Felietony

Czego mi w życiu brakuje? Robota sprzątającego z prawdziwego zdarzenia

Maciej Sikorski
Czego mi w życiu brakuje? Robota sprzątającego z prawdziwego zdarzenia
20

Czasem człowiek chce, by zastąpiła go maszyna. Mam tu oczywiście na myśli konkretne sytuacje, wykonywanie pewnych zadań. Jednym z nich jest sprzątanie - to najbliższe, domowe. Owszem od dawna towarzyszą nam urządzenia ułatwiające ten proces, przybywa takich, które radzą sobie same - przynajmniej w podstawowym stopniu. Ale dokładne porządki w całym mieszkaniu to typowa praca dla ludzkich rąk, oczu, nóg i umysłu. Niby prosta czynność, mogłoby się wydawać, że jest zagrożona przez robotyzację, a mimo to wydaje się bezpieczna (z punktu widzenia osób wykonujących to zawodowo). I to na długie lata.

Roboty sprzątające istnieją i doskonale zdaję sobie z tego sprawę, widziałem przy pracy różne maszyny z tego poletka - nie tylko odkurzacze. Ale nadal nie są to urządzenia wszechstronne, czasem wiele do życzenia zostawia ich dokładność czy cena. Trudno sobie przy tym wyobrazić, że kupujemy kilka maszyn, wydajemy górę gotówki, potem i tak musimy im pomagać i gdzieś je składować. A uniwersalnego rozwiązania nie widać...

Wczorajsze popołudnie i wieczór spędziliśmy z Lubą na sprzątaniu: porządki generalne do kwadratu. Po kilku godzinach walki, przy zasłużonym odpoczynku usłyszałem pytanie: kiedy wyręczy nas robot? Nie odpowiadałem, bo to mogłoby zaboleć. Otóż szybko można dojść do wniosku, że obecnie dostępne roboty sprzątające wykonają niewielką część tych prac. A o maszynie wszechstronnej nie słyszałem, nie czytałem. I trudno ją sobie wyobrazić. Gdy przypominam sobie te wszystkie kroczące czy poruszające się na kółkach humanoidalne urządzenia, widzę ich pokraczne ruchy, które mogłyby co najwyżej doprowadzić do jeszcze większego bałaganu. Barier do pokonania przy sprzątaniu jest cała masa...

Gdybym był kawalerem, pewnie używałbym przy sprzątaniu jednego detergentu i jednej ścierki. Ale za sprawą płci przeciwnej stałem się współwłaścicielem szafki z środkami czystości wyposażonej niczym długa półka w supermarkecie. Efekt reklam? Niekoniecznie, dostrzegam w tym sens, widzę, jak ten arsenał pomaga. Mam przy tym problem, by wyobrazić sobie, że roboty sprzątające używają tych wszystkich gąbek, ścierek, szczotek, a każdej w trzech gatunkach. To samo z detergentami. Trzeba mieć przy tym na uwadze, że gdyby coś pomyliły, mogłyby narobić wielkiego bałaganu i narazić nas na szkody. Nie ma zatem problemu, gdy na konkretny typ podłogi wpuszczamy urządzenie z jednym środkiem czystości, przystosowanym właśnie do niej. Byłoby gorzej, gdyby trafił na nią pojazd z 12 zbiornikami wypełnionymi różnymi chemikaliami. To jednak wyzwanie mniejszego kalibru.

Znacznie większą zagwozdkę tworzą czynności wykonywane przez człowieka: ścieranie, polerowanie, podnoszenie, przekładanie, szorowanie, mycie, wycieranie, zamiatanie, otwieranie, zdrapywanie itd. To wszystko na przeróżnych powierzchniach: szkło, metal, drewno, plastik, tkaniny - ta sama czynność wykonywana na zróżnicowanych powierzchniach staje się inną pracą. Dorzućmy do tego wszelkiej maści zakamarki, zagięcia, luki, rowki, zdobienia, czyli miejsca trudno dostępne. Oraz fakt, że meble sięgają sufitu, czasem trzeba używać drabiny. Widzicie w tym boju roboty sprzątające? Ja nie. Ani teraz, ani za pięć lat.

Wiem, że przybywa maszyn, które radzą sobie całkiem nieźle w określonych zadaniach, gdy twórcy skupili się na wyspecjalizowaniu ich w jakimś działaniu, przyniosło to efekty. Nadal jednak nie są one w pełni autonomiczne - pomagają oszczędzić czas, ale nie sprawiają, że praca jest poza nami. Nie wyobrażam sobie też, że prócz autonomicznego odkurzacza kupuję robota do czyszczenia okien i lustra, maszynę do polerowania mebli, gadżety ułatwiające czyszczenie listew przy podłodze i suficie, ogarnięcie WC czy zlewów. Skończyłoby się niczym na obrazkach z telezakupów: mam szafę pełną urządzeń, które nie załatwiają sprawy. Jednak w przeciwieństwie do świata reklamy i sprzedaży wysyłkowej, tu nie pojawia się magiczne rozwiązanie, rozbudowany robot, który ogarnie za mnie dom.

Roboty sprzątające, wielofunkcyjne, inteligentne i naprawdę dokładne, to na razie pieśń przyszłości. Możemy patrzeć na sprzątanie z pogardą, uznawać to za bardzo prostą czynność, którą wykonać może każdy. Tym każdym musi być jednak człowiek. Maszyna szybciej zastąpi dyrektora banku niż osobę, która samodzielnie, sprawnie i bez strat upora się z wyczyszczeniem stojaka na wino.

A zatem: albo nadal sprzątamy sami, albo płacimy... człowiekowi.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu