Apple

Samsung i Apple w odwrocie, Chińczycy atakują

Maciej Sikorski
Samsung i Apple w odwrocie, Chińczycy atakują
28

Szybko zbliżamy się do kolejnej granicy sektora mobilnego: w tym kwartale na rynek może trafić 300 mln smartfonów. Sporo, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę, jak młoda jest to branża. O ewentualnym rekordzie będę jednak pisał za kilka miesięcy – tymczasem zajmę się poprzednim kwartałem, w którym spr...

Szybko zbliżamy się do kolejnej granicy sektora mobilnego: w tym kwartale na rynek może trafić 300 mln smartfonów. Sporo, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę, jak młoda jest to branża. O ewentualnym rekordzie będę jednak pisał za kilka miesięcy – tymczasem zajmę się poprzednim kwartałem, w którym sprzedano blisko 300 mln inteligentnych telefonów. Liderem pozostał Samsung, ale nie da się ukryć, że pozycje tego producenta zostały mocno podkopane.

Jak już wspomniałem, w poprzednim kwartale sprzedano prawie 300 mln smartfonów (295,3 mln sztuk). W analogicznym okresie roku 2013 było to 240 mln słuchawek. Oznacza to ponad 23-procentowy wzrost sprzedaży – ten segment rynku mobilnego nadal dynamicznie się rozwija. Wolniej, niż miało to miejsce w poprzednich kwartałach/latach, zapewne w przyszłości zauważymy hamowanie dynamiki sprzedaży, ale póki co producenci nie mogą narzekać na klientów i szeroko pojęty rynek – popyt jest i niektórzy to wykorzystują.

Czy w gronie tym znalazł się Samsung? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony należy podkreślić, że koreański producent sprzedał w poprzednim kwartale prawie 75 mln inteligentnych telefonów, to pozwoliło mu zająć ponad ¼ rynku. Firma nadal pozostaje niekwestionowanym liderem segmentu, zarabia na nim olbrzymie pieniądze i może się pochwalić np. największą sprzedażą smartfonów na rynku chińskim – to spore osiągnięcie w kraju, który wydał na świat pokaźną liczbę mocnych i ciągle rosnących w siłę producentów smartfonów. Na tym pięknym obrazku pojawiła się jednak rysa.

Ową skazę ciężko uznać za mało istotną – Samsung nie tylko stracił rynkowe udziały (wystarczy wspomnieć, że w II kwartale 2013 roku firma kontrolowała blisko 1/3 dostaw smartfonów na globalny rynek), firma zanotowała też spadek sprzedaży. Popyt na inteligentne telefony rośnie, wielu producentów cieszy się sporymi wzrostami sprzedaży, a Samsung notuje spadki. W poprzednim kwartale Koreańczycy sprzedali kilka milionów słuchawek mniej, niż w drugim kwartale 2013 roku. Przedstawiciele firmy przygotowywali media i swoich akcjonariuszy na taki scenariusz, przy okazji omawiania wyników kwartalnych wspominano, że gorsze rezultaty to efekt słabszych osiągnięć na rynku mobilnym (zwłaszcza w segmencie smartfonów), ale dane zaprezentowane przez IDC i tak dziwią – wynika z nich dość wyraźnie, że dominująca pozycja Samsunga może stopnieć w zaledwie kilka lat.

Niektórzy chyba w końcu zdadzą sobie sprawę z tego, że koreański gigant nie podporządkował sobie tej branży po wsze czasy – skoro wcześniej mocne pozycje mogły utracić firmy Nokia, BlackBerry (dawniej RIM) czy HTC, to teraz podobny los może spotkać Samsunga. Należy oczywiście podkreślić, że azjatycki gigant nie zmaga się póki co z takimi problemami, jak fińska i kanadyjska legenda, biznes kwitnie, ale warto mieć też na uwadze, że Nokia i RIM nie spotkały się z taką nawałą przeciwników – ostatnio przybyło mocnych firm w smartfonowym biznesie i każda ma spore ambicje. Specjaliści IDC zaznaczają, że o miejsce w piątce największych producentów może niedługo powalczyć aż 12 firm – to obrazuje siłę, z jaką musi się zmierzyć Samsung.

Proces utraty rynkowych udziałów nie jest domeną wyłącznie Samsunga – z podobnym problemem zmaga się Apple. Chociaż ta firma zanotowała w ubiegłym kwartale wzrost sprzedaży smartfonów, o czym pisałem w tym tekście, to nie pozwoliło jej to zachować 13-procentowego udziału w rynku, jaki notowała w II kwartale 2013 roku. W ostatnich miesiącach ich udziały wyniosły już mniej niż 12%. I mimo nadchodzącej premiery iPhone’a 6, który, wedle wielu komentatorów rynku, sprzeda się w naprawdę sporym nakładzie, pozycja Apple w tym biznesie nadal będzie osłabiana. Nie oznacza to jednak strat finansowych – pod tym względem korporacja z Cupertino będzie odgrywać jedną z wiodących ról.

Jeszcze niedawno duet Samsung-Apple kontrolował blisko połowę rynku smartfonów. W poprzednim kwartale ich wspólne udziały wyniosły „zaledwie” 37% - widać wyraźnie, że mocarny duet, który dzielił i rządził w tym biznesie przez ostatnie lata, zaczyna oddawać pozycje. I trudno będzie się im bronić, bo konkurencja gra naprawdę agresywnie. Wystarczy spojrzeć na tabelkę IDC i skupić się na rubryce Others. Wśród tych Innych znajdziemy firmy z całego świata, ale dominujące pozycje wywalczyli tam gracze azjatyccy, zwłaszcza chińscy. Rynkowe udziały tej grupy rosną, a dzieje się to za sprawą takich firm, jak często ostatnio przywoływane Xiaomi. Ten gracz nie poprawia swoich kwartalnych wyników o 10 czy 30%. Jego skoki są trzycyfrowe. W tym roku producent planuje sprzedać 60 mln telefonów. Jeśli ten plan zostanie zrealizowany, to firma powinna przebojem wedrzeć się do piątki największych producentów. A na Xiaomi sprawa się nie kończy – patrząc na rynkowe udziały firm Huawei, Lenovo i LG widać ciasnotę, podobnie jest pewnie na dalszych pozycjach i może tu dochodzić do częstych przetasowań. To dodatkowo motywuje producentów. Jakie szanse na odparcie ataku mają wspomniani gracze z miejsc 3-5?

Niedawno pisałem o dobrych wynikach LG. Dynamika wzrostu sprzedaży nie jest w przypadku tego producenta oszałamiająca (poniżej średniej), ale można założyć, że w bieżącym kwartale będzie lepiej – wpłynie na to zarówno dobra sprzedaż flagowca, jak i satysfakcjonujące wyniki wykręcone przez linię L. W dłuższej perspektywie problemem może być dla firmy koniec współpracy z Google przy projekcie Nexus, ale swoje i tak już dzięki niemu osiągnęli – wygrzebali się z branżowego niebytu, zakorzenili się w świadomości klientów, poprawili swój wizerunek. O ten ostatni walczy teraz gracz, który znalazł się w przywołanym zestawieniu IDC za Samsungiem i Apple, czyli Huawei.

Niekwestionowana gwiazda rankingu – prawie podwoili swoją sprzedaż i osiągnęli to, o czym na dobrą sprawę mówili od kilku lat. Do tej pory napotykali na różne problemy, nierzadko sami je stwarzali i nie mogli odskoczyć konkurencji goniącej Apple i Samsunga. W końcu jednak nastąpił przełom. Jednorazowy wyskok czy zapowiedź umacniania się tego producenta na globalnym rynku? Warto mieć na uwadze, że Huawei to nie tylko smartfony – firma działa na różnych płaszczyznach biznesu telekomunikacyjnego, rozwija się na nim i zarabia coraz więcej pieniędzy. Mają środki na to, by realizować wizję swoich decydentów: ocieplanie wizerunku Huawei na Zachodzie i przekonanie tutejszych klientów, że Chińczycy potrafią produkować dobry sprzęt w atrakcyjnej cenie i nie należy się go obawiać (chodzi m.in. o strach przed szpiegowaniem). Trudno stwierdzić czy te starania przyniosą szybkie efekty – na razie firma zwiększa sprzedaż w znacznej mierze za sprawą rodzimego rynku i notowanego tam popytu na smartfony ze wsparciem dla sieci LTE. Przez jakiś czas chiński rynek będzie rósł – potem pojawi się konieczność wejścia (mocnego) do innych państw. I tu zaplecze Huawei może się okazać bardzo przydatne – tworząc infrastrukturę na rynkach wschodzących mogą się tam zakorzenić także ze swoim sprzętem mobilnym. Rynek zachodni jest łakomym kąskiem, ale przegranie o niego walki nie musi oznaczać totalnej klęski.

W bitwie o rynek europejski, a zwłaszcza amerykański łatwiej może mieć Lenovo - wszystko za sprawą przejmowanej obecnie Motoroli. Chińczycy nie będą musieli przekonywać tamtejszych klientów, że można im zaufać – podsuną odbiorcom dobrze im znaną, lokalną markę. Co prawda nie będzie to już rodzimy gracz, ale to zostanie umiejętnie przemilczane. Plan wydaje się przemyślany i sensowny, zobaczymy, co przyniesie jego realizacja. Lenovo nie zamierza przy tym ograniczać się do eksploatacji Motoroli w zachodnim świecie – sprzęt pod ich własną marką powinien gonić produkty Samsunga w Chinach i walczyć o mocne pozycje w kilku krajach o sporym potencjale sprzedażowym.

W poprzednim kwartale dwaj gracze z pierwszej piątki powiększyli rynkowe udziały: Huawei oraz Lenovo. Obie firmy to producenci z Chin. Trudno nazwać to przypadkiem – to raczej potwierdzenie, iż z Państwa Środka ciągnie silna ofensywa w segmencie mobilnym. I w najbliższym czasie nie powinna ona wyhamować. Już teraz większość miejsc w dziesiątce największych producentów smartfonów zajmują chińscy producenci, zapewne zrobią wiele, by wdrapywać się na coraz wyższe pozycje w rankingu i zagrożą tam nie tylko LG, ale też Apple, a nawet Samsungowi. Być może nie należy już pytać, czy do tego dojdzie, ale spróbować wskazać na czas, w którym nastąpią przetasowania.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu