Recenzja

Recenzja Pro Evolution Soccer 2015. Konami powoli wraca do formy

Tomasz Popielarczyk
Recenzja Pro Evolution Soccer 2015. Konami powoli wraca do formy
25

Wojna FIFA - PES trwa w najlepsze. Ostatnie lata to postępująca dominacja produkcji EA Sports. Ale Konami budzi się z zimowego snu i kontratakuje. Czy tegoroczna edycja Pro Evolution Soccer przynosi tak bardzo oczekiwane zmiany i stanowi dobrą przeciwwagę? Ile warte były te wszystkie zapowiedzi twór...

Wojna FIFA - PES trwa w najlepsze. Ostatnie lata to postępująca dominacja produkcji EA Sports. Ale Konami budzi się z zimowego snu i kontratakuje. Czy tegoroczna edycja Pro Evolution Soccer przynosi tak bardzo oczekiwane zmiany i stanowi dobrą przeciwwagę? Ile warte były te wszystkie zapowiedzi twórców, którymi karmili nas przez minione miesiące?

Lubię gry piłkarskie, czemu niejednokrotnie już dawałem wyraz na łamach AW. Kręcą mnie nie tylko hardkorowe menadżery piłkarskie, ale też bardziej mainstreamowe kopaniny jak FIFA czy PES. Tegoroczna edycja produkcji EA Sports trochę rozczarowała, bo nowości w stosunku do poprzedniczki (przynajmniej na konsolach) są symboliczne. Dlatego ogromne nadzieje pokładałem w odpowiedzi Konami. PES 2014 miał być bowiem początkiem do wielkich zmian w tej serii. I faktycznie był. Teraz należało iść za ciosem i wykorzystać potencjał nextgenów. Czy się udało?

Taki jest futbol

Rok temu PES przeszedł na nowy silnik Fox Engine, co było potrzebne serii już od jakiegoś czasu. Trudno zatem oczekiwać, żeby tegorocnza edycja wprowadziła w tym aspekcie jakąkolwiek rewolucję. Twórcy skupili się zatem na ewolucyjnych zmianach, poprawkach i udoskonaleniach. Prawdę powiedziawszy na wielu polach mamy do czynienia z tym samym PES-em, co dwa, trzy czy pięć lat temu. Wiele rzeczy nie uległo zmianie. Dalej mamy licencjonowane rozgrywki Ligi Mistrzów, Ligi Europejskiej, a także ich azjatyckich i południowoamerykańskich odpowiedników. W dalszym ciągu wiele drużyn nie posiada licencji i jest zastąpionych swoimi zmodyfikowanymi wersjami. O ile na pecetach nie stanowi to problemu, bo fani tworzą fantastyczne dodatki, które wprowadzają rzeczywiste składy, o tyle konsolowcy muszą obejść się smakiem. Szkoda, że przez tyle lat Konami nie znalazło sposobu na tę przypadłość.

Gameplay jest rozwinięciem tego, co obserwowaliśmy w poprzedniej odsłonie serii. Rozgrywka nie jest tak chaotyczna i nastawiona na atak jak u konkurencji zza miedzy. Tutaj o wiele bardziej ceni się granie z głową - przemyślane podania, taktyczne zagrania i sprytne wciąganie przeciwnika w pułapkę. Bieganie jak szalony po boisku dwoma zawodnikami za piłką i nieustanny pressing szybko kończą się luką w obronie, którą rywal błyskawicznie wykorzysta. PES jest przez to niesamowicie realistyczny i o wiele wierniej oddaje to, co dzieje się na rzeczywistych boiskach. Ale też może przez to niektórych nudzić. Praktyka pokazuje, że fan gier piłkarskich chce szybciej i efektownej zabawy, a nie nudnego klepania. Czy PES jest w stanie takową zapewnić?

Okazuje się, że tak. To jednak zależy od wielu czynników. Konami położyło bowiem duży nacisk na odwzorowanie charakteru lig, drużyn i zawodników. Za tych ostatnich odpowiada znany z poprzednich odsłon PES ID, który sprawia, że Zlatan to Zlatan, Messi to Messi, a Ronaldo przed wykonaniem wolnego zabawnie się rozkracza. Różnice jednak widać już znacznie wyżej. Liga angielska wydaje się brutalniejsza, kiedy zespoły z Hiszpanii preferują bardziej efektowny futbol techniczny. Inaczej gra się też we Włoszech, a inaczej w Holandii. Ale nie znaczy to wcale, że każda liga jest pod tym względem jednolita. Wiele bowiem zależy też od tego, jakie zespoły spotykają się na boisku. I tak przeciętniak ze środka tabeli będzie z szacunkiem podchodził do europejskiej potęgi, klepiąc piłkę na swojej połowie i próbując wyciągnąć jak najwyżej obronę, a potem dwoma lub trzema podaniami próbować swojego szczęścia w polu karnym. Inny postawi na kontratak i zaparkuje w bramce autobus. Komputerowi przeciwnicy są zaskakująco sprytni i reagują też na zmianę sytuacji na boisku. Lewy skrzydłowy dostał czerwoną kartkę? Atakujemy prawym! Przeciwnik ma jednego środkowego pomocnika mniej? Zagęścimy tam grę! Gra pod tym względem potrafi nieźle zaskoczyć.

Ale nie wszystko wygląda tak pięknie. Mimo wielu poprawek poziom inteligencji naszych piłkarzy a także tych po przeciwnej stronie pozostawia wiele do życzenia. Sytuacje, w których zachowują się oni w sposób absurdalny niestety pojawiają się często. Obrona lubi łamać linię, skrzydłowi nie potrafią schodzić do środka pola i wystawiać się na prostopadłe podania, a środkowi pomocnicy i rozgrywający notorycznie marnują świetnie zapowiadające się akcje. To niesamowicie frustrujące. Podobnie wygląda sytuacja z bramkarzami, którzy mieli problemy już rok temu. W PES 2015 ich rola nie uległa znacznej poprawie - w dalszym ciągu potrafią wpuszczać śmieszne strzały, co sprawia, że każdy lot piłki w kierunku bramki skutecznie podnosi nam ciśnienie. Odnoszę momentami wrażenie, że Konami nieco pracowało nad tymi elementami, bo momentami widać przebłysk geniuszu w zachowaniu zawodników. Niestety o wiele mocniej w pamięć zapadają ich wpadki, których nie powinno być w ogóle.

Efektywnie nie znaczy efektownie

Rozczarowująco wygląda warstwa wizualna gry, co sprawia, że ten czar realistycznie oddanego boiska piłkarskiej szybko pryska. O ile nie mogę mieć najmniejszych zastrzeżeń do animacji zawodników, które wykonano solidnie i bardzo starannie, to już modele twarzy oraz cała otoczka nie zachwycają. Jest mocno przeciętnie i bynajmniej nie widać tutaj poziomu nextgenów. Murawa przypomina jednolitą wykładzinę, koszulki po wślizgach pozostają nieskazitelnie czyste jak z reklamy proszku do prania, a trybuny, bandy i cała otoczka po prostu prezentują się przeciętnie. Miałem apetyt na coś o wiele ładniejszego.

Szczególnych postępów nie widać w oprawie dźwiękowej. Za komentarz ciągle odpowiadają Jon Champion i Jim Beglin, którzy serwują nam powtarzające się hasła, a czasem zupełnie nie trafiają z opisem tego, co dzieje się na boisku. Ale i tak nie wygląda to tak źle jak polski komentarz w produkcji EA Sports, który kaleczy uszy.

Lista utworów została zaplanowana w sposób bardzo ambitny. Pojawiły się znane postaci i formacje jak Avicii, Linkin Park, Calvin Harris. Problem z nimi polega jednak na tym, że lecą do obrzydzenia w stacjach radiowych. Włączając grę chciałoby się usłyszeć coś świeżego, inspirującego, a tymczasem dostajemy powtórkę z rozgrywki. W dodatku playlista ma zaledwie 11 pozycji. To zdecydowanie za mało.

Czekam na więcej!

Jest nieźle. PES 2015 ewoluuje, zmienia się i zmierza ku doskonałości. Ale to za mało, żeby prześcignąć serię FIFA. Mogę śmiało napisać, że rywalizacja na tym polu nabiera rumieńców. Obie produkcje, choć reprezentują inny styl zabawy i są adresowane do nieco innych grup odbiorców, stoją na zbliżonym poziomie jakościowym. Nie ma mowy o gloryfikowaniu jednej lub drugiej (choć fani pewnie będą to robić i tak - nic nowego).

Dla mnie to jednak trochę za mało. Zachowawcze zmiany, których doczekał się w tym roku PES nikomu nie służą. Rewolucja drugi rok z rzędu byłaby na pewno bardzo ryzykowna, ale kto wie, czy nie opłaciłaby się bardziej. Tak czy inaczej jest jeszcze sporo do zrobienia - szczególnie w kwestii oprawy graficznej. Dlatego czekam na więcej!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Grykonamirecenzjerecgry