Europa

Roboty obłożone składkami społecznymi? By żyło się lepiej - nam, ludziom

Maciej Sikorski
Roboty obłożone składkami społecznymi? By żyło się lepiej - nam, ludziom
21

Najważniejszym wydarzeniem w Europie (ale nie tylko) jest Brexit (chociaż Euro 2016 stanowi mocną przeciwwagę), a to sprawiło, że umknął trochę nam inny temat związany z Unią Europejską. Dotyczy on robotów, konkretnie ich opodatkowania, obłożenia składkami społecznymi, nadania statusu prawnego i rejestrowania. Dużo tego. I trzeba przyznać, że mamy do czynienia ze sprawą większego kalibru. Na razie wątek został podjęty raczej luźno, bez większych zobowiązań i deklaracji, ale to pewnie się zmieni. Wtedy do gry wkroczą m.in. korporacje.

Roboty nadciągają - to już wiecie. Specjaliści i analitycy nie są zgodni co do tego, jak szybko postępować będą zmiany, jaki będzie ich zasięg, kiedy rynek pracy zostanie wywrócony przez mniej lub bardziej inteligentne maszyny, ale niewiele osób stwierdzi, że nie dzieje się nic i nie dojdzie do jakichś przetasowań w gospodarce. A szerzej w całej naszej rzeczywistości, bo kolejna rewolucja przemysłowa może mieć wpływ na społeczeństwo, układ sił w geopolityce czy na kulturę. Można czekać na te zmiany i się do nich dostosowywać, można też spróbować wyprzedzić niektóre zdarzenia i być na nie gotowym.

Roboty nadciągają - to już wiecie. Specjaliści i analitycy nie są zgodni co do tego, jak szybko postępować będą zmiany, jaki będzie ich zasięg, kiedy rynek pracy zostanie wywrócony przez mniej lub bardziej inteligentne maszyny, ale niewiele osób stwierdzi, że nie dzieje się nic i nie dojdzie do jakichś przetasowań w gospodarce. A szerzej w całej naszej rzeczywistości, bo kolejna rewolucja przemysłowa może mieć wpływ na społeczeństwo, układ sił w geopolityce czy na kulturę. Można czekać na te zmiany i się do nich dostosowywać, można też spróbować wyprzedzić niektóre zdarzenia i być na nie gotowym.

Nie ma darmowych pracowników

Tekst ma związek z dokumentem, jaki pojawił się w Parlamencie Europejskim. Póki co nie ma on żadnej mocy, nie zobowiązuje, nie nakazuje czy zakazuje - politycy i urzędnicy po prostu podjęli temat, przeanalizowali go i wskazali rozwiązania, które mogą być zastosowane. Chodzi m.in. o to, by rozwiniętym maszynom nadać status prawny. I to nie byle jaki, mowa o "osobie elektronicznej". Posiadałaby ona prawa oraz obowiązki i łatwo się domyślić, że w obu przypadkach wzbudzałyby one niezadowolenie właścicieli maszyn. Ci nie tylko musieliby odpowiednio dbać o sprzęt, ale też np. odprowadzać nowe podatki, płacić składki społeczne, wykazywać, ile pieniędzy zaoszczędzili zastępując ludzi maszynami.

Gdyby te pomysły stały się prawem, praca robotów nie byłaby darmowa. Chociaż darmowa nie jest nigdy - nie musiałaby być tania. Jakie byłyby tego efekty? Pracodawca mógłby się np. zastanowić, czy opłaca mu się zatrudniać roboty. A gdyby zdecydował się na tę opcję, do państwowych instytucji i tak płynęłyby pieniądze. Dla budżetu np. nie byłoby różnicy czy zatrudniany jest człowiek czy maszyna. Po prostu wilk ma być syty i owca cała. Pieniądze zebrane w ten sposób mogą pójść na funkcjonowanie państwa, ale pewnie pojawiłyby się też głosy, by z tych środków zacząć finansować dochód podstawowy, o którym ostatnio głośno. Także u nas - wywołał burzliwe dyskusje.

Opodatkowane roboty? Firmy nie będą zachwycone

Z takich pomysłów, ewentualnych decyzji, mogą się cieszyć związki zawodowe, pracownicy, przeciwnicy zmian technologicznych zakrojonych na szeroką skalę. Ale nie da się ukryć, że będą one miały także przeciwników. To zarówno producenci robotów, podmioty je sprzedające, jak i odbiorcy maszyn tego typu. W przypadku tych pierwszych może się okazać, że popyt na roboty jest mniejszy, dla drugich ewentualne zyski nie będą tak duże, jak mogłyby być, gdyby nie stosowano tu barier w postaci podatków i składek. Firma pozbyłaby się człowieka nie tylko dlatego, że jest mniej wydajny, korzysta z urlopów, może zachorować czy pomylić się - roboty byłyby po prostu znacznie tańsze na dłuższą metę. Jasne, trzeba je kupić, zasilać i serwisować, ale poniesione koszty mają się szybko zwracać. Z dodatkowymi obciążeniami nie będzie to takie proste i pewne.

Przedstawiciele przemysłu już przekonują, że takie pomysły to błąd, że jest na nie za wcześnie, że to hamowanie rozwoju. Bo nie ma dowodów na to, że roboty zabiorą ludziom pracę, że rozwój nowoczesnego przemysłu wpłynie negatywnie na zatrudnienie. Warto zatem zostawić wszystko po staremu i pozwolić rynkowi zrewidować sytuację. Trudno dziwić się takiemu podejściu - gra toczy się tu o naprawdę duże pieniądze.

Nie ma darmowych pracowników

Tekst ma związek z dokumentem, jaki pojawił się w Parlamencie Europejskim. Póki co nie ma on żadnej mocy, nie zobowiązuje, nie nakazuje czy zakazuje - politycy i urzędnicy po prostu podjęli temat, przeanalizowali go i wskazali rozwiązania, które mogą być zastosowane. Chodzi m.in. o to, by rozwiniętym maszynom nadać status prawny. I to nie byle jaki, mowa o "osobie elektronicznej". Posiadałaby ona prawa oraz obowiązki i łatwo się domyślić, że w obu przypadkach wzbudzałyby one niezadowolenie właścicieli maszyn. Ci nie tylko musieliby odpowiednio dbać o sprzęt, ale też np. odprowadzać nowe podatki, płacić składki społeczne, wykazywać, ile pieniędzy zaoszczędzili zastępując ludzi maszynami.

Gdyby te pomysły stały się prawem, praca robotów nie byłaby darmowa. Chociaż darmowa nie jest nigdy - nie musiałaby być tania. Jakie byłyby tego efekty? Pracodawca mógłby się np. zastanowić, czy opłaca mu się zatrudniać roboty. A gdyby zdecydował się na tę opcję, do państwowych instytucji i tak płynęłyby pieniądze. Dla budżetu np. nie byłoby różnicy czy zatrudniany jest człowiek czy maszyna. Po prostu wilk ma być syty i owca cała. Pieniądze zebrane w ten sposób mogą pójść na funkcjonowanie państwa, ale pewnie pojawiłyby się też głosy, by z tych środków zacząć finansować dochód podstawowy, o którym ostatnio głośno. Także u nas - wywołał burzliwe dyskusje.

Opodatkowane roboty? Firmy nie będą zachwycone

Z takich pomysłów, ewentualnych decyzji, mogą się cieszyć związki zawodowe, pracownicy, przeciwnicy zmian technologicznych zakrojonych na szeroką skalę. Ale nie da się ukryć, że będą one miały także przeciwników. To zarówno producenci robotów, podmioty je sprzedające, jak i odbiorcy maszyn tego typu. W przypadku tych pierwszych może się okazać, że popyt na roboty jest mniejszy, dla drugich ewentualne zyski nie będą tak duże, jak mogłyby być, gdyby nie stosowano tu barier w postaci podatków i składek. Firma pozbyłaby się człowieka nie tylko dlatego, że jest mniej wydajny, korzysta z urlopów, może zachorować czy pomylić się - roboty byłyby po prostu znacznie tańsze na dłuższą metę. Jasne, trzeba je kupić, zasilać i serwisować, ale poniesione koszty mają się szybko zwracać. Z dodatkowymi obciążeniami nie będzie to takie proste i pewne.

Przedstawiciele przemysłu już przekonują, że takie pomysły to błąd, że jest na nie za wcześnie, że to hamowanie rozwoju. Bo nie ma dowodów na to, że roboty zabiorą ludziom pracę, że rozwój nowoczesnego przemysłu wpłynie negatywnie na zatrudnienie. Warto zatem zostawić wszystko po staremu i pozwolić rynkowi zrewidować sytuację. Trudno dziwić się takiemu podejściu - gra toczy się tu o naprawdę duże pieniądze.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu