Felietony

Porno z Wonder Woman albo Thorem? A może z... sąsiadką? Wszystko na wyciągnięcie ręki

Maciej Sikorski
Porno z Wonder Woman albo Thorem? A może z... sąsiadką? Wszystko na wyciągnięcie ręki
57

Wystąpiliście kiedyś w filmie pornograficznym, nawet takim całkiem amatorskim? Niebawem odpowiedź na to pytanie może przestać mieć znaczenie, trudno będzie udowodnić, że tak nie było. Wszystko za sprawą rozwoju technologicznego, rosnących możliwości algorytmów, rozpowszechniania narzędzi, spadku cen sprzętu. Za kilka lat przeciętny uczeń będzie mógł wykorzystać nasz wizerunek, wmontować go w film pornograficzny i wrzucić do Sieci, w której, jak powszechnie wiadomo, nic nie ginie.

Porno to segment "rozrywki", który dynamicznie się rozwija. To zresztą dotyczy całego seks biznesu - co kilka dni trafiam w Sieci na przykłady. Gdy oglądam filmy i zdjęcia prezentujące rozwój lalek umilających ludziom czas, jestem pod wrażeniem, bo stają się one coraz bardziej ludzkie. Nie tylko pod względem wyglądu: skóra przypomina naszą, ruszają się części ciała, oczy, usta, wydzielane są płyny imitujące te dobrze nam znane. Do tego dochodzi mowa i namiastka sztucznej inteligencji. Popyt na nie może być olbrzymi, na taki sprzęt będą się pewnie decydować nie tylko ludzie samotni, ale też osoby w związkach. Bo to przygoda, nowy typ doznań i nieograniczone możliwości...

Skoro już o nieograniczonych możliwościach mowa. Otrzymałem link prowadzący do tekstu na temat fake porno. Cóż to takiego? Otóż pewien internauta postanowił "podkręcić" istniejący materiał dla dorosłych i twarz aktorki zamienił wizerunkiem Gal Gadot, czyli aktorki odgrywającej rolę Wonder Woman. Wyglądało to bardzo realistycznie, widz mógł pomyśleć, że ogląda porno z gwiazdą. Jasne, materiał nie był doskonały w każdym momencie i detalu, ujęcia czasem się rozsypywały, pojawiały się błędy, stawało się jasne, że to ściema. Sęk w tym, że nie mówimy o filmie, nad którym profesjonalne studio pracowało tygodniami używając super sprzętu - ktoś to zrobił domowymi środkami, sam, bez mocnego finansowania. Ot, majsterkowanie po pracy. I tu pojawia się problem.

Wyobraźmy sobie teraz, że ten pomysł zyskuje na znaczeniu, że coraz więcej ludzi zaczyna wykorzystywać powszechnie dostępne narzędzia i dane. Te ostatnie sami dostarczamy korzystając np. z mediów społecznościowych. Pakujemy do Sieci zdjęcia i filmy, z których ktoś może zrobić użytek. Jeden zdolny człowiek, uczenie maszynowe, zestaw fotek i gotowe: pan X lub pani Y występują w filmie porno. Nie trzeba mieć wielkiej fantazji, by pomyśleć, że takie treści będą rozprzestrzeniane w pracy czy w szkole - chociażby w ramach zemsty. I to na bohaterze tych ujęć spocznie ciężar wyjaśnienia wszystkim, że to jakiś nieśmieszny żart, że to fotomontaż.

Z czasem zacznie pewnie przybywać narzędzi, które będą powszechnie dostępne i banalnie proste w użyciu: wybierz scenę z filmu (niekoniecznie porno), wybierz człowieka i patrz, jak to się łączy. Tu zagrożenie rośnie, bo nie chodzi już tylko o pikantne treści - wyobraźcie sobie, że ktoś tworzy polityka albo biznesmena i wkłada mu do ust słowa, których ten w rzeczywistości by nie wypowiedział. Niedawno Kuba pisał o fake filmach, które mogą zastępować fake newsy - oto kolejna odsłona tematu. Tyle, że te rozwiązania nie będą dostępne wyłącznie wielkim firmom typu Nvidia, Google czy Intel. Mogą być tak dostępne, jak sam Internet. A wraz z nimi pojawią się kolejne kryzysy i nieszczęścia.

Z jednej strony będziemy mieli nastolatka, który po takim filmie popełni samobójstwo, z drugiej strony aktora tłumaczącego, że nie wystąpił w filmie porno i walczącego o angaże. A nad tym wszystkim prezes wielkiej firmy przekonujący, że nie dojdzie do fuzji, o której rzekomo mówił, ratujący giełdowy kurs. I prezydent potężnego kraju zapewniający, że wojny nie będzie. Najgorsze jest to, że fake newsy pokazały nam, iż ludziom, milionom z nich, łatwo "sprzedać" informację - nie będą jej weryfikować. A skoro kupili to w formie pisemnej wypowiedzi, tym bardziej mogą uwierzyć w słowa, gdy zobaczą, jak wypływają one z ust dobrze kojarzonego człowieka.

To wielkie pole do nadużyć, rozprzestrzeniania teorii spiskowych, siania dezinformacji. I nie ma znaczenia, że dzisiaj można jeszcze zauważyć podstęp, wykryć go wyłącznie w oparciu o niedoskonały obraz - to może się w ciągu dekady poważnie zmienić. Ktoś ucieszy się z informacji, że za jakiś czas będzie mógł zmodyfikować porno wedle swoich upodobań, nadać aktorom inne twarze, jeśli nie celebrytów, to może znajomych, ale ten temat niesie ze sobą znacznie więcej, niż zabawę w domowym/biurowym zaciszu...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu