Recenzja

Recenzja PayDay 2: Crimewave Edition. Bycie "tym złym" jest fajne!

Tomasz Popielarczyk
Recenzja PayDay 2: Crimewave Edition. Bycie "tym złym" jest fajne!
1

Obecna generacja konsol remasterami stoi. Z jednej strony to trochę przykre, bo wydaje się jawnym skokiem na portfele graczy. Z drugiej - kto nie ma ochoty, ten nie kupuje, a pozostali mają szansę zagrać w tytuły, które z różnych powodów wcześniej pominęli. Jeżeli zatem, nie napadaliście jeszcze na...

Obecna generacja konsol remasterami stoi. Z jednej strony to trochę przykre, bo wydaje się jawnym skokiem na portfele graczy. Z drugiej - kto nie ma ochoty, ten nie kupuje, a pozostali mają szansę zagrać w tytuły, które z różnych powodów wcześniej pominęli. Jeżeli zatem, nie napadaliście jeszcze na banki, sklepy czy konwoje w PayDay 2, macie ku temu doskonałą okazję.

PayDay 2: Crimewave Edition nie jest do końca remasterem. Nazwałbym ją raczej reedycją, bo twórcy poszli po linii najmniejszego oporu i dostarczyli produkt nie różniący się właściwie niczym od pierwowzoru. Zapakowano go do obszernego wora ze wszystkimi wydanymi do tej pory DLC i opatrzono podtytułem Crimewave Edition.

Zacznijmy od tego, że sam PayDay 2 był grą dobrą lecz nie wybitną. Recenzenci punktowali tutaj przede wszystkim masę niedoróbek i błędów technicznych, które skutecznie odbierały przyjemność z zabawy. Niestety - w nowym wcieleniu gra cierpi na te same problemy. Co prawda twórcy regularnie je łatają. Tuż po premierze pojawiło się wiele aktualizacji, z czego jedna ważyła aż 7 GB. Niesmak jednak pozostał, szczególnie, że w pierwszych dniach po premierze gra miała ogromne problemy z utrzymaniem stabilnego połączenia i komunikacją z serwerami.

W dużym skrócie PayDay 2 to gra o napadach, w której to my stajemy po tej mniej właściwej stronie prawa. Nie uświadczymy tutaj żadnej kampanii, a tryb dla pojedynczego gracza sprowadza się jedynie do zabawy z botami. Ta jednak nie ma najmniejszego sensu, bo komputerowi towarzysze są beznadziejni i żenująco wręcz nieprzydatni. A nie o to w tym wszystkim tutaj chodzi.

O co zatem? W PayDay mamy do wyboru dziesiątki różnego rodzaju zleceń. Napadamy na banki, nocne kluby, sklepy jubilerskie, konwoje itd. W podstawowej wersji gry nie było tego zbyt wiele, ale tutaj dostajemy wszystkie DLC, które wydano po premierze, więc atrakcji jest nieporównywalnie więcej. Często misje składają się z kilku etapów, a więc musimy nie tylko dokonać rabunku, ale też potem uciec z łupem. W tym wszystkim niezwykle ważna jest współpraca z towarzyszami. Każdą operację przeprowadzamy w maksymalnie czteroosobowej grupie. Każdy ma tutaj coś do zrobienia: obezwładniamy ochronę, wiążemy cywilów (by nie wezwali policji), łamiemy szyfry i zabezpieczenia, dezaktywujemy kamery oraz otwieramy zamknięte drzwi czy sejfy. Odpowiednie zgranie jest kluczem do sukcesu.

Tutaj docieramy do najważniejszego: PayDay 2 to gra towarzyska. Zabawa z przypadkowymi graczami nie daje nawet w połowie takiej satysfakcji jak skuteczne przeprowadzanie operacji wraz z trójką przyjaciół. Nie wspomnę tutaj już o tym, że taka grupa jest po prostu skuteczniejsza - lepiej się rozumie, współpracuje i uzupełnia. Każdy ma tutaj jakąś rolę do spełnienia, czego odzwierciedleniem są profesje rabusiów oraz specjalistyczny ekwipunek, którym dysponują. Jeżeli nie wykorzystujemy tych elementów, PayDay zmienia się w zwyczajną strzelaninę - a tutaj w stosunku do konkurencji nie ma jakoś szczególnie wiele do zaoferowania i nie wybija się ponad przeciętność.

Za skutecznie przeprowadzone napady otrzymujemy pieniądze i doświadczenie, które służą nam do rozwijania naszego bohatera i zakupu coraz to lepszego wyposażenia. To szczególnie ważne, bo misje mają różny poziom trudności. Te najbardziej wymagające przejdziemy tylko z solidnym wyposażeniem i przy dobrej komunikacji ze znajomymi.

Jak wspomniałem, PayDay 2: Crimewave Edition nie doczekało się żadnych zauważalnych usprawnień graficznych. Dostaliśmy właściwie to samo, co w 2013 roku. Tekstury może wydają się nieco bardziej wyostrzone, ale może to być równie dobrze efekt placebo. Tym bardziej dziwi, że gra działa w 30 kl/s (przy rozdzielczości 1080p). Są chwile, że PayDay wręcz odpycha archaiczną oprawą, więc warto się na to przygotować. Na szczęście warstwa dźwiękowa nie zestarzała się ani trochę. Szczególnie dobrze oceniam muzykę. Ścieżka dźwiękowa towarzysząca napadom jest dynamiczna, wpadająca w ucho i przywodzi trochę na myśl filmy akcji. Dzięki niej można poczuć się tutaj niczym prawdziwy czarny charakter z dużego (lub małego) ekranu.

Nie miałem dotąd kontaktu z serią PayDay, bo w gruncie rzeczy nigdy nie wywołała ona u mnie jakiś mocniejszych uczuć. Do recenzji podszedłem zatem na chłodno, oceniając grę głównie przez pryzmat swoich doświadczeń z innych sieciowych tytułów tego typu. Nie powiem, żeby PayDay 2: Crimewave rzucił mnie na kolana. Nie mogę jednak też ocenić go negatywnie, bo byłoby to bardzo krzywdzące. To produkt wypełniony po brzegi treściami, a przy tym nietuzinkowy i zawierający kilka przebłysków geniuszu. Równać się z nim mogą chyba jedynie sieciowe napady w GTA V. Myślę jednak, że bez grupy znajomych lepiej do niego nie podchodzić. Zabawa z przypadkowymi osobami zdecydowanie nie daje tyle frajdy, a często jest wręcz frustrująca. Co innego zgrany i doskonale się ze sobą komunikujący zespół - tutaj PayDay 2: Crimewave Edition pokazuje pazurki i staje się grą na długie godziny fantastycznej zabawy.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

konsoleGryfpsrecenzjerecgry