Recenzja

Recenzja Woolet - inteligentny portfel, który prawie zgubiłem

Konrad Kozłowski
Recenzja Woolet - inteligentny portfel, który prawie zgubiłem
24

Wychodząc z domu zarzucam torbę na ramię, zamykam za sobą drzwi i zbiegam po schodach. Niedługo później, w sklepie, sięgam do bocznej kieszeni torby poszukując portfela - w taki upał dobrze mieć ze sobą butelkę wody. W torbie portfela nie ma, a ja zbiegając po schodach nie usłyszałem nawet dźwięku powiadomienia na telefonie. Na całe szczęście wiem, że go nie zgubiłem, ani mi go nie skradziono - na mapce w aplikacji widzę, że po prostu zostawiłem go w domu.

Smartfony zaczynają przypominać komputery PC z ich czasów świetności. Były swoistym centrum naszego środowiska pracy i rozrywki, a ich możliwości zwiększaliśmy podłączając do nich kolejne akcesoria i urządzenia peryferyjne. Obecnie to smartfon pełni podobną rolę - słuchawki, zegarek, pulsometr współpracują z telefonami, a do tego zacnego grona akcesoriów dołączają kolejne. Także portfele.

Huśtawka nastrojów

Historię Woolet mogliście śledzić na Antyweb od samego początku. Zaraz po starcie kampanii crowdfundingowej obszernie przedstawiłem Wam koncept nowoczesnego portfela, a w kolejnych tekstach czytaliście o sukcesach akcji na Kickstarterze. Wtedy nastąpiły pewne problemy. Zespół opuścił Bart Zimny - jeden z współtwórców - i wydawało się, że Woolet nigdy nie stanie się faktem. Jeden z pomysłodawców Wooleta, aktualny CEO firmy - Marek Cieśla - postawił na swoim i doprowadził projekt do końca. Portfele trafiły do klientów i jak się okazuje, ten koniec przerodził się w początek, bo w drodze jest już drugi model. Osobiście nie mogę się go doczekać, ponieważ Woolet zmieniając tak niewiele, zmienił tak wiele w mojej codzienności.

Ile pomieści wersja slim?

Portfele Woolet są dostępne w wielu wersjach kolorystycznych i wykończeniowych. Do wyboru jest także kilka rozmiarów. Firma chwali się przede wszystkim modelem podstawowym slim, który zmusił mnie do weryfikacji zawartości poprzedniego portfela. Liczba kart bankowych i lojalnościowych, wizytówek i innych dokumentów musiała zostać ograniczona, lecz ostatecznie Woolet pomieścił znacznie więcej niż początkowo sądziłem. Przede wszystkim dlatego, że w pojedynczych slotach umieściłem... po dwie karty. Resztę wnętrza również udało się komfortowo zagospodarować: po prawej stronie również dostępne są dwa sloty oraz jedna kieszonka, zaś banknoty i inne większe wydruki można wygodnie schować do głównej przegrody. Z pozorów, Woolet nie ma nic więcej do zaoferowania. Nic bardziej mylnego.

Właśnie główna przegroda skrywa jeszcze dwie tajne skrytki, do których dostęp uzyskujemy odchylając niewielkie "skrzydełka". Można w nich umieścić kilka monet, żetony do wózków w supermarketach lub niewielkie kluczyki do schowków itp. To jednak, po raz kolejny, nie wszystko, co skrywa skórzane akcesorium. Wewnątrz znalazł się także beacon współpracujący ze smartfonem dzięki modułowi Bluetooth oraz niewielka bateria i głośniczek - wszystkie te komponenty umiejscowiono obok siebie, dlatego gdy portfel jest pusty w bardzo łatwy sposób można zweryfikować ich pozycje.

Małe centrum zarządzania

Kompanem dla portfela jest, jak wspomniałem, aplikacja mobilna. Tę zainstalujemy na smartfonie z iOS-em lub Androidem. Wizualnie prezentuje się naprawdę dobrze, choć odrobinę ubolewam nad brakiem spójności interfejsu z którąkolwiek z platform. Działa jednak stabilnie i ani razu nie miałem z nią problemów. Po sparowaniu z portfelem możemy wybrać jeden z trzech dystansów, po osiągnięciu którego zostaniemy powiadomieni o utracie łączności. Nie mamy do czynienia z dokładnymi danymi, a jedynie określeniami "blisko", "daleko" i "bardzo daleko". Z przekory wybrałem pierwszą opcję.

Zdecydowałem się też na oznaczenie obszaru w okolicy mieszkania, jako "strefy ciszy". Gdy smartfon i portfel przebywają w tej lokalizacji i dojdzie do ich rozłączenia, to nie są wysyłane żadne powiadomienia związane z tym faktem. Dopiero w opisanej we wstępie sytuacji, gdy znajdziemy się ze smartfonem poza danym obszarem, otrzymamy notyfikację z informacją gdzie nasz portfel był "widziany"po raz ostatni.

Ta funkcja jest kwintesencją Woolet - ciągłe monitorowanie naszej lokalizacji i weryfikowanie dostępności połączenia z portfelem ma sprawić, że nigdy go nie zgubimy, ani nie zostanie skradziony. Gdy do tego dojdziemy, a my wciąż będziemy w zasięgu łączności Bluetooth, to aplikacja pozwoli na wysłanie polecenia odegrania melodyjki przez portfel, co w założeniu miało pomóc nam go odnaleźć. Niestety, wydawany przez wbudowany w portfel głośniczek jest zbyt cichy i nawet w warunkach domowych trudno jest go w ten sposób namierzyć. Mam nadzieję, że druga generacja Woolet będzie tej wady pozbawiona.

Na marginesie dodam, że testując portfel korzystałem z aplikacji dla iPhone'a. W tym przypadku bardziej niż wskazane jest wyłączenie funkcji odświeżania w tle dla aplikacji - nie utracimy żadnej funkcji, a bateria telefonu z pewnością nam za to podziękuje.

Zgubiłem portfel...?!

A jak sprawdza się samo kontrolowanie obecności naszego portfela? Bardzo dobrze, choć nie wyśmienicie. Na przestrzeni 7 tygodni testów kilkukrotnie zdarzyło się, że powiadomienie o pozostawieniu portfela pod konkretnym adresem lub utracie połączenia było nieuzasadnione. Portfel bezpiecznie spoczywał w innej kieszeni spodenek lub torbie, w odległości nie większej niż 1 metr od telefonu. Co było powodem błędnego komunikatu? Być może zakłócenia - to jedyne wytłumaczenie, jakie przychodzi mi do głowy.

W około 9 przypadkach na 10 Woolet nie myli się. Przedstawiona na początku sytuacja rzeczywiście miała miejsce i gdy wróciłem przekonać się, czy portfel rzeczywiście pozostał w domu, okazało się że aplikacja miała rację. Wystarczy oddalić się na 2-3 metry od portfela, a telefon "zaszczeka" - tak brzmi domyślny dźwięk powiadomienia z aplikacji, który można naturalnie zmienić, lecz wybierając tylko z tych zaimplementowanych w aplikację. Domyślam się, że niektórych ucieszy wiadomość o możliwości dodania w aplikacji większej liczby portfeli - każdemu z nich nadajemy po prostu dowolną nazwę.

O ładowarce można (prawie) zapomnieć

Wielką niewiadomą była pojemność baterii. Pierwotne projekty Woolet mówiły o samoładującym się ogniwie, lecz ostatecznie pomysł ten porzucono. Nie oznacza to jednak, że posiadanie nowoczesnego pod względem technologicznym portfela wiąże się z codziennym pamiętaniem o podłączaniu ładowarki. Woolet utracił resztki energii dopiero przedwczoraj - 27 sierpnia, czyli w 52 dni od rozpoczęcia moich testów. Pierwszego dnia stan naładowania baterii wynosił 55%, więc można być spokojnym, że przy pełnym naładowaniu baterii portfela możemy zapomnieć o ładowarce nawet najbliższe 12 tygodni. Gdy jednak zajdzie taka potrzeba, jedyne co musimy zrobić, to umieścić portfel na podkładce ładującej - Woolet obsługuje bowiem bezprzewodowe ładowanie, a sama "ładowarka" nie prezentuje się wcale gorzej od samego portfela.

Warto

Już pierwsze wrażenie Woolet sprawia bardzo dobre. Dbałość o szczegóły, nienaganne wykonanie, rewelacyjnie prezentujące się opakowanie - to wszystko sprawia, że jesteśmy pewni tego, iż nie mamy do czynienia z przypadkowym produktem. Wraz z upływem czasu niezwykle łatwo docenia się jego możliwości i nie sposób nie zauważyć, że lista spraw o których należy pamiętać każdego dnia została skrócona o jedną, acz jakże istotną pozycję. Żart z serialu The Big Bang Theory mówi, że "wszystko z Bluetooth jest lepsze". Nie wiem czy wszystko, ale portfel na pewno.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Recenzjawoolet