Świat

Film z ostatniego lądowania rakiety Falcon 9 od SpaceX robi wrażenie - jest czego gratulować

Maciej Sikorski
Film z ostatniego lądowania rakiety Falcon 9 od SpaceX robi wrażenie - jest czego gratulować
13

Niedawno firma SpaceX informowała, że w roku 2018 wybierze się z misją na Marsa. Nie brakuje głosów sceptycznie nastawionych do tego planu, specjaliści i komentatorzy przekonują, że firmie nie uda się tak szybko wyruszyć na Czerwoną Planetę. Jednocześnie jednak SpaceX pokazuje od kilku miesięcy, że jest na fali wznoszącej - po paśmie niepowodzeń nadeszły "tłuste" kwartały, w których osiągane są kolejne ważne cele. Tym razem możemy oglądać film z udanego lądowania na Atlantyku.

Rakieta Falcon 9 wylądowała. Znowu. Elon Musk, który przed lotem studził emocje, później wyraźnie odetchnął i dał temu wyraz w mediach społecznościowych. Przy okazji zebrało mu się na żarty, stwierdził, że trzeba powiększyć przestrzeń, w której stacjonuje kosmiczna flota SpaceX - to "problem", na który wszyscy w firmie czekali przez lata. W końcu staje się jasne, że idea odzyskiwania rakiet po wykonaniu misji nie jest pozbawiona sensu i można to osiągnąć. A jeśli pojawi się odpowiednia skala, będzie też można na tym nieźle zarobić.

Rakieta Falcon 9 wylądowała. Znowu. Elon Musk, który przed lotem studził emocje, później wyraźnie odetchnął i dał temu wyraz w mediach społecznościowych. Przy okazji zebrało mu się na żarty, stwierdził, że trzeba powiększyć przestrzeń, w której stacjonuje kosmiczna flota SpaceX - to "problem", na który wszyscy w firmie czekali przez lata. W końcu staje się jasne, że idea odzyskiwania rakiet po wykonaniu misji nie jest pozbawiona sensu i można to osiągnąć. A jeśli pojawi się odpowiednia skala, będzie też można na tym nieźle zarobić.

Zupełnie inne warunki

Pojawi się pewnie pytanie, dlaczego ten lot, to lądowanie były takie ważne? Przecież pod koniec ubiegłego roku firmie udało się odzyskać rakietę sadzając ją na lądzie. A w kwietniu wylądowano nawet na barce ulokowanej na Atlantyku. To prawda, ale w najbliższym czasie każde odzyskanie sprzętu będzie ważne - firma udowodni, że osiągnęła powtarzalność, że nie jest to rozpatrywane na zasadzie "uda się lub się nie uda". Rakieta Falcon 9 robi to, co zaplanowali jej twórcy i nie ma niespodzianek. Przykrych niespodzianek.

Kolejna istotna kwestia to wykonanie misji nocą, ale to schodzi na dalszy plan, gdy napisze się o rozmachu misji - poprzednio (w kwietniu) rakieta Falcon 9 wynosiła ładunek na Międzynarodową Stację kosmiczną, która ulokowana jest niedaleko Ziemi, to raptem kilkaset kilometrów. Tym razem wynoszono satelitę telekomunikacyjnego, który musiał dotrzeć znacznie (!) dalej. To oznacza większe zużycie paliwa, większe prędkości, większe temperatury. Podniesiono poprzeczkę i to znacząco. A to skłaniało do pesymizmu: czy rakieta Falcon 9 warta ponad 60 mln dolarów jest już gotowa, by wykonać taką misję? Okazało się, że tak. Niedługo przekonamy się pewnie, czy firma potrafi już powtórzyć ten sukces.

Tak ląduje rakieta Falcon 9

Lot odbył się w ubiegłym tygodniu, a wracam do niego dzisiaj, ponieważ warto podzielić się materiałem wideo z lądowania, które udostępnił SpaceX. Obraz z kilku kamer robi wrażenie - przede wszystkim z uwagi na "miękkość" sadzania maszyny na barce. Mówimy o lądowaniu rakietą, a nie maleńkim dronem, a mimo to nie widać w tym toporności, wszystko odbywa się... chyba pozostaje użyć słowa "delikatnie". Niejako przy okazji mogę polecić inny film dotyczący lądowań - pojawia się w nim odpowiedź na pytanie, dlaczego firmie tak zależy na tym, by rakieta Falcon 9 potrafiła lądować na barce. Odpowiedź jest prosta: chodzi o pieniądze...

Jeżeli SpaceX opanuje sztukę sadzania rakiet na Oceanie zwiększy potencjalną liczbę lotów i obniży ich koszt. A przecież taki cel sobie postawiono. Marzenie Muska zaczyna się spełniać. W tym roku można nawet pisać o marzeniach - SpaceX osiąga kolejne sukcesy, a Tesla Motors też ma się czym pochwalić, zamówienia na Model 3 przerosły oczekiwania firmy i samego miliardera. Biznesmen zbliża się do momentu, w którym będzie mógł powiedzieć, że chodzi nie tylko o zabawę, że jego pomysły mogą się przerodzić w wielkie interesy. Zdecydowanie będzie co obserwować.

Źródło grafiki: facebook.com

Rakieta Falcon 9 wylądowała. Znowu. Elon Musk, który przed lotem studził emocje, później wyraźnie odetchnął i dał temu wyraz w mediach społecznościowych. Przy okazji zebrało mu się na żarty, stwierdził, że trzeba powiększyć przestrzeń, w której stacjonuje kosmiczna flota SpaceX - to "problem", na który wszyscy w firmie czekali przez lata. W końcu staje się jasne, że idea odzyskiwania rakiet po wykonaniu misji nie jest pozbawiona sensu i można to osiągnąć. A jeśli pojawi się odpowiednia skala, będzie też można na tym nieźle zarobić.

Zupełnie inne warunki

Pojawi się pewnie pytanie, dlaczego ten lot, to lądowanie były takie ważne? Przecież pod koniec ubiegłego roku firmie udało się odzyskać rakietę sadzając ją na lądzie. A w kwietniu wylądowano nawet na barce ulokowanej na Atlantyku. To prawda, ale w najbliższym czasie każde odzyskanie sprzętu będzie ważne - firma udowodni, że osiągnęła powtarzalność, że nie jest to rozpatrywane na zasadzie "uda się lub się nie uda". Rakieta Falcon 9 robi to, co zaplanowali jej twórcy i nie ma niespodzianek. Przykrych niespodzianek.

Kolejna istotna kwestia to wykonanie misji nocą, ale to schodzi na dalszy plan, gdy napisze się o rozmachu misji - poprzednio (w kwietniu) rakieta Falcon 9 wynosiła ładunek na Międzynarodową Stację kosmiczną, która ulokowana jest niedaleko Ziemi, to raptem kilkaset kilometrów. Tym razem wynoszono satelitę telekomunikacyjnego, który musiał dotrzeć znacznie (!) dalej. To oznacza większe zużycie paliwa, większe prędkości, większe temperatury. Podniesiono poprzeczkę i to znacząco. A to skłaniało do pesymizmu: czy rakieta Falcon 9 warta ponad 60 mln dolarów jest już gotowa, by wykonać taką misję? Okazało się, że tak. Niedługo przekonamy się pewnie, czy firma potrafi już powtórzyć ten sukces.

Tak ląduje rakieta Falcon 9

Lot odbył się w ubiegłym tygodniu, a wracam do niego dzisiaj, ponieważ warto podzielić się materiałem wideo z lądowania, które udostępnił SpaceX. Obraz z kilku kamer robi wrażenie - przede wszystkim z uwagi na "miękkość" sadzania maszyny na barce. Mówimy o lądowaniu rakietą, a nie maleńkim dronem, a mimo to nie widać w tym toporności, wszystko odbywa się... chyba pozostaje użyć słowa "delikatnie". Niejako przy okazji mogę polecić inny film dotyczący lądowań - pojawia się w nim odpowiedź na pytanie, dlaczego firmie tak zależy na tym, by rakieta Falcon 9 potrafiła lądować na barce. Odpowiedź jest prosta: chodzi o pieniądze...

Jeżeli SpaceX opanuje sztukę sadzania rakiet na Oceanie zwiększy potencjalną liczbę lotów i obniży ich koszt. A przecież taki cel sobie postawiono. Marzenie Muska zaczyna się spełniać. W tym roku można nawet pisać o marzeniach - SpaceX osiąga kolejne sukcesy, a Tesla Motors też ma się czym pochwalić, zamówienia na Model 3 przerosły oczekiwania firmy i samego miliardera. Biznesmen zbliża się do momentu, w którym będzie mógł powiedzieć, że chodzi nie tylko o zabawę, że jego pomysły mogą się przerodzić w wielkie interesy. Zdecydowanie będzie co obserwować.

Źródło grafiki: facebook.com

Zupełnie inne warunki

Pojawi się pewnie pytanie, dlaczego ten lot, to lądowanie były takie ważne? Przecież pod koniec ubiegłego roku firmie udało się odzyskać rakietę sadzając ją na lądzie. A w kwietniu wylądowano nawet na barce ulokowanej na Atlantyku. To prawda, ale w najbliższym czasie każde odzyskanie sprzętu będzie ważne - firma udowodni, że osiągnęła powtarzalność, że nie jest to rozpatrywane na zasadzie "uda się lub się nie uda". Rakieta Falcon 9 robi to, co zaplanowali jej twórcy i nie ma niespodzianek. Przykrych niespodzianek.

Rakieta Falcon 9 wylądowała. Znowu. Elon Musk, który przed lotem studził emocje, później wyraźnie odetchnął i dał temu wyraz w mediach społecznościowych. Przy okazji zebrało mu się na żarty, stwierdził, że trzeba powiększyć przestrzeń, w której stacjonuje kosmiczna flota SpaceX - to "problem", na który wszyscy w firmie czekali przez lata. W końcu staje się jasne, że idea odzyskiwania rakiet po wykonaniu misji nie jest pozbawiona sensu i można to osiągnąć. A jeśli pojawi się odpowiednia skala, będzie też można na tym nieźle zarobić.

Zupełnie inne warunki

Pojawi się pewnie pytanie, dlaczego ten lot, to lądowanie były takie ważne? Przecież pod koniec ubiegłego roku firmie udało się odzyskać rakietę sadzając ją na lądzie. A w kwietniu wylądowano nawet na barce ulokowanej na Atlantyku. To prawda, ale w najbliższym czasie każde odzyskanie sprzętu będzie ważne - firma udowodni, że osiągnęła powtarzalność, że nie jest to rozpatrywane na zasadzie "uda się lub się nie uda". Rakieta Falcon 9 robi to, co zaplanowali jej twórcy i nie ma niespodzianek. Przykrych niespodzianek.

Kolejna istotna kwestia to wykonanie misji nocą, ale to schodzi na dalszy plan, gdy napisze się o rozmachu misji - poprzednio (w kwietniu) rakieta Falcon 9 wynosiła ładunek na Międzynarodową Stację kosmiczną, która ulokowana jest niedaleko Ziemi, to raptem kilkaset kilometrów. Tym razem wynoszono satelitę telekomunikacyjnego, który musiał dotrzeć znacznie (!) dalej. To oznacza większe zużycie paliwa, większe prędkości, większe temperatury. Podniesiono poprzeczkę i to znacząco. A to skłaniało do pesymizmu: czy rakieta Falcon 9 warta ponad 60 mln dolarów jest już gotowa, by wykonać taką misję? Okazało się, że tak. Niedługo przekonamy się pewnie, czy firma potrafi już powtórzyć ten sukces.

Tak ląduje rakieta Falcon 9

Lot odbył się w ubiegłym tygodniu, a wracam do niego dzisiaj, ponieważ warto podzielić się materiałem wideo z lądowania, które udostępnił SpaceX. Obraz z kilku kamer robi wrażenie - przede wszystkim z uwagi na "miękkość" sadzania maszyny na barce. Mówimy o lądowaniu rakietą, a nie maleńkim dronem, a mimo to nie widać w tym toporności, wszystko odbywa się... chyba pozostaje użyć słowa "delikatnie". Niejako przy okazji mogę polecić inny film dotyczący lądowań - pojawia się w nim odpowiedź na pytanie, dlaczego firmie tak zależy na tym, by rakieta Falcon 9 potrafiła lądować na barce. Odpowiedź jest prosta: chodzi o pieniądze...

Jeżeli SpaceX opanuje sztukę sadzania rakiet na Oceanie zwiększy potencjalną liczbę lotów i obniży ich koszt. A przecież taki cel sobie postawiono. Marzenie Muska zaczyna się spełniać. W tym roku można nawet pisać o marzeniach - SpaceX osiąga kolejne sukcesy, a Tesla Motors też ma się czym pochwalić, zamówienia na Model 3 przerosły oczekiwania firmy i samego miliardera. Biznesmen zbliża się do momentu, w którym będzie mógł powiedzieć, że chodzi nie tylko o zabawę, że jego pomysły mogą się przerodzić w wielkie interesy. Zdecydowanie będzie co obserwować.

Źródło grafiki: facebook.com

Rakieta Falcon 9 wylądowała. Znowu. Elon Musk, który przed lotem studził emocje, później wyraźnie odetchnął i dał temu wyraz w mediach społecznościowych. Przy okazji zebrało mu się na żarty, stwierdził, że trzeba powiększyć przestrzeń, w której stacjonuje kosmiczna flota SpaceX - to "problem", na który wszyscy w firmie czekali przez lata. W końcu staje się jasne, że idea odzyskiwania rakiet po wykonaniu misji nie jest pozbawiona sensu i można to osiągnąć. A jeśli pojawi się odpowiednia skala, będzie też można na tym nieźle zarobić.

Zupełnie inne warunki

Pojawi się pewnie pytanie, dlaczego ten lot, to lądowanie były takie ważne? Przecież pod koniec ubiegłego roku firmie udało się odzyskać rakietę sadzając ją na lądzie. A w kwietniu wylądowano nawet na barce ulokowanej na Atlantyku. To prawda, ale w najbliższym czasie każde odzyskanie sprzętu będzie ważne - firma udowodni, że osiągnęła powtarzalność, że nie jest to rozpatrywane na zasadzie "uda się lub się nie uda". Rakieta Falcon 9 robi to, co zaplanowali jej twórcy i nie ma niespodzianek. Przykrych niespodzianek.

Kolejna istotna kwestia to wykonanie misji nocą, ale to schodzi na dalszy plan, gdy napisze się o rozmachu misji - poprzednio (w kwietniu) rakieta Falcon 9 wynosiła ładunek na Międzynarodową Stację kosmiczną, która ulokowana jest niedaleko Ziemi, to raptem kilkaset kilometrów. Tym razem wynoszono satelitę telekomunikacyjnego, który musiał dotrzeć znacznie (!) dalej. To oznacza większe zużycie paliwa, większe prędkości, większe temperatury. Podniesiono poprzeczkę i to znacząco. A to skłaniało do pesymizmu: czy rakieta Falcon 9 warta ponad 60 mln dolarów jest już gotowa, by wykonać taką misję? Okazało się, że tak. Niedługo przekonamy się pewnie, czy firma potrafi już powtórzyć ten sukces.

Tak ląduje rakieta Falcon 9

Lot odbył się w ubiegłym tygodniu, a wracam do niego dzisiaj, ponieważ warto podzielić się materiałem wideo z lądowania, które udostępnił SpaceX. Obraz z kilku kamer robi wrażenie - przede wszystkim z uwagi na "miękkość" sadzania maszyny na barce. Mówimy o lądowaniu rakietą, a nie maleńkim dronem, a mimo to nie widać w tym toporności, wszystko odbywa się... chyba pozostaje użyć słowa "delikatnie". Niejako przy okazji mogę polecić inny film dotyczący lądowań - pojawia się w nim odpowiedź na pytanie, dlaczego firmie tak zależy na tym, by rakieta Falcon 9 potrafiła lądować na barce. Odpowiedź jest prosta: chodzi o pieniądze...

Jeżeli SpaceX opanuje sztukę sadzania rakiet na Oceanie zwiększy potencjalną liczbę lotów i obniży ich koszt. A przecież taki cel sobie postawiono. Marzenie Muska zaczyna się spełniać. W tym roku można nawet pisać o marzeniach - SpaceX osiąga kolejne sukcesy, a Tesla Motors też ma się czym pochwalić, zamówienia na Model 3 przerosły oczekiwania firmy i samego miliardera. Biznesmen zbliża się do momentu, w którym będzie mógł powiedzieć, że chodzi nie tylko o zabawę, że jego pomysły mogą się przerodzić w wielkie interesy. Zdecydowanie będzie co obserwować.

Źródło grafiki: facebook.com

Kolejna istotna kwestia to wykonanie misji nocą, ale to schodzi na dalszy plan, gdy napisze się o rozmachu misji - poprzednio (w kwietniu) rakieta Falcon 9 wynosiła ładunek na Międzynarodową Stację kosmiczną, która ulokowana jest niedaleko Ziemi, to raptem kilkaset kilometrów. Tym razem wynoszono satelitę telekomunikacyjnego, który musiał dotrzeć znacznie (!) dalej. To oznacza większe zużycie paliwa, większe prędkości, większe temperatury. Podniesiono poprzeczkę i to znacząco. A to skłaniało do pesymizmu: czy rakieta Falcon 9 warta ponad 60 mln dolarów jest już gotowa, by wykonać taką misję? Okazało się, że tak. Niedługo przekonamy się pewnie, czy firma potrafi już powtórzyć ten sukces.

Tak ląduje rakieta Falcon 9

Lot odbył się w ubiegłym tygodniu, a wracam do niego dzisiaj, ponieważ warto podzielić się materiałem wideo z lądowania, które udostępnił SpaceX. Obraz z kilku kamer robi wrażenie - przede wszystkim z uwagi na "miękkość" sadzania maszyny na barce. Mówimy o lądowaniu rakietą, a nie maleńkim dronem, a mimo to nie widać w tym toporności, wszystko odbywa się... chyba pozostaje użyć słowa "delikatnie". Niejako przy okazji mogę polecić inny film dotyczący lądowań - pojawia się w nim odpowiedź na pytanie, dlaczego firmie tak zależy na tym, by rakieta Falcon 9 potrafiła lądować na barce. Odpowiedź jest prosta: chodzi o pieniądze...

Jeżeli SpaceX opanuje sztukę sadzania rakiet na Oceanie zwiększy potencjalną liczbę lotów i obniży ich koszt. A przecież taki cel sobie postawiono. Marzenie Muska zaczyna się spełniać. W tym roku można nawet pisać o marzeniach - SpaceX osiąga kolejne sukcesy, a Tesla Motors też ma się czym pochwalić, zamówienia na Model 3 przerosły oczekiwania firmy i samego miliardera. Biznesmen zbliża się do momentu, w którym będzie mógł powiedzieć, że chodzi nie tylko o zabawę, że jego pomysły mogą się przerodzić w wielkie interesy. Zdecydowanie będzie co obserwować.

Źródło grafiki: facebook.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Elon Muskspacex