Recenzje gier

W kosmosie nikt nie usłyszy twego krzyku. Recenzja gry Hollow

Artur Janczak
W kosmosie nikt nie usłyszy twego krzyku. Recenzja gry Hollow
6

Survival horrorów na Nintendo Switch nie ma zbyt wiele, więc z wielką ochotą zabrałem się za nową produkcję, która ukazała się na tym sprzęcie. Hollow, bo to o nim mowa to nietypowy tytuł, który w dużej mierze nie przypadł ludziom do gustu. Zarzuca się mu powolne tempo rozgrywki, słabą grafikę i brak automatycznego zapisu naszych poczynań. Postanowiłem sam sprawdzić, czy rzeczywiście gra ta jest faktycznie tak słaba. Od razu mogę powiedzieć, że nie. Omawiany tytuł nie stara się kopiować tego, co oferują inne tego typu produkcje. Twórcy woleli zrobić dane elementy inaczej, niżeli kopiować rozwiązania stosowane przez konkurencję. W dużej mierze przyczyniło się to do niepochlebnych, według mnie, niesłusznych opinii.

Isaac? To ty? - Fabuła w Hollow

Hollow rozpoczyna się od przebudzenia protagonisty w kapsule ratunkowej. Okazuje się, że znajduje się na stacji Shakhter-One, która jest blisko planety Jowisz. Bohater nic nie pamięta. Nie wie, kim jest, w jaki sposób dostał się do tego miejsca, a także, jaki był cel misji. Nie pozostaje nic innego, jak rozejrzeć się i spróbować znaleźć odpowiedzi. Od pierwszych minut gracz napotyka wszechobecną ciemność, niepokojące, nieznane dźwięki i komunikaty informujące, że wiele rzeczy na stacji nie działa. Bohater porusza się naprawdę wolno, ekran częściowo rozmywa wszystko, ale jest to element klimatu, jaki obmyślili twórcy. Chcieli, aby ich postać odzwierciedlała stan rzeczywisty. Człowiek w ciężkim skafandrze nie będzie bardzo mobilny, a jego wzrok jest dodatkowo ograniczony przez sprzęt, w którym się znajduje. To nie jest żołnierz, który ma lekki pancerz i może biegać w nieskończoność. Mnie to rozwiązanie w pełni przekonuje.

Tempo gry jest odpowiednio wyważone. Wszystko idzie powoli, aż do momentu, gdy okazuje się, że na Shakhter-One doszło do jakiejś tragedii. Na stacji nie jestesmy sami i nie chodzi tutaj o pracowników, którzy mogliby nam wszystko wyjaśnić. Jak się pewnie domyślacie, chodzi tutaj o naprawdę paskudne potwory, mające na celu nas zabić. Tutaj zaczynają się elementy ucieczki, rozpaczliwe szukanie jakiejkolwiek broni i strach. Hollow za sprawą oprawy, dźwięków i pozostawienia gracza w trudnej sytuacji sprawia, że serce zaczyna bić szybciej. Takiego efektu oczekuję od survival horroru. Nie ma tutaj nieprzerwanej wymiany ognia, wielu skrzynek z amunicją i wyrzutni rakiet w plecaku. Mamy natomiast ciągły niepokój, brak jakiejkolwiek kontroli nad sytuacją i podwyższone tętno. Hollow stawia na opowieść i specyficzny klimat. Na tym polu wypada świetnie. Nastrój jest mroczny, niepokojący i straszny. Odbiorca decydujący się na ten tytuł musi zdawać sobie sprawę, że chce się bać, bo tutaj momentów wywołujących strach nie brakuje.

Staroszkolne podejście do tematu

Brak automatycznych zapisów jest pewnym ograniczeniem, gdyż w przypadku niepowodzenia trzeba dany fragment powtórzyć. Jeżeli chcemy wykonać save, to musimy to zrobić przy specjalnych platformach. Lepiej o tym nie zapominać, bo tych maszyn nie ma zbyt wiele. Jako człowiek wychowany na starych survival horrorach jestem przyzwyczajony do takiego rozwiązania. Nie można tutaj biec przed siebie i liczyć, że wszystko się uda. Każdy krok powinien być dobrze przemyślany. W ten sposób jesteśmy w stanie docenić nawet mały sukces i przejście do dalszego etapu. Wiem, że w dzisiejszych czasach masa gier wykonuje zapis za nas, są checkpointy i przegrana nie wiąże się z dużymi konsekwencjami. Tutaj tego nie ma. Takie rozwiązanie można zaakceptować lub nienawidzić. Ja wybieram pierwszą opcję.

Oprawa A/V gra tutaj naprawdę dużą rolę, jeżeli chodzi o budowanie atmosfery całej gry. Twórcy postanowili użyć kilku technik, które sprawiają, że obraz jest ograniczony, mamy wszechobecne ziarno, a każdy krok odbija się mocnym echem w pustych pomieszczeniach. Wszystko po to, aby jak najlepiej oddać, w jakiej sytuacji znajduje się protagonista. Złośliwi powiedzą, że przekłamania, filtry i mniejsze pole widzenia mają ukryć niedoskonałości graficzne. Ja widzę spójną wizję i dobrze działającą całość zaplanowaną od samego początku. Ma to jednak pewne konsekwencje. O ile grając w trybie TV nie miałem żadnych problemów z Hollow, tak bawiąc się mobilnie na Nintendo Switch nie mogłem zbyt długo grać. Bardzo szybko uruchamiała mi się choroba symulatorowa. Niestety, mały widok, rozmycia i powolne tempo wywoływały bóle głowy i nudności. Próbowałem kilka razy, ale nie byłem w stanie. Na dużym ekranie wszystko jest mniej odczuwalne i rozgrywka przebiegała bez problemów. Wiem, że to dotyczy mojej osoby, ale przestrzegam wszystkich, którzy miewają symptomy tej choroby.

Hollow zbudowano na ponurym klimacie

Od strony wizualnej Hollow prezentuje się przyzwoicie na sprzęcie Nintendo. Nie jest to najwyższy poziom, ale lokacje są ładne, wypełnione przedmiotami i przede wszystkim nie są nudne. Poruszamy się po stacji kosmicznej, więc wszędzie są jakieś maszyny, komputery i różnego rodzaju mechanizmy. Przeciwnicy zostali dobrze zaprojektowani. To paskudne maszkary z koszmarów, których mamy się bać. Na każdym kroku można znaleźć jakieś pomniejsze elementy jak małe żółte karteczki, świece, dokumenty i wiele więcej, które budują świat gry. Deweloper zadbał o szczegóły i za to należą się brawa. Muzyka oddaje klimat Hollow. Jest w dużej mierze spokojna, a kiedy trzeba emocjonująca i potęgująca uczucie niepokoju. Często jednak bywa też nieobecna, głównie po to, aby uświadomić odbiorcę, że każdy niepokojący dźwięk może doprowadzić do śmierci.

Gorzej wypadają same dialogi. Niestety, następnym razem warto zainwestować i wziąć do współpracy lepszych aktorów. Często miałem wrażenie, jakby osoby podkładające głos miały nieco problemów z angielskim. Niby dało się je zrozumieć, ale pewne słowa były wymawiane niedokładnie i bez emocji. Efekt jest taki, że czasami ciężko się wczuć w to, co dana postać chce nam przekazać. Domyślam się, że Hollow nie miał wielkiego budżetu, ale wolałbym prostszą oprawę, a naprawdę dobre dialogi. Grafika nie musi być idealna, jeżeli jest coś, co nam to wynagrodzi. Tutaj deweloper nie wybrał niestety dobrej narracji dla bohaterów, co uważam za poważny błąd.

Nie obeszło się bez problemów z Hollow

Technicznie Hollow ma pewne problemy. Kiedy porównamy Hollow na PC względem „pstryka” można stwierdzić, że sprzęt Japończyków nie ma się czego wstydzić, ale problemy z płynnością niestety są. W pewnych miejscach tekstury są w nieco niższej rozdzielczości, ale nie wpływa to negatywnie na odbiór tego tytułu. W końcu Nintendo Switch nie jest tak potężny, jak komputer z GTX 1080 na pokładzie i mocnym ośmiordzeniowym procesorem. O ile grając na dużym ekranie gra działa w 720p, tak na handheldzie już w 600p i jest to trochę odczuwalne. Można by to wybaczyć, gdyby nie spadki animacji. Omawiany tytuł potrafi czasami zwolnić na sprzęcie wielkiego N i nie jest to nic przyjemnego. Mając konsole w docku, problem ten jest mniejszy, ale masa osób woli grać mobilnie. Dobrze by było, gdyby deweloper wypuścił stosowną łatkę, poprawiającą działanie swojej produkcji. Inni tak robią, chociażby Punic Button w przypadku Dooma. Każda zmiana w dobrą stronę jest mile widziana. Nawet samo Nintendo nieco lepiej zoptymalizowało Zeldę.

Hollow nie jest idealną produkcją. Ma swoje wady, ale na pewno nie zasługuje na tak niskie noty. Zrywa nieco z obecnymi zasadami, dostarczając rozgrywkę bardziej wymagającą. Gdyby nie pewne problemy techniczne i lepszy voice acting, byłoby wręcz bardzo dobrze. Tak to, jest po prostu dobrze. Zachęcam do zainteresowania się tym tytułem. Zarówno na PC, jak i Nintendo Switch.

Werdykt: 6.5/10

Kod do recenzji dostarczyła firma Forever Entertainment

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu