touchpad. Rozczarował mnie trochę sam ekran, ale to jedynie ze względu na to, że trafił mi się model z matrycą HD. Myślę, że w przypadku wersji FHD nie mógłbym tutaj napisać złego słowa.

Pod względem wydajności i kultury pracy również wygląda to znakomicie. A właściwie mam taką nadzieję, bo ostatecznie trudno mi jednoznacznie ocenić, czy w egzemplarzach dostępnych na półkach sklepowych będzie występował throttling. Na innych polach testowany laptop radzi sobie naprawdę przyzwoicie i powinien być dobrym kompanem do gier. Oczywiście musicie być świadomi, że pewnych rzeczy, jak chociażby czas pracy na baterii, który nigdy nie przekroczył w moim przypadku 4 godzin, przeskoczyć się nie da. Wynagradza to jednak bardzo ciche działanie i optymalnie nagrzewająca się obudowa (niemniej nie polecam brać sprzętu na kolana).

Acer może nie dokonał w tym aspekcie jakiejś rewolucji, ale stworzył sprzęt, który nie tylko świetnie wygląda ale też dobrze działa. Bez tych wszystkich świecidełek, agresywnych logotypów i bajkowych wstawek, które sprawiają, że wstydzimy się wyjąć publicznie naszego komputera za kilka tysięcy złotych.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu