E-sport

Pięć powodów, dla których za rok musisz jechać na Intel Extreme Masters

Tomasz Popielarczyk
Pięć powodów, dla których za rok musisz jechać na Intel Extreme Masters
5

Finały Intel Extreme Masters to najważniejsze e-sportowe wydarzenie roku. Mamy niesamowite szczęście, że odbywają się one właśnie w Polsce, w katowickim spodku. Jeżeli dotąd zastanawialiście się, czy chcecie tam być, spróbuję rozwiać Wasze wątpliwości.

Bo to jedno z najważniejszych wydarzeń dla graczy na świecie

Intel Extreme Masters to prawdziwe święto graczy. Mamy w Polsce kilka takich wydarzeń, na których każdy szanujący się fan elektronicznej rozrywki powinien się pojawić przynajmniej raz. W przeciwieństwie do nich IEM ma jednak wymiar globalny i międzynarodowy. To impreza, na którą ściągają nie tylko Polacy, ale również fani gier z całego świata. Możemy nie przepadać za grami nastawionymi na multiplayer - sam się do grona singlowych graczy zaliczam. Mimo to esport mnie całkowicie porwał. Oglądałem z zapartym tchem, jak dziewczyny grają w CS:GO. Jako fan wszelkiej maści RTS-ów nie odpuściłem sobie też StarCrafta II. Zawiesiłem też oko na League of Legends, mimo, że jestem antyfanem wszelkich produkcji z gatunku MOBA.

Gry! Masa gier!

Ale nie tylko główne gry turnieju są tutaj ważne. Podczas IEM toczy się cała masa innych rozgrywek i turniejów. Rainbow Six Siege, Hearthstone, Heroes of the Storm, Rocket League - to zaledwie kilka z tytułów, jakie przewijały się na mniejszych scenach czy stoiskach w strefie demo. Nie brakowało też produkcji, których nikt by się tutaj nie spodziewał. Gdzieś mi minął wielki turniej w Quake III Arena, a przemierzając stoiska natknąłem się na sekcję z grami retro uruchamianymi na starych komputerach. Wierzcie mi lub nie, ale Pac-man, Mario czy Bomberman przyciągały młodych ludzi równie skutecznie co stojące nieopodal Steam Machines ze współczesnymi grami AAA.

Na dobrą sprawę na IEM można się zjawić się tylko po to, aby grać i poznawać w ten sposób nowych ludzi (wiem, że to trochę bez sensu, ale da się!). Tutaj kluczem jest strefa free-to-play, którą uruchomiono w tym roku po raz pierwszy. Na ogromnej hali ustawiono długie rzędu komputerów, by zapewnić gościom miejsce do wspólnej zabawy. Teoretycznie moglibyśmy siedzieć i grać w domu, ale w ten sposób ominąłby nas...

Niesamowity klimat!

I to kolejny powód, dla którego trzeba tutaj być. Na Intel Extreme Masters panuje niesamowita atmosfera, na którą składa się wiele czynników. Jednym z nich jest na pewno znalezienie się w tłumie ludzi, którzy kochają gry. To czuć niemal bez przerwy - szczególnie, gdy przejdziemy się między stoiskami. Stąd już prosta droga do wymiany doświadczeń, zawierania nowych znajomości czy po prostu zdjęć z cosplayerami. Tych każdego roku przybywa i mają coraz fajniejsze przebrania. A gdy już w końcu trafimy na którąś ze scen, między tych wszystkich klaszczących kibiców, poczujemy się tak, jak na meczu piłki nożnej czy innym ważnym wydarzeniu sportowym. To trzeba przeżyć choć raz.

Strefa Demo z wielkimi firmami z branży technologicznej

Fani technologii też mają na czym zawiesić oko, odwiedzając IEM. Na stoisku MSI widzieliśmy desktopa za 24 tys. złotych z dwoma GeForce'ami GTX 980 Ti. Gdzieś indziej był inny - z trzema takimi kartami. Ogromna liczba laptopów, myszy, słuchawek, monitorów sprawiały, że długie godziny poświęciliśmy tylko na chodzeniu między stoiskami. Wystawiają się tutaj giganci: Republic of Gamers (ASUS), Alienware (Dell), Zowie (Benq), Steelseries, HyperX (Kingston), MSI i wiele innych. Nie można też pominąć fajnych promocji na wybrane akcesoria i sprzęty. Tylko podczas imprezy można było dorwać gamingowe słuchawki, myszy czy nawet całe komputery, płacąc za nie zdecydowanie mniej niż zazwyczaj. A to wszystko dopełniały akcje promocyjne wybranych gier oraz inne konkursy. Mogliśmy zatem wyjść z IEM z masą koszulek, smyczek i innych gadżetów, a także kodami na gry oraz dodatkową zawartość do nich.

Bycie częścią czegoś ważnego

Jak już wspomniałem, Intel Extreme Masters to globalna impreza o ogromnym znaczeniu dla świata e-sportu. W tym roku przyciągnęła ona nie tylko tłumy fanów, ale również najważniejsze media głównego nurtu. O e-sporcie mówiło się w największych serwisach informacyjnych. W grupie dziennikarzy, która jechała z Warszawy znajdowali się natomiast przedstawiciele mediów zajmujących się tradycyjnym sportem. To bardzo wymowne, bo IEM to symbol pewnych zmian w świadomości ludzi. "Głupie gry" stają się czymś więcej, dyscypliną sportową, w której liczą się umiejętności. Większe pieniądze, duzi sponsorzy, miliony fanów - z roku na rok widać tutaj coraz większe wzrosty. Będąc w Katowicach podczas finałów, jesteśmy tym samym częścią tych zmian. Może nie przyczyniamy się do nich bezpośrednio, ale obalamy stereotypy i pomagamy w promocji wirtualnej rozrywki. My i tysiące innych ludzi na IEM to żywy dowód na to, że gry to pasja i zarazem dyscyplina nie ustępująca niczym klasycznym sportom!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu