Świat

„Rok 1984” w 2013 – PRISM nową umową społeczną

Karol Kopańko
„Rok 1984” w 2013 – PRISM nową umową społeczną
32

? Kilka dni temu przeprowadziłem  wywiad z Generalnym Inspektorem Ochrony Danych Osobowych, który wyraźnie zaznaczył, że Unia Europejska już od dawna zgłaszała swoje pretensje w kierunku Stanów Zjednoczonych, dotyczące amerykańskiej polityki prywatności, która łamie prawa człowieka. Do zeszłego t...

?

Kilka dni temu przeprowadziłem  wywiad z Generalnym Inspektorem Ochrony Danych Osobowych, który wyraźnie zaznaczył, że Unia Europejska już od dawna zgłaszała swoje pretensje w kierunku Stanów Zjednoczonych, dotyczące amerykańskiej polityki prywatności, która łamie prawa człowieka. Do zeszłego tygodnia, najlepszą ilustracją sytuacji było powiedzenie „czego oczy nie widzą, tego sercu nie żali” – dopóki użytkownicy żyli we względnie błogiej nieświadomości wszystko było w najlepszym porządku.

Letarg przerwany został dopiero złowieszczymi nagłówkami bijącymi z witryny brytyjskiego „Guardiana”. O całej sprawie mogliście już przeczytać na Antywebie, a ja w tym miejscu chciałbym się skupić na tym jakie konsekwencje cała ta sprawa będzie miała w dalszej perspektywie.

Żyjemy w czasach informacji. Wytwarzamy ich coraz więcej i coraz więcej można na uch posiadaniu zarobić. Trzeba je tylko umieć zebrać. Od zarania dziejów wszystkie organy państwowe chciały wiedzieć wszystko o ludziach podległych swojej jurysdykcji. Kolejne wynalazki pozwalały na doskonalenie metod szpiegowania i ograniczeniem stawały się jedynie programy do odpowiedniej obróbki tzw. big data, czyli ogromnych zbiorów informacji o zachowaniach ludzi.

Dziś lwia ich część pochodzi z Internetu, gdzie sami swobodnie udostępniamy część swojej prywatność np. na Facebooku. I nie ma w tym nic złego, przecież jeśli ktoś nie chce u siebie temperować zapędów ekshibicjonistycznych, to jest to jego wolna wola i nikomu nic do tego – można przecież delikwenta zablokować, tak aby nie zaśmiecał nam tablicy.

Gorzej jeżeli lepkie macki państwa sięgają głębiej, do danych których nie chcemy już ujawniać. Tak właśnie robią Stany Zjednoczone, choć mogę się założyć, że każde z liczących się obecnie na arenie między narodowej państw posiada na swych usługach jakąś namiastkę choćby własnego projektu monitorującego działalność swoich obywateli.

W dzisiejszych czasach tak naprawdę to, czy wiemy jakie są nastroje wśród ludzi, którymi rządzimy wpływa na efektywność rządzenia. Na przełomie wieków XVII i XVIII dzięki myślicielom takim jak Thomas Hobbes, John Locke i J.J. Rousseau, powstała koncepcja umowy społecznej zgodnie, z którą ludzie oddawali suwerenowi część swoich wolności w zamian za ochronę i gwarancję stosunkowo stabilnej przyszłości. Niech mi ktoś teraz powie, że PRISM nie można odnieść per analogia do tej właśnie doktryny.

Jest przecież tak właśnie, że dzięki pozyskanym danym, państwo może lepiej realizować swoją politykę. Dodatkowo, można założyć, że nawet mimo ujawnienia afery PRISM, żaden z organów nie zrezygnuje z własnej woli z podglądania ludzi w Internecie, a w temacie ochrony danych osobowych tak naprawdę nic się nie zmieni. Unia Europejska może przecież wydawać kolejne memoranda czy namawiać USA do uzdrowienia swoich praktyk, ale będą to tylko idealistyczne zachcianki.

Z czego wynoszę taką opinię? Wystarczy spojrzeć np. na mapę krajów, które ratyfikowały protokół z Kioto. Mimo, iż dotyczy on zupełnie innych spraw to podobnie jak PRISM, ma niebagatelny wpływ na politykę i gospodarkę. Stany Zjednoczone są obecnie jedynym obok Kanady, liczącym się na arenie międzynarodowej krajem, który nie dokonał jego ratyfikacji. Zrobiły to nawet oskarżane o trucie środowiska Chiny. W sytuacji, kiedy Stany nie dbają o emisję gazów cieplarnianych, wysiłki całej reszty państw palą na panewce - wszyscy oddychamy przecież tą samą atmosferą.

Identycznie jest z Internetem – pozbawionym przecież granic. To, że Unia Europejska wprowadzi u siebie adekwatne prawo ochrony danych osobowych, tak naprawdę nie zmieni nic w obecnej sytuacji, kiedy większość danych przelatuje przez serwery firm amerykańskich, które bez przeszkód mogą je filtrować wg własnych potrzeb.

Tyle w skali światowej, a jak sytuacja ta przedstawia się w Polsce? Jak powiedział mi GIODO, polskie prawo także pozwala odpowiednim służbom na dostęp do informacji krążących w sieci. Jednak u nas konstytucyjnie zabronione jest podglądanie całego strumienia informacji. Kontrolować można jedynie wybraną jego część, która dotyczy osoby podejrzanej o popełnienie czynu niezgodnego z prawem. Nawet wtedy Polica z własnej woli nie może uzyskać dostępu do dajmy na to, skrzynki pocztowej oskarżonego, a musi czekać na zdobycie nakazu sądowego.

Postanowiłem także zapytać polskich usługodawców hostingowych, jak wygląda to ich perspektywy; oto jaką odpowiedź otrzymałem od Administratora Bezpieczeństwa Informacji home.pl, Diany Feresztyn:

Udostępnianie danych klientów odbywa się wyłącznie na podstawie powszechnie obowiązujących przepisów prawa. Należy podkreślić, że każde zapytanie rozpatrywane jest indywidualnie oraz poddawane wnikliwej analizie przez Administratora Bezpieczeństwa Informacji home.pl. W przypadku jakichkolwiek nieprawidłowości w tym zakresie lub braku podstaw prawnych, Administrator Bezpieczeństwa Informacji home.pl, dokonuje odmowy wydania żądanych danych.

Podobnie postępowanie to przechodzi także w serwisie nazwa.pl, co przedstawia Tomasz Zawada:

Dane naszych Klientów mogą zostać udostępnione na żądanie organów ścigania lub administracji podatkowej  tylko i wyłącznie po każdorazowym przesłaniu wniosku zawierającego podstawę prawną ze wskazaniem na okoliczności postępowania. Każdy wniosek jest szczegółowo analizowany przez Dział Prawny nazwa.pl. Jeśli nie jest wystarczająco umotywowany - odmawiamy udostępnienia danych.

Tyle jeśli chodzi o Polskę, ale przecież większość z nas (jeśli nie wszyscy) posiada profile na Facebooku czy pocztę na Gmailu. A firmy, do których należą wymienione usługi nie sprawiają przecież rządowi USA problemów w dostępie do swoich baz danych. Istnieją jednak pewne zamienniki dla wymienionych stron, którymi zajmę się w jednym z kolejnych wpisów. Jeśli jednak macie własne pomysły na alternatywy do usług Microsoftu, Google do Apple do zachęcam do dzielenia się nimi w komentarzach.

Foto 1, 2, 3, 4

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu