Recenzje gier

Recenzja Final Fantasy XII: The Zodiac Age — podróż po Ivalice 11 lat później

Kamil Świtalski
Recenzja Final Fantasy XII: The Zodiac Age — podróż po Ivalice 11 lat później
8

Kolejny remaster dołączył do biblioteki PlayStation 4. Final Fantasy XII — klasyka w najczystszej formie. Niedoceniana, przez wielu zignorowana w czasie swojej premiery (schyłek ery PS2 — w Europie gra pojawiła się dosłownie miesiąc przed hucznym startem PlayStation 3). To świetny pomysł na nadrobienie zaległości i zapoznanie się z grą, opinie o której są niezwykle mieszane. Dlaczego?

Final Fantasy XII HD: historia pewnego królestwa

Ivalice to świat doskonale znany miłośnikom Final Fantasy Tactics. Choć tym razem lądujemy w nieco innych realiach — w samym środku wojny, kiedy Archadia podbija niewielką Dalmaskę. Główny bohater całej opowieści, Vaan, całkiem przypadkowo trafia w sam środek wielkiej przygody z wielkimi i wpływowymi ludźmi. Przypadkiem, bo zanim ich poznał pragnął po prostu zostać Podniebnym Piratem. Nowi znajomi, chęć niesienia pomocy i walki o swoje jednak zwycięża i udaje się z nimi w pełną niebezpieczeństw podróż.

Sama historia, ani tym bardziej bohaterowie, nawet po kilkudziesięciu godzinach zabawy nie wzbudzili we mnie zbyt wiele sympatii. Ale nie musieli, bym nie mógł oderwać się od konsoli. Ivalice okazało się na tyle malowniczym miejscem, że niesiona obietnica wielkiej przygody... po prostu przyćmiła braki i niedociągnięcia w tej kwestii.

Final Fantasy XII — ale to Ivalice jest ładne i... rozległe!

Ivalice jeszcze nigdy nie było piękniejsze. Twórcy odświeżonej wersji odrobili pracę domową i wszystkie tamtejsze lokacje wyglądają po prostu olśniewająco. Sceny na silniku gry robią duże wrażenie, a wstawki przerywnikowe mogą przyprawić o opad szczęki. To stary, dobry, styl Square Enix w poprawionym wydaniu, które naprawdę wygląda olśniewająco. Nie oznacza to oczywiście, że to najpiękniejsza gra na PlayStation 4 — nic z tych rzeczy. Dodam też, że gra też fenomenalnie się rusza. Na pochwałę zasługuje także odświeżona muzyka. To stare, dobrze znane starym wyjadaczom, dźwięki w nieco odkurzonej wersji.

Ścieżki którymi będziemy podążać robią wrażenie nie tylko swoim wyglądem, ale także wielkością. Lokacje są naprawdę rozbudowane — i z jednej strony jest to minus, bo przedzieranie się przez nie potrafi być czasochłonne. Z drugiej — usprawniona wersja posiada możliwość przyspieszenia akcji nawet czterokrotnie, dzięki której takie rzeczy nie będą nam straszne, a więcej zakamarków do eksplorowania, to jeszcze więcej doskonałej zabawy!

System walki w Final Fantasy XII — rozumiem zarzuty, ale...

Wspominałem już że Final Fantasy XII zostało przyjęte dość... chłodno. Większość czekała na premierę nowej konsoli. Ci zaś, którzy skusili się na jedną z ostatnich wielkich gier dla przemijającej właśnie generacji dostali coś, czego się nie spodziewali. I najwyraźniej nie do końca byli z tego powodu zadowoleni. Oto bowiem turowy system walki za który kochali serię zamieniono tutaj w coś, co formą przywodzi na myśli gry MMO. Zamiast kolejnych tur do atakowania przeciwników — dynamiczny wir walki.

W pojedynkach mogą brać udział maksymalnie trzy postacie z naszej drużyny (choć często możemy liczyć na pomoc czwartego, gościnnie dołączającego do nas bohatera). Operujemy jednym z nich, pozostali zaś działają tak, jak zaprogramujemy ich Gambity. Jak funkcjonują one w praktyce? Ustawiamy je według interesujących nas priorytetów, zaś same rozkazy charakteryzuje ogromna precyzja. Na przykład: lecz wskazanym bohatera, który ma mniej niż 50% energii; jeżeli ktoś w naszej ekipie jest uśpiony — obudź go [wskazanym] przedmiotem lub czarem; atakuj czarem/techniką/przedmiotem X przeciwników, którzy mają więcej niż Y energii/many; zaatakuj lidera grupy jako pierwszego; latających przeciwników atakuj w taki, a taki sposób. I odblokowując na mapie rozwoju kolejne gambity możemy takich reguł ustalić cały zestaw — i od tej pory właśnie w ten sposób działać będą nasi bohaterowie.

Dla graczy w tamtym czasie był to ogromny szok — dostać system tak podobno do tego, który zaserwowano w FFXI będącego... MMO. Jednak po latach, na chłodno, ta opcja w praktyce naprawdę nie wypada źle! Na otarcie łez do walk możemy przyzwać zdobywanych po drodze pomocników — Aeony, a także skorzystać z ataków ze specjalnych ze spektakularnymi, trwającymi kilkadziesiąt sekund, animacjami. Dużym minusem tego rozwiązania jest brak opcji ich przyspieszenia czy pominięcia...

Rozwój postaci w Final Fantasy XII

Dużo gorzej od walki, w mojej opinii, wypadł system rozwoju postaci. Każdy bohater może mieć dwie klasy — a w sumie dostępnych jest ich dwanaście. Po wyborze klasy możemy przejść do tabeli, gdzie za zdobywane License Points odblokowujemy nie tylko umiejętności, większe limity siły czy energii. Znajdziemy tam również licencje na korzystanie z coraz lepszych broni, zbroi oraz czarów. Ale po ich zakupie za LP — wciąż musimy je zdobyć w faktycznej rozgrywce, tj. odnaleźć, ukraść, wyfarmić, albo po prostu kupić. Nie mam pojęcia czy to problemy z balansem w nowej wersji, czy po prostu coś poszło nie tak w projektach, ale wszystkie tablice dla obu klas i wszystkich bohaterów miałem wypełnione już w połowie mojej przygody. A apetytu na więcej nie brakowało, bo kolejne LP wpadały na moje konto...

Duże mapy, duży kłopot. Ale w tej wersji to nie jest problemem

Final Fantasy XII: The Zodiac Age nie jest portem kropka w kropkę, przeniesionym 1:1 ze starej konsoli. To pierwszy raz na Zachodzie doczekaliśmy się usprawnionego wydania, którym wcześniej mogli cieszyć się wyłącznie w Japonii. Wyróżnia się ono dodatkowym pakietem stu wyzwań dostępnych już z poziomu menu — Trial Mode. Poza tym oferuje bardziej czytelny interfejs, możliwość wyboru klasy postaci, poprawiony balans, nowe zadania poboczne czy nagrody.  The Zodiac Age przyniósł też opcję przyspieszania rozgrywki — w wersji dla PlayStation 2 było to x2. Tutaj możemy nadać jeszcze większe tempo i całą akcję obserwować cztery razy szybciej! O takich rzeczach jak szybsze ekrany ładowania, auto save czy zamiana Sky Pirate's Den na system konsolowych trofeów nie wspominając. Gra się wyjątkowo przyjemnie i mimo moich wielu obaw, wskoczenie do świata liczącej sobie już jedenaście lat produkcji jest wyjątkowo przyjemne.

Final Fantasy XII: The Zodiac Age to remaster godny polecenia

Remastery są regularnym powodem drwin. Szczerze mówiąc — kiedy mówimy o dwu czy trzyletnich tytułach które pojawiają się na PlayStation 4 — wcale się temu nie dziwię. Tym razem jednak mówimy o grze, który ma na swoim karku ponad dekadę. Wydana w Europie wersja na PlayStation 2 nie posiada szeregu usprawnień wersji International Zodiac Job System. Tutaj wszystko to zostało jeszcze dopakowane większym przyspieszeniem, ładniejszymi teksturami i kilkoma innymi dodatkami, które cieszą i umilają rozgrywkę. Nic tylko grać!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu