Felietony

Rafał Betlejewski udowodnił, że "każdy ma swoją cenę". Pytam tylko: "po co?"

Jakub Szczęsny
Rafał Betlejewski udowodnił, że "każdy ma swoją cenę". Pytam tylko: "po co?"
63

Przyznam się Wam, że gdy oglądałem program Rafała Betlejewskiego, w którym proponował ludziom "dziwne" prace, a oni się na to godzili, czułem odrobinę obrzydzenia do tego, co zrobiono z dziennikarstwem. Wcześniej artysta poprowadził odcinki, w których stawiał ludzi w ciekawych sytuacjach wraz z grupą aktorów obnażając niektóre dosyć mroczne cechy ludzkiej natury. Ostatnim programem jednak przegiął po całości. Zastanawiam się, na ile było to działanie "dla idei", a na ile dla słupków oglądalności.

Odpowiedź na to pytanie nasuwa się praktycznie sama

Ci, którzy nie orientują się w sytuacji muszą wiedzieć, iż na antenie TTV - kanału, w którym większość akcji trzyma Grupa TVN, wyemitowano wczoraj program "Betlejewski Prowokacje", w którym jak wspomniałem wyżej - performer wraz z aktorami aranżuje sytuacje, w których przypadkowi ludzie wykazują się w dwojaki sposób - albo godną, obywatelską postawą, lub zwyczajnie dbają o swój interes i okrywają się znieczulicą. Zamysł programu - dobry. Oczywiście - dopóki trzymano się słusznej idei - pokazywać ludziom sytuacje z życia codziennego i uczulać na krzywdę innych. Niestety, ale w ostatnim odcinku programu nieco "przegięto" - bowiem postawiono jawnie zdesperowanych ludzi przed wyborem: "Iść do niekoniecznie etycznej pracy i zarobić dobre pieniądze, czy dalej tkwić w biedzie i szukać dalej". Jedyne, co udało się Betlejewskiemu udowodnić, to to, że ludzie w sytuacjach podbramkowych będą imać się każdego zajęcia, przyjmą każde warunki, byleby wyrwać się z marazmu. Czy trudno było to przewidzieć? Pewnie, że nie. Kto nieco interesuje się ludzką naturą, zapewne zna "Eksperyment więzienny", w którym udowodniono, że w pewnych warunkach jesteśmy w stanie dopuścić się zwyczajnego bestialstwa.

Jednak, do warunków, w jakich opracował ten eksperyment prof. Zimbardo, nie ma co przyrównywać programu Rafała Betlejewskiego. Zaproszono ludzi na rozmowę o pracę, przy okazji powiedziano im, że dostaną dobre pieniądze, o ile dopuszczą się nielegalnego czynu. Zapewne tak dobrano model działania, aby trafić na ludzi naprawdę zdesperowanych. Udało się? Teorię potwierdzono - kiedy nie mamy lepszych perspektyw, borykamy się z biedą, uporczywie szukamy pracy, to otrzymując odpowiednie pieniądze jesteśmy do złamania. I powiem Wam szczerze, że żadna to teoria. Choć wielu z Was trudno będzie się z tym zgodzić, to jednak większość ludzi działa w ten sposób. Wszystko jest zależne od naszej aktualnej sytuacji.

W programie przedstawiono m. in. osobę policjanta, któremu zaproponowano pracę jako kierowca. Gdy okazało się, że jest on policjantem - z osiągnięciami, doświadczeniem, zdecydowano się zaproponować mu przewóz... imigrantów. Były funkcjonariusz służby porządkowej zgodził się na taki układ skuszony dobrymi pieniędzmi.

Ale to nie wszystko - po pracę przyszedł tam również emeryt, który pod przykrywką sprzątacza w bogatych domach zgodził się na dostarczanie im narkotyków - również za dobre pieniądze. Była również pani nieco tęższej postury, która dała na sobie jeździć (za wszelkim przeproszeniem) "jak po burej szmacie", gdzie wyzywano ją od grubasów i kazano robić ćwiczenia. Pytano, czy jest w stanie schudnąć do ustalonego terminu. Powiem Wam szczerze, że gdyby pokazano ten jeden przykład z policjantem, może i bym program zdzierżył. Może to by miało większy sens i dałoby się to jakoś uzasadnić. Ale... ubliżać - nawet udając kobiecie? Tylko dlatego, żeby zrobić z tego program - ku uciesze gawiedzi? To już nie jest dziennikarstwo. To jest robienie taniego show z ludzkiej krzywdy, a ta wynika wprost z ludzkiej natury. Sprawa z panią skończyła się w przykry sposób - zapytano ją, czy jest asertywna. Odpowiedziała, że tak. Mimo obelg i poniżania.

To oczywiście nie wszystkie przykłady z odcinka. Ale po tym już wiedziałem, że zgubiono pierwotną ideę programu

Celem nadrzędnym było zapewne wywołanie rozgłosu, zrobienie szumu. Jeżeli Pan Betlejewski uważa inaczej - ok. Jego absolutne prawo. Sam w obronie przed ataki mówi teraz, że nie ma to nic wspólnego z dziennikarstwem, ale jak dla mnie - jest to mimo wszystko słaba linia obrony. To smutne, że w takiej sytuacji wyrzeka się on zawodu, w który sam się wciągnął. Dziennikarzowi nie przeszkadzałoby tworzenie nowych form, aby przekazać ludziom coś wartościowego. Organizowanie takich prowokacji jest dobre, dopóki ma się świadomość tego, że nie tylko tworzymy dla ludzi, ale i pracujemy z ludźmi. A skoro mamy do czynienia z ludźmi właśnie - warto zdobyć się na typową ludzką wrażliwość i zastanowić się, czy nie robimy im tym krzywdy.

Betlejewski przeprosił w swoim tekście na temat "eksperymentu społecznego" wszystkich, którzy przyszli do niego po pracę, a zostali gwiazdami programu. Nie mnie oceniać moc tych przeprosin. Wiem jednak, że idea powstania tego odcinka spowodowała, że... sam Betlejewski postawił się w roli tego człowieka, który zrobi wszystko dla pracy. W niczym nie różni się on od tych, którzy zostali bohaterami programu i godzili się albo na nielegalne praktyki, albo na obelgi. Sam do Betlejewskiego nic nie mam - nie chcę mówić: "jest taki, siaki, owaki". Po prostu przesadził. Zakładam, że jest dobrym człowiekiem i po tym odcinku najdzie go choć odrobina refleksji - czy to, co zrobił było dobre i słuszne. Według mnie nie było - ale to nic nie zmienia. To musi sobie uświadomić on sam.

Grafika: 1, 2

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

hot