Samsung

Samsung pokazał, kto rządzi w tym biznesie. Ale jęków rozczarowania nie brakuje

Maciej Sikorski
Samsung pokazał, kto rządzi w tym biznesie. Ale jęków rozczarowania nie brakuje
4

Gdyby jakakolwiek inna firma z branży tech (ale nie tylko - wydaje się, że wyjątkiem pozostaje Apple) zaprezentowała takie wyniki, media, analitycy i inwestorzy pewnie długo rozpisywaliby się na temat wielkiego sukcesu, komplementom nie byłoby końca. Samsung (Electronics) zdołał nas już jednak przyzwyczaić do raportów ze świetnymi danymi, więc miliardy dolarów zysku i dziesiątki miliardów dolarów przychodu wielkiego wrażenia nie robią. Co więcej: mimo kolejnego rekordu, wspomina się o nadchodzącej stagnacji, padają pytania o nowe kierunki rozwoju, źródła jeszcze większych zysków...

Samsung tradycyjnie już na początku nowego kwartału podał wstępne wyniki z poprzednich trzech miesięcy. I jak zwykle podkreślił, że są to prognozy, lecz ostateczne rezultaty nie powinny od nich poważnie odbiegać. Na pierwszy rzut oka jest świetnie: kolejne rekordy. Zysk operacyjny korporacji wyniósł 14,1 mld dolarów. To aż o 63% więcej niż w analogicznym okresie roku 2016, Przychody? Poprawiono je o 24% i dobito do pułapu 64 mld dolarów. Kolejny kwartał, w którym koreański producent "wymiatał".

Firma nie sprecyzowała, jakie wyniki wykręciły poszczególne oddziały, ale zdaniem analityków liczby wciąż rosną za sprawą podzespołów. Są to zarówno chipy pamięci, na które wysoki popyt utrzymuje się za sprawą dobrej sprzedaży smartfonów i rozwoju data center, jak i ekrany - przypominam, że to Samsung dostarcza wyświetlacze OLED dla iPhone X i zgarnia z tego tytułu kokosy. Strumień pieniędzy płynie też z segmentu mobile, na którym azjatycki gigant pozostaje liderem. Jednak to właśnie ta część biznesu miała najbardziej rozczarować.

Chociaż Samsung wykręcił rekord, nie spełnił on oczekiwań analityków - po firmie spodziewano się jeszcze wyższych przychodów i zysków. W efekcie akcje korporacji potaniały o kilka procent, od listopadowego maksimum kurs spadł już o kilkanaście procent. Jeśli w segmencie smartfonów rzeczywiście było gorzej, nie może dziwić fakt, że Koreańczycy postanowili szybko wprowadzić na rynek nowego flagowca: Samsung Galaxy S9 ma zadebiutować podczas MWC 2018, a zatem już za kilka tygodni. Firma będzie chciała wyprzedzić konkurencję z androidowego poletka i podebrać klientów Apple. Trudno przewidzieć, co z tego wyniknie.

Na gorsze niż oczekiwano wyniki wpływ miały nie tylko smartfony. Firma wypłaciła pracownikom premie na koniec roku, swoje zrobiły też zawirowania na rynku walutowym - drożejący won nie pomagał korporacji. Warto jednak pamiętać, że te narzekania nie towarzyszą kiepskim danym - podkreślę: Samsung pochwalił się kolejnymi rekordami. W całym 2017 roku firma radziła sobie świetnie i informowała o doskonałych wynikach. To był rekordowy rok dla tego gracza. Mógł szybko zapomnieć o miliardach dolarów straconych na wpadce z Galaxy Note 7. Niestety, do beczki miodu dorzucono cały słoik dziegciu - rzeczywisty szef firmy trafił do więzienia, szczyty władzy w korporacji zostały mocno "przewietrzone".

To jeden z kłopotów na najbliższe lata. Kolejnym jest pytanie o dalsze wzrosty. Samsung może zarabiać miliardy, ale rynek będzie oczekiwał od niego, że ten strumień gotówki ulegnie rozszerzeniu. Na poletku smartfonów, sprzętu mobilnego, raczej nie uda się tego osiągnąć, z RTV czy AGD też może być problem. Ostatecznie i biznes podzespołów zwolni - co wtedy? Patrząc na ostatnie działania firmy (zarówno z CES 2018, jak i z inwestycji z paru lat), można dojść do wniosku, że coraz większą rolę mają odgrywać Internet rzeczy (tak, wiem, że niektórzy widzą w tym Yeti - mówimy o nim od lat, lecz konkretów brakuje, a przynajmniej nie są widoczne) oraz rynek motoryzacyjny. Dwa segmenty, w których Samsung może oferować innym swoje rozwiązania, nawet narzucić część pomysłów. I dostarczyć odpowiednie komponenty. Jeśli to wypali, a starsze silniki nie zawiodą, koreański moloch dalej będzie rósł.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu