Felietony

PC i Xbox to dla Microsoftu jedna platforma i pora się z tym pogodzić

Tomasz Popielarczyk

Jestem dziennikarzem z wykształcenia, pasji i powo...

43

Dla wielu posiadaczy Xboksów i fanów tej konsoli ostatnie działania Microsoftu mogą być, delikatnie mówiąc, rozczarowujące. Pojawiają się już nawet opinie, że firma z Redmond powoli zabija swoją platformę, aby ostatecznie położyć większy nacisk na granie na PC i rywalizować na tym gruncie ze Steamem. Czy faktycznie tak jest?

Xbox One nie ma lekko. Po fatalnej premierze, gdy do głosu doszły kuriozalne pomysły Microsoft znalazł się w trudnym położeniu. Sony szybko uzyskało przewagę, którą utrzymuje do dziś i nie ma zamiaru oddać. Wiele zmieniło się po przejęciu działu Xboksa przez Phila Spencera – człowieka, który odwala kawał świetnej roboty (również wizerunkowej) oraz jest w stałym kontakcie ze społecznością graczy. Razem z Mike’m Ybarrą i Larry’m Hrybem (znanym jako Major Nelson) są twarzami Xboksa w internecie.

Teraz, gdy, wydawać by się mogło, Xbox One powoli wychodzi na prostą (nowy interfejs, kompatybilność wsteczna, rekordowa sprzedaż, świetna paczka exclusive’ów), Microsoft robi coś, co wydaje się być strzałem w kolano. Jedna z największych xboksowych premier roku Quantum Break trafi również na pecety. Jaki sens zatem kupować Xboksa, ktoś zapyta (i zapytał – jakieś cztery tysiące razy)?

Większy niż na pierwszy rzut oka może się wydawać. Kupujemy Quantum Break raz i otrzymujemy grę na dwie platformy. Otrzymujemy synchronizację save’ów opartą o chmurę. Gramy zatem swobodnie na jednym lub drugim sprzęcie. Gdyby Quantum Break miało multiplayera, na pewno działałby on na tej samej zasadzie. Korzyść dla mnie jest oczywista.

W czym zatem problem? Logika graczy jest prosta – skoro mam peceta i mogę na nim grać we wszystkie exclusive’y z Xboksa (a na to się zanosi), kupię sobie do niego PS4 i nic więcej do szczęścia potrzebował nie będę. I świetnie. Dla Microsoftu tak czy inaczej jesteś klientem, który przynosi korzyści. Bo owe exclusive’y nie będą najwyraźniej sprzedawane za pośrednictwem Steama. Już wiemy, że Quantum Break wyląduje wyłącznie z Windows Store (w taki sposób sprzedawany na PC jest obecnie już Tomb Raider). Microsoft tym sposobem nie będzie się zatem z nikim dzielił zyskami ze sprzedaży. A dodajmy do tego, że na zachodzie ceny gier pecetowych i konsolowych są takie same. To tylko w naszej polskiej rzeczywistości panuje na tym gruncie duża rozbieżność (i jestem bardzo ciekawy, jak rozwiąże to zatem Microsoft – czy cena pecetowego Quantum Break będzie na poziomie konsolowym, czy może konsolowa zostanie zrównana do ceny pecetowej).

Żal fanów Xboksa wynika też z pewnego rodzaju zazdrości czy wręcz zawiści, co zaobserwowałem, śledząc dyskusje w różnych zakątkach sieci. Żal do Microsoftu wynika z tego, że exclusive przestał być… exclusive’m. I skoro „brudni pecetowcy” będą mogli w niego zagrać, to ja się obrażam, bo nie po to kupowałem Xboksa. Naprawdę chciałbym to podejście w jakiś sposób skomentować, ale nie mam żadnych udokumentowanych umiejętności związanych z psychologią. Pozostawię zatem kwestię Wam do swobodnej interpretacji.

Konsole obecnej generacji nie są platformami premium, jak to miało miejsce w przypadku X360 i PS3. Ceny zeszły do poziomu porównywalnego z budżetowym laptopem. Za gry oczywiście ciągle musimy zapłacić więcej, ale jak już wspominałem – tylko w Polsce, bo na zachodzie ten argument nie istnieje (a wręcz działa to w drugą stronę, bo gry konsolowe w przeciwieństwie do pecetowych możemy odsprzedać lub wymienić). Mam natomiast wrażenie, że to pecet urasta do miana platformy premium – duży monitor z G-Sync/FreeSync i wysokim odświeżaniem, potężna karta graficzna, rozdzielczość 4K, ponad 60 kl/s. Tego wszystkiego nie da nam dziś żadna konsola.

Dlatego Microsoft będzie działał na dwóch frontach – Xbox będzie coraz bardziej pecetem (w końcu już teraz działa na Windowsie), a pecet otrzyma więcej funkcji z konsoli. To wszystko będzie ze sobą spajać sklep Windows Store. Mam wrażenie, że to początek rywalizacji Microsoftu ze Steamem Valve’a, czyli trochę jak przysłowiowe porywanie się z motyką na słońce.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu