Felietony

Śmierć Prince'a (lub innego celebryty*) oznacza w internetach złote żniwa

Maciej Sikorski

Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...

16

Umarł Prince, jedna z legend branży rozrywkowej, muzyk, który przez dekady szokował, wzruszał, inspirował i po prostu robił dobrą muzykę. Wiadomość smutna, ale nie z punktu widzenia serwisów internetowych - dla nich to zdarzenie, które może wygenerować sporo klików. Sprawę trzeba jednak odpowiednio rozegrać, nie wystarczy jeden tekst z informacją o śmierci plus jeden wspominkowy - to musi być cały pakiet. Bogaty i poruszający wszystkie możliwe kwestie. Nawet rodzaj skarpetek noszony przez znanego nieboszczyka.

Prince jest przykładem, świeżym przykładem, zjawiska, które zyskuje na popularności. To swoisty festiwal pośmiertnych internetów, który niedawno obserwowaliśmy także w przypadku Davida Bowie. A za jakiś czas zostanie on ponownie przeprowadzony, potrzebna jest "jedynie" śmierć kogoś znanego. Najlepiej, by nie był to zwykły artysta, jakaś szeregowa postać, lecz ikona. Nie musi być związana z rozrywką, znany sportowiec, polityk czy biznesmen też się nada. Pełnia szczęścia pojawi się wtedy, gdy umrze kontrowersyjna postać.

Takie skarpetki nosił Bowie

Podejrzewam, że spora część z Was doskonale wie, o czym mowa. Po śmierci kogoś znanego serwisy (nie, nie dotyczy to tylko portali - zjawisko można teraz obserwować nawet w miejscach, które wyjściowo zajmują się np. nowymi technologiami) ścigają się, by napisać o tym jak najszybciej. Gdy już poinformują o samej śmierci, zaczyna się walka na ilość i pomysłowość. Bo napisać można dosłownie o wszystkim. Zestawienie najlepszych piosenek Bowiego czy Prince'a albo przypomnienie kluczowych momentów w ich karierze byłoby jeszcze zrozumiałe, chociaż można to zamknąć w jednym wpisie. Tymczasem...

Prince jest przykładem, świeżym przykładem, zjawiska, które zyskuje na popularności. To swoisty festiwal pośmiertnych internetów, który niedawno obserwowaliśmy także w przypadku Davida Bowie. A za jakiś czas zostanie on ponownie przeprowadzony, potrzebna jest "jedynie" śmierć kogoś znanego. Najlepiej, by nie był to zwykły artysta, jakaś szeregowa postać, lecz ikona. Nie musi być związana z rozrywką, znany sportowiec, polityk czy biznesmen też się nada. Pełnia szczęścia pojawi się wtedy, gdy umrze kontrowersyjna postać.

Takie skarpetki nosił Bowie

Podejrzewam, że spora część z Was doskonale wie, o czym mowa. Po śmierci kogoś znanego serwisy (nie, nie dotyczy to tylko portali - zjawisko można teraz obserwować nawet w miejscach, które wyjściowo zajmują się np. nowymi technologiami) ścigają się, by napisać o tym jak najszybciej. Gdy już poinformują o samej śmierci, zaczyna się walka na ilość i pomysłowość. Bo napisać można dosłownie o wszystkim. Zestawienie najlepszych piosenek Bowiego czy Prince'a albo przypomnienie kluczowych momentów w ich karierze byłoby jeszcze zrozumiałe, chociaż można to zamknąć w jednym wpisie. Tymczasem...

Tymczasem patrzymy na ranking najlepszych fryzur, zestawienie kochanek, wybór najlepszych skarpetek, jakie uchwyciły kamery, listę projektantów, których ubrania nosili, spis instrumentów, z jakich korzystali, wyliczenie konfliktów z prawem, które mieli na koncie, wybór najlepszych cytatów, slajdowiska z innymi znanymi osobami... Tego może być cała masa, nie ma limitów i barier. Oczywiście im więcej, tym lepiej, ale trzeba się spieszyć - następnego dnia temat będzie już interesował mniej. Zwłaszcza, gdy umrze inna znana postać, a przecież nie jest to niemożliwe. Zawsze jest cień nadziei.

Prince umarł, a firmy robią sobie reklamę!

Wspomniany proceder nowy nie jest i od dawna wzbudza u mnie niesmak, ale dzisiaj uniosłem wysoko brwi, gdy zobaczyłem, że jeden z serwisów, który nie stroni od takich zestawień, zarzucał firmom, że promują się na śmierci Prince'a. Te biznesy wspomniały o artyście np. w mediach społecznościowych i porównały się do niego albo zmieniły logo nawiązując do piosenkarza. Słabe. Ale czy może to wytykać strona, która robi równie słabe rzeczy? Na dobrą sprawę, to kolejny typ wspomnianych zestawień: zobacz, jak firmy próbują wybić się na śmierci artysty. Wyższa szkoła jazdy.

Ktoś stwierdzi, że to żadne novum, że takie żerowanie istniało na długo przed pojawieniem się Internetu. I niestety będzie miał rację. Ale dzisiaj to zjawisko sięga już granic absurdu i niestety dna. W tym wszystkim coraz mniej myśli i mówi się o tym, że umarł człowiek. Nie tylko postać dużego formatu, ale po prostu człowiek. A próba uczczenia jego pamięci (czytaj nabijanie klików) znajduje się na stronie między filmem z kichającą pandą i zdjęciem krateru na Księżycu, który przypomina kształtem penisa. Przynajmniej tak twierdzi autor. Albo jakiś trefniś z mediów społecznościowych, którego cytuje autor.

Obserwując to wszystko, zakładam, że internety nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa - kolejne zgony znanych i lubianych mogą nas jeszcze wbić w fotele.

* Nim ktoś się oburzy, że nazywam Prince'a celebrytą - słowo jest dość pojemne, a serwisów nie interesuje kto umarł, ważne, by nazwisko było choć trochę kojarzone.

Tymczasem patrzymy na ranking najlepszych fryzur, zestawienie kochanek, wybór najlepszych skarpetek, jakie uchwyciły kamery, listę projektantów, których ubrania nosili, spis instrumentów, z jakich korzystali, wyliczenie konfliktów z prawem, które mieli na koncie, wybór najlepszych cytatów, slajdowiska z innymi znanymi osobami... Tego może być cała masa, nie ma limitów i barier. Oczywiście im więcej, tym lepiej, ale trzeba się spieszyć - następnego dnia temat będzie już interesował mniej. Zwłaszcza, gdy umrze inna znana postać, a przecież nie jest to niemożliwe. Zawsze jest cień nadziei.

Prince umarł, a firmy robią sobie reklamę!

Wspomniany proceder nowy nie jest i od dawna wzbudza u mnie niesmak, ale dzisiaj uniosłem wysoko brwi, gdy zobaczyłem, że jeden z serwisów, który nie stroni od takich zestawień, zarzucał firmom, że promują się na śmierci Prince'a. Te biznesy wspomniały o artyście np. w mediach społecznościowych i porównały się do niego albo zmieniły logo nawiązując do piosenkarza. Słabe. Ale czy może to wytykać strona, która robi równie słabe rzeczy? Na dobrą sprawę, to kolejny typ wspomnianych zestawień: zobacz, jak firmy próbują wybić się na śmierci artysty. Wyższa szkoła jazdy.

Prince jest przykładem, świeżym przykładem, zjawiska, które zyskuje na popularności. To swoisty festiwal pośmiertnych internetów, który niedawno obserwowaliśmy także w przypadku Davida Bowie. A za jakiś czas zostanie on ponownie przeprowadzony, potrzebna jest "jedynie" śmierć kogoś znanego. Najlepiej, by nie był to zwykły artysta, jakaś szeregowa postać, lecz ikona. Nie musi być związana z rozrywką, znany sportowiec, polityk czy biznesmen też się nada. Pełnia szczęścia pojawi się wtedy, gdy umrze kontrowersyjna postać.

Takie skarpetki nosił Bowie

Podejrzewam, że spora część z Was doskonale wie, o czym mowa. Po śmierci kogoś znanego serwisy (nie, nie dotyczy to tylko portali - zjawisko można teraz obserwować nawet w miejscach, które wyjściowo zajmują się np. nowymi technologiami) ścigają się, by napisać o tym jak najszybciej. Gdy już poinformują o samej śmierci, zaczyna się walka na ilość i pomysłowość. Bo napisać można dosłownie o wszystkim. Zestawienie najlepszych piosenek Bowiego czy Prince'a albo przypomnienie kluczowych momentów w ich karierze byłoby jeszcze zrozumiałe, chociaż można to zamknąć w jednym wpisie. Tymczasem...

Tymczasem patrzymy na ranking najlepszych fryzur, zestawienie kochanek, wybór najlepszych skarpetek, jakie uchwyciły kamery, listę projektantów, których ubrania nosili, spis instrumentów, z jakich korzystali, wyliczenie konfliktów z prawem, które mieli na koncie, wybór najlepszych cytatów, slajdowiska z innymi znanymi osobami... Tego może być cała masa, nie ma limitów i barier. Oczywiście im więcej, tym lepiej, ale trzeba się spieszyć - następnego dnia temat będzie już interesował mniej. Zwłaszcza, gdy umrze inna znana postać, a przecież nie jest to niemożliwe. Zawsze jest cień nadziei.

Prince umarł, a firmy robią sobie reklamę!

Wspomniany proceder nowy nie jest i od dawna wzbudza u mnie niesmak, ale dzisiaj uniosłem wysoko brwi, gdy zobaczyłem, że jeden z serwisów, który nie stroni od takich zestawień, zarzucał firmom, że promują się na śmierci Prince'a. Te biznesy wspomniały o artyście np. w mediach społecznościowych i porównały się do niego albo zmieniły logo nawiązując do piosenkarza. Słabe. Ale czy może to wytykać strona, która robi równie słabe rzeczy? Na dobrą sprawę, to kolejny typ wspomnianych zestawień: zobacz, jak firmy próbują wybić się na śmierci artysty. Wyższa szkoła jazdy.

Ktoś stwierdzi, że to żadne novum, że takie żerowanie istniało na długo przed pojawieniem się Internetu. I niestety będzie miał rację. Ale dzisiaj to zjawisko sięga już granic absurdu i niestety dna. W tym wszystkim coraz mniej myśli i mówi się o tym, że umarł człowiek. Nie tylko postać dużego formatu, ale po prostu człowiek. A próba uczczenia jego pamięci (czytaj nabijanie klików) znajduje się na stronie między filmem z kichającą pandą i zdjęciem krateru na Księżycu, który przypomina kształtem penisa. Przynajmniej tak twierdzi autor. Albo jakiś trefniś z mediów społecznościowych, którego cytuje autor.

Obserwując to wszystko, zakładam, że internety nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa - kolejne zgony znanych i lubianych mogą nas jeszcze wbić w fotele.

* Nim ktoś się oburzy, że nazywam Prince'a celebrytą - słowo jest dość pojemne, a serwisów nie interesuje kto umarł, ważne, by nazwisko było choć trochę kojarzone.

Ktoś stwierdzi, że to żadne novum, że takie żerowanie istniało na długo przed pojawieniem się Internetu. I niestety będzie miał rację. Ale dzisiaj to zjawisko sięga już granic absurdu i niestety dna. W tym wszystkim coraz mniej myśli i mówi się o tym, że umarł człowiek. Nie tylko postać dużego formatu, ale po prostu człowiek. A próba uczczenia jego pamięci (czytaj nabijanie klików) znajduje się na stronie między filmem z kichającą pandą i zdjęciem krateru na Księżycu, który przypomina kształtem penisa. Przynajmniej tak twierdzi autor. Albo jakiś trefniś z mediów społecznościowych, którego cytuje autor.

Prince jest przykładem, świeżym przykładem, zjawiska, które zyskuje na popularności. To swoisty festiwal pośmiertnych internetów, który niedawno obserwowaliśmy także w przypadku Davida Bowie. A za jakiś czas zostanie on ponownie przeprowadzony, potrzebna jest "jedynie" śmierć kogoś znanego. Najlepiej, by nie był to zwykły artysta, jakaś szeregowa postać, lecz ikona. Nie musi być związana z rozrywką, znany sportowiec, polityk czy biznesmen też się nada. Pełnia szczęścia pojawi się wtedy, gdy umrze kontrowersyjna postać.

Takie skarpetki nosił Bowie

Podejrzewam, że spora część z Was doskonale wie, o czym mowa. Po śmierci kogoś znanego serwisy (nie, nie dotyczy to tylko portali - zjawisko można teraz obserwować nawet w miejscach, które wyjściowo zajmują się np. nowymi technologiami) ścigają się, by napisać o tym jak najszybciej. Gdy już poinformują o samej śmierci, zaczyna się walka na ilość i pomysłowość. Bo napisać można dosłownie o wszystkim. Zestawienie najlepszych piosenek Bowiego czy Prince'a albo przypomnienie kluczowych momentów w ich karierze byłoby jeszcze zrozumiałe, chociaż można to zamknąć w jednym wpisie. Tymczasem...

Tymczasem patrzymy na ranking najlepszych fryzur, zestawienie kochanek, wybór najlepszych skarpetek, jakie uchwyciły kamery, listę projektantów, których ubrania nosili, spis instrumentów, z jakich korzystali, wyliczenie konfliktów z prawem, które mieli na koncie, wybór najlepszych cytatów, slajdowiska z innymi znanymi osobami... Tego może być cała masa, nie ma limitów i barier. Oczywiście im więcej, tym lepiej, ale trzeba się spieszyć - następnego dnia temat będzie już interesował mniej. Zwłaszcza, gdy umrze inna znana postać, a przecież nie jest to niemożliwe. Zawsze jest cień nadziei.

Prince umarł, a firmy robią sobie reklamę!

Wspomniany proceder nowy nie jest i od dawna wzbudza u mnie niesmak, ale dzisiaj uniosłem wysoko brwi, gdy zobaczyłem, że jeden z serwisów, który nie stroni od takich zestawień, zarzucał firmom, że promują się na śmierci Prince'a. Te biznesy wspomniały o artyście np. w mediach społecznościowych i porównały się do niego albo zmieniły logo nawiązując do piosenkarza. Słabe. Ale czy może to wytykać strona, która robi równie słabe rzeczy? Na dobrą sprawę, to kolejny typ wspomnianych zestawień: zobacz, jak firmy próbują wybić się na śmierci artysty. Wyższa szkoła jazdy.

Ktoś stwierdzi, że to żadne novum, że takie żerowanie istniało na długo przed pojawieniem się Internetu. I niestety będzie miał rację. Ale dzisiaj to zjawisko sięga już granic absurdu i niestety dna. W tym wszystkim coraz mniej myśli i mówi się o tym, że umarł człowiek. Nie tylko postać dużego formatu, ale po prostu człowiek. A próba uczczenia jego pamięci (czytaj nabijanie klików) znajduje się na stronie między filmem z kichającą pandą i zdjęciem krateru na Księżycu, który przypomina kształtem penisa. Przynajmniej tak twierdzi autor. Albo jakiś trefniś z mediów społecznościowych, którego cytuje autor.

Obserwując to wszystko, zakładam, że internety nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa - kolejne zgony znanych i lubianych mogą nas jeszcze wbić w fotele.

* Nim ktoś się oburzy, że nazywam Prince'a celebrytą - słowo jest dość pojemne, a serwisów nie interesuje kto umarł, ważne, by nazwisko było choć trochę kojarzone.

Obserwując to wszystko, zakładam, że internety nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa - kolejne zgony znanych i lubianych mogą nas jeszcze wbić w fotele.

* Nim ktoś się oburzy, że nazywam Prince'a celebrytą - słowo jest dość pojemne, a serwisów nie interesuje kto umarł, ważne, by nazwisko było choć trochę kojarzone.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Internet