Motoryzacja

Tesla nie bierze jeńców: od zera do setki w 2,5 sekundy. Firma rzuca wyzwanie Ferrari

Maciej Sikorski
Tesla nie bierze jeńców: od zera do setki w 2,5 sekundy. Firma rzuca wyzwanie Ferrari
41

Z Teslą jak z Uberem: tydzień bez niej, tydzień stracony. Niedawno pisałem o planach firmy dotyczących tworzenia autobusów i ciężarówek, tym razem warto przyjrzeć się ostatniej premierze amerykańskiej korporacji - to akumulator. Najlepszy w historii tego producenta. Największy. Poprawia nie tylko zasięg aut, ale też ich przyspieszenie, sprawia, że sedan może się pochwalić osiągami, które wcześniej były zarezerwowane dla luksusowych samochodów produkowanych dla wąskiej grupy odbiorców i w mocno ograniczonej liczbie.

Tesla Model S nie jest pojazdem nowym, znamy go do lat, jeśli kogoś stać, może kupić auto bez większych problemów. Firma jednak ciągle ulepsza samochód, pakując do niego nie tylko świeże oprogramowanie, ale i lepsze komponenty. Przykładem nowy akumulator. Rynek czekał na ten element już od kilku miesięcy, w końcu przyszedł czas na spotkanie z dziennikarzami, prezentację i garść szczegółów. Garść, która sprawi, że część obecnych i przyszłych klientów Tesli sięga już po portfel lub książeczkę czekową.

Do setki w 2,5 sekundy

Amerykański producent zapowiedział nowe samochody: Tesla Model S P100D oraz Model X P100D. Wcześniej topowe wersje miały w oznaczeniu liczbę 90. Oznacza ona liczbę kWh i dla przeciętnego zjadacza chleba przeskok wydaje się nieduży (zwłaszcza za takie pieniądze, o czym za chwilę), ale dla fanów tej marki i pasjonatów dużych prędkości różnica może być znacząca.

Tesla Model S P100D rozpędza się do setki (60 mil na godzinę) w 2,5 sekundy. Starszej wersji wyczyn ten zajmował - uwaga, uwaga - 2,8 sekundy. Udało się zatem poprawić wynik o 0,3 sekundy. Ponownie przywołam przeciętnego zjadacza chleba i napiszę, że dla niego różnica nie istnieje. Dla tysięcy, a może i milionów ludzi na świecie ma to jednak znaczenie. Kolosalne znaczenie. Tesla przekonuje, że szybsze są jedynie dwa pojazdy produkowane seryjnie: LaFerrari oraz Porsche 918 Spyder. Sęk w tym, że te pojazdy nie zjeżdżają już z taśm fabrycznych, były autami "kompaktowymi" i kosztowały znacznie więcej. Samochód Tesli pomieści całą rodzinę z bagażem i stać na niego przedstawiciela klasy średniej. Firma osiągnęła zatem coś, czego nie udało się zrealizować Włochom czy Niemcom.

Tesla Model X P100D rozpędza się od zera do setki w 2,9 sekundy, co też robi wrażenie, gdy pomyśli się, jaka to klasa samochodu, jaka jest jego masa i cena. Skoro już przy cenach jesteśmy. SUV z nowym akumulatorem ma startować z poziomu 135,5 tysiąca dolarów, sedan to wydatek rzędu 134,5 tysiąca dolarów. Osoby, które kupiły starsze modele mogą czuć się zawiedzione. Niby tak, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by... udoskonaliły swoje auta. Chociaż to nie do końca prawda - na przeszkodzie stoją pieniądze. Klienci, którzy zamówili już wersje P90D, ale jeszcze ich nie otrzymali, mogą dopłacić 10 tysiecy dolarów, by otrzymać lepszą baterię. Kierowcy użytkujący swoje Tesle mogą natomiast skusić się na wymianę akumulatora. Koszt? 20 tysięcy dolarów. Kupa kasy, nowy samochód średniej klasy. Jeżeli jednak kogoś stać, pewnie się skusi. Zwłaszcza, że nie tylko o szybkość tu chodzi.

Tesla Model S pokona już ponad 500 km

Lepsza bateria to większy zasięg. W przyapdku wersji P100D wzrasta on do 315 mil, czyli przekracza 500 km. Oczywiście uda się go osiągnąć, jeśli nie będzie się korzystać z Ludicrous Mode, czyli wspomnianego mega przyspieszenia co kilkanaście kilometrów. Zabawa pewnie przednia, ale drenuje akumulator. Spora część kierowców może być bardziej zadowolona z tego zasięgu niż z turbodoładowania. Bo pół tysiąca kilometrów brzmi już całkiem sensownie. Jasne, nie da się na tym zajechać z Polski do Chorwacji podczas wakacji, ale w codziennym użytkowaniu zasięg wydaje się naprawdę sensowy. Nawet w jeździe po Polsce daje to spore możliwości. Tesla zapewnia, że przy korzystnych warunkach na jednym ładowaniu można już pokonać trasę z Los Angeles do San Francisco, a to może mieć naprawdę duże znacznie - ważna trasa w mateczniku firmy.

Minusem pozostaje dostępność, firma nie ukrywa, że tygodniowo będzie produkować jedynie kilkaset sztuk akumulatora. Przynajmniej na razie - powinno się to zmienić, gdy pełną parą ruszy Gigafactory. A póki co Tesla może być z siebie dumna, bo znowu przyciągnęła uwagę rynku i zrobiła świetną reklamę elektrykom: zobaczcie co potrafią te samochody (o ile mają nasze logo na masce) - są piekielnie szybkie, a przy tym nie odznaczają się ograniczeniami w postaci zaledwie dwóch siedzeń i braku sensownego bagażnika. To może działać na ludzką wyobraźnię, napędzać popyt.

Przy okazji warto przypomnieć tekst, który opublikowałem kilka tygodni temu, opisywałem w nim sytuację, gdy klient może kupić Teslę taniej, ale z blokadą części akumulatora - jeśli dopłaci kilka tysięcy dolarów, blokada znika. Wspominając tamten wpis i patrząc na najświeższe doniesienia, zastanawiam się, jakie akumulatory Tesla mogłaby już dzisiaj zaproponować kierowcom, gdyby bardzo mocno się postarała i odstawiła na boczny tor kwestie "dorabiania" na tych ulepszeniach. Różnice byłyby niewielkie, czy moglibyśmy mówić o poważnym przeskoku?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

tesla model sRekordAkumulator