Europa

Rozbił się Airlander 10. Największy statek powietrzny świata złamał się na pół

Maciej Sikorski
Rozbił się Airlander 10. Największy statek powietrzny świata złamał się na pół
14

Czy sterowce wrócą na nasze niebo? Jeszcze niedawno wydawało się, że tak, miała to zapewnić m.in. firma Hybrid Air Vehicles, która od kilku lat pracuje nad maszyną Airlander 10. W ostatnich dniach jednostka zaliczyła udany lot, by niedługo później... ulec poważnemu wypadkowi. Zniszczenia są ponoć duże, statek miał się złamać na pół. Jak wpłynie to na plany firmy? Ta najpierw musi poznać przyczyny zdarzenia i jego skutki.

Airlander 10 to projekt, którego korzenie sięgają... A jakże: armii. Był tworzony na potrzeby amerykańskiego wojska, lecz po cięciach budżetowych zrezygnowano z tego rozwiązania. Prace kontynuowano, lecz tym razem celem miało być stworzenie maszyny do zadań głównie cywilnych. Pisałem o nim kilka kwartałów temu, wspominałem wówczas, że ta jednostka ma ponad 90 metrów długości i waży 20 ton. Jest w stanie podnieść ładunek o masie 10 ton, w czym pomaga kilkadziesiąt tysięcy metrów sześciennych helu. Sterowiec może się poruszać z prędkością do 150 km/h i wznosić na wysokość 6 km.

Airlander 10 to projekt, którego korzenie sięgają... A jakże: armii. Był tworzony na potrzeby amerykańskiego wojska, lecz po cięciach budżetowych zrezygnowano z tego rozwiązania. Prace kontynuowano, lecz tym razem celem miało być stworzenie maszyny do zadań głównie cywilnych. Pisałem o nim kilka kwartałów temu, wspominałem wówczas, że ta jednostka ma ponad 90 metrów długości i waży 20 ton. Jest w stanie podnieść ładunek o masie 10 ton, w czym pomaga kilkadziesiąt tysięcy metrów sześciennych helu. Sterowiec może się poruszać z prędkością do 150 km/h i wznosić na wysokość 6 km.

Technicznie tworzenie takich olbrzymów jest możliwe, ale ktoś spyta: po co to robić? Przecież one nie zastąpią samolotów jako środka komunikacji. To prawda, sterowiec nie będzie latał tak szybko, jak odrzutowiec. Może jednak obsługiwać trudno dostępne miejsca, przebywać długo w powietrzu i ułatwiać transport. Wspomina się, że taki wehikuł mógłby pomagać w misjach ratunkowych, służyć w wojsku (owszem, jest dużym i łatwym celem, ale kule podobno nie są mu straszne – z podziurawionym poszyciem może lecieć nawet przez kilka godzin), to dobra platforma badawcza. I świetny sprzęt do turystyki.[źródło]

Zastosowań dla takiej jednostki znalazłoby się naprawdę sporo. Jest jeden warunek: musi latać i robić to w sposób bezpieczny. I tu pojawia się problem. Jeszcze latem ubiegłego roku dowiedzieliśmy się o wypadku tej jednostki - zaczepiła ponoć o linie wysokiego napięcia i uderzyła w ziemię przednią częścią. Poważnym uszkodzeniom uległa m.in. kabina pilota. Na szczęście ludzie nie ucierpieli, a maszyna wybudowana za 25 mln funtów nadawała się do remontu. Czy podobnie będzie i tym razem.

Niedawno rozpoczęła się kolejna faza testów sterowca: Airlander 10 miał latać wyżej, szybciej i dalej. Coś poszło jednak nie po myśli twórców - jednostka zerwała się z liny cumowniczej, a to spowodowało uruchomienie systemów bezpieczeństwa. Zaczęto uwalniać hel, maszyna runęła na ziemię. Efekt? Według świadków, sterowiec złamał się na pół. To już nie są lekkie uszkodzenia, wprost mówi się o tym, że kontynuowanie projektu stanęło pod znakiem zapytania. Co na to firma?

Informuje, że musi się zapoznać z przyczynami wypadku oraz jego efektami, by podjąć kolejne kroki. Jednocześnie podała do wiadomości, iż w Airlander 10 testowano zupełnie nowe rozwiązania. Czy to doprowadziło do kraksy? Trudno stwierdzić. Oczywistym stało się jednak, że loty nad Wielką Brytanią, podczas których fani sterowców, awiacji, ale i ludzie niezainteresowani tematem, mieli poznać maszynę, raczej nie dojdą do skutku. Przynajmniej nie w najbliższym czasie.

Kolejny wypadek, który przekreśli rozwój jednostek tego typu i zamknie ten rozdział, być może na stałe? Oby nie - miejmy nadzieję, że firma szybko wyciągnie wnioski z tych wydarzeń i przekona inwestorów, że nie wydarzyło się nic wielkiego. Przynajmniej w kontekście całego projektu.

Grafika tytułowa: facebook.com

Technicznie tworzenie takich olbrzymów jest możliwe, ale ktoś spyta: po co to robić? Przecież one nie zastąpią samolotów jako środka komunikacji. To prawda, sterowiec nie będzie latał tak szybko, jak odrzutowiec. Może jednak obsługiwać trudno dostępne miejsca, przebywać długo w powietrzu i ułatwiać transport. Wspomina się, że taki wehikuł mógłby pomagać w misjach ratunkowych, służyć w wojsku (owszem, jest dużym i łatwym celem, ale kule podobno nie są mu straszne – z podziurawionym poszyciem może lecieć nawet przez kilka godzin), to dobra platforma badawcza. I świetny sprzęt do turystyki.[źródło]

Zastosowań dla takiej jednostki znalazłoby się naprawdę sporo. Jest jeden warunek: musi latać i robić to w sposób bezpieczny. I tu pojawia się problem. Jeszcze latem ubiegłego roku dowiedzieliśmy się o wypadku tej jednostki - zaczepiła ponoć o linie wysokiego napięcia i uderzyła w ziemię przednią częścią. Poważnym uszkodzeniom uległa m.in. kabina pilota. Na szczęście ludzie nie ucierpieli, a maszyna wybudowana za 25 mln funtów nadawała się do remontu. Czy podobnie będzie i tym razem.

Airlander 10 to projekt, którego korzenie sięgają... A jakże: armii. Był tworzony na potrzeby amerykańskiego wojska, lecz po cięciach budżetowych zrezygnowano z tego rozwiązania. Prace kontynuowano, lecz tym razem celem miało być stworzenie maszyny do zadań głównie cywilnych. Pisałem o nim kilka kwartałów temu, wspominałem wówczas, że ta jednostka ma ponad 90 metrów długości i waży 20 ton. Jest w stanie podnieść ładunek o masie 10 ton, w czym pomaga kilkadziesiąt tysięcy metrów sześciennych helu. Sterowiec może się poruszać z prędkością do 150 km/h i wznosić na wysokość 6 km.

Technicznie tworzenie takich olbrzymów jest możliwe, ale ktoś spyta: po co to robić? Przecież one nie zastąpią samolotów jako środka komunikacji. To prawda, sterowiec nie będzie latał tak szybko, jak odrzutowiec. Może jednak obsługiwać trudno dostępne miejsca, przebywać długo w powietrzu i ułatwiać transport. Wspomina się, że taki wehikuł mógłby pomagać w misjach ratunkowych, służyć w wojsku (owszem, jest dużym i łatwym celem, ale kule podobno nie są mu straszne – z podziurawionym poszyciem może lecieć nawet przez kilka godzin), to dobra platforma badawcza. I świetny sprzęt do turystyki.[źródło]

Zastosowań dla takiej jednostki znalazłoby się naprawdę sporo. Jest jeden warunek: musi latać i robić to w sposób bezpieczny. I tu pojawia się problem. Jeszcze latem ubiegłego roku dowiedzieliśmy się o wypadku tej jednostki - zaczepiła ponoć o linie wysokiego napięcia i uderzyła w ziemię przednią częścią. Poważnym uszkodzeniom uległa m.in. kabina pilota. Na szczęście ludzie nie ucierpieli, a maszyna wybudowana za 25 mln funtów nadawała się do remontu. Czy podobnie będzie i tym razem.

Niedawno rozpoczęła się kolejna faza testów sterowca: Airlander 10 miał latać wyżej, szybciej i dalej. Coś poszło jednak nie po myśli twórców - jednostka zerwała się z liny cumowniczej, a to spowodowało uruchomienie systemów bezpieczeństwa. Zaczęto uwalniać hel, maszyna runęła na ziemię. Efekt? Według świadków, sterowiec złamał się na pół. To już nie są lekkie uszkodzenia, wprost mówi się o tym, że kontynuowanie projektu stanęło pod znakiem zapytania. Co na to firma?

Informuje, że musi się zapoznać z przyczynami wypadku oraz jego efektami, by podjąć kolejne kroki. Jednocześnie podała do wiadomości, iż w Airlander 10 testowano zupełnie nowe rozwiązania. Czy to doprowadziło do kraksy? Trudno stwierdzić. Oczywistym stało się jednak, że loty nad Wielką Brytanią, podczas których fani sterowców, awiacji, ale i ludzie niezainteresowani tematem, mieli poznać maszynę, raczej nie dojdą do skutku. Przynajmniej nie w najbliższym czasie.

Kolejny wypadek, który przekreśli rozwój jednostek tego typu i zamknie ten rozdział, być może na stałe? Oby nie - miejmy nadzieję, że firma szybko wyciągnie wnioski z tych wydarzeń i przekona inwestorów, że nie wydarzyło się nic wielkiego. Przynajmniej w kontekście całego projektu.

Grafika tytułowa: facebook.com

Niedawno rozpoczęła się kolejna faza testów sterowca: Airlander 10 miał latać wyżej, szybciej i dalej. Coś poszło jednak nie po myśli twórców - jednostka zerwała się z liny cumowniczej, a to spowodowało uruchomienie systemów bezpieczeństwa. Zaczęto uwalniać hel, maszyna runęła na ziemię. Efekt? Według świadków, sterowiec złamał się na pół. To już nie są lekkie uszkodzenia, wprost mówi się o tym, że kontynuowanie projektu stanęło pod znakiem zapytania. Co na to firma?

Informuje, że musi się zapoznać z przyczynami wypadku oraz jego efektami, by podjąć kolejne kroki. Jednocześnie podała do wiadomości, iż w Airlander 10 testowano zupełnie nowe rozwiązania. Czy to doprowadziło do kraksy? Trudno stwierdzić. Oczywistym stało się jednak, że loty nad Wielką Brytanią, podczas których fani sterowców, awiacji, ale i ludzie niezainteresowani tematem, mieli poznać maszynę, raczej nie dojdą do skutku. Przynajmniej nie w najbliższym czasie.

Kolejny wypadek, który przekreśli rozwój jednostek tego typu i zamknie ten rozdział, być może na stałe? Oby nie - miejmy nadzieję, że firma szybko wyciągnie wnioski z tych wydarzeń i przekona inwestorów, że nie wydarzyło się nic wielkiego. Przynajmniej w kontekście całego projektu.

Grafika tytułowa: facebook.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu