Felietony

Telewizja uparcie trwa przy swoim - tracą na tym wszyscy

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

36

Czasami odnoszę wrażenie, że dla wielu osób istotniejsza staje się lista pozycji brakujących w katalogu usług VOD, aniżeli tych, które można i warto obejrzeć. W stosunku do tego, jak wyglądał rynek VOD w naszym kraju przed dwoma czy trzema laty, żyjemy w prawdziwym eldorado z Netflixem, ShowMaxem, (Amazon Prime Video) na czele, ale i lokalnymy serwisami, które znacznie poprawiły się w tym okresie.

Choć wolę dostrzegać te pozytywne strony rozwoju rynku, to nie da się przeoczyć i zignorować niektórych ubytków, nad którymi nikt nie ma ochoty się pochylić. Częściowo przyznam więc rację tym, którzy narzekają na braki w ofertach, ale wiedzmy, że to nie do końca wina tych, którzy za VOD są odpowiedzialni.

Przekonać się o tym można przeglądając program kilku kanałów, których najważniejszą częścią ramówki są seriale. Tutaj nie ma reguły, bo prawa na wyłączność do przeróżnych tytułów posiadają telewizja publiczna i kanały premium. Mam tu na myśli produkcje klasyczne, czyli te w stylu MacGyvera czy Drużyny A, ale i te emitowane aktualnie, jak The Big Bang Theory. Lista zawiera wiele, wiele więcej podpunktów i gdy przepytałem naszą redakcję, czego brakuje im w serwisach VOD, to padło wiele tytułów z lat '80 czy '90, na które wciąż można się natknąć w telewizji. Przyjaciele (Friends), Zwariowany świat Malcolma, Boston Legal, Knight Rider (Nieustraszony), Strażnik Teksasu. Można by wymieniać (prawie) w nieskończoność.

Część z nich sam zobaczyłbym z ogromną ochotą po raz kolejny, ale jedynym rozwiązaniem pozostaje dostosowywanie się do godzin emisji lub wypełnianie dysku nagrywarki DVR w dekoderze i liczenie na to, że konkretna stacja pokaże wszystkie odcinki i to w poprawnej kolejności. Z tym bywa różnie, jak wszyscy wiemy, a przecież nie wspomniałem jeszcze o innych problemach, czyli jakości oraz wersjach językowych. Rozdzielczość SD, format 4:3 i lektor, to standard.

 

Ale nie brakuje też nowszych tytułów, które nie trafiają do VOD - wystarzy przejrzeć ramówkę jednego z kanałów komediowych, by poznać tylko wierzchołek góry lodowej. Wspomniane The Big Bang Theory, czy Two and Half Men i Przyjaciół znajdziemy tylko tam, a o wersji online i na życzenie musimy zapomnieć. Wątpię w to, by ktokolwiek skuszony dzisiejszą ramówką Comedy Central był zainteresowany wykupieniem pakietu telewizyjnego u któregokolwiek z operatorów - kablówki, telewizji satelitarnej czy w internecie. Wyczekiwanie na emisję poszczególnych odcinków już (prawie) nikomu nie odpowiada, a taka sytuacja blokuje innym dostawcom możliwość zaofereowania tychże tytułów na swoich platformach. I tracimy na tym wszyscy, bo telewizja linearna dla coraz większej grupy osób to zwykły przeżytek, bo serwisy VOD nie mogą zachęcić niektórych widzów do wykupienia subskrypcji, a widzowie nie mogą oglądać ulubionych tytułów wtedy, kiedy chcą i gdzie chcą.

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu