Telewizja

Obecna telewizja już nie jest dla mnie, czyli jak wymienić okno na świat

Jakub Szczęsny

Człowiek, bloger, maszyna do pisania. Społeczny as...

40

Telewizja. Pamiętam jeszcze czasy, gdy szlaban na ten luksus był bardziej dotkliwy niż przywilej obżerania się słodyczami, a wizja całonocnego oglądania filmów, w których pięść bardzo (nie)lubiła się z twarzą była dla mnie tym, czym dzisiaj jest dla mnie możliwość wyspania się do bólu kości. Dragon...

Telewizja. Pamiętam jeszcze czasy, gdy szlaban na ten luksus był bardziej dotkliwy niż przywilej obżerania się słodyczami, a wizja całonocnego oglądania filmów, w których pięść bardzo (nie)lubiła się z twarzą była dla mnie tym, czym dzisiaj jest dla mnie możliwość wyspania się do bólu kości. Dragon Ball, kreskówki z Cartoon Network, kanały Discovery chłonąłem jak gąbka i nie zastanawiałem się wtedy, jak będzie wyglądać mój stosunek do wynalazku, który dla moich rodziców był tym, czym dziś dla mnie jest smartfon.

Czasy, w których telewizja była dla mnie równorzędna z Internetem, jeśli chodzi o konsumowanie treści przypadają na lata, w których pod nosem rozwijał się meszek niczym u Jaśka z Klanu, a zainteresowanie "tymi głupimi dziewczynami" niespodziewanie wzrosło - w sumie wprost proporcjonalnie do tego, jak i im przybywało pagórków pod szyją. Inaczej - gówniarz jeszcze byłem, niektórzy sądzą, że dalej jestem. 2 dekady z dwoma latami na karku to nikły balast w porównaniu z tym, co niektórzy mają w dowodach. Telewizja była sposobem na spędzenie wolnego czasu - o ile coś ciekawego w niej było. Wtedy jeszcze mieszkałem w bloku - kablówka była, kanałów sporo, to i się oglądało - zamiennie z Internetem. Rzadko kiedy oglądałem wtedy wiadomości, te wolałem przeczytać w portalu informacyjnym i generalnie, tak mam do dzisiaj.

Kiedy rosłem, rosłem i rosłem, zacząłem oglądać nieco mniej telewizji, a studia to już swoiste maratony bez oglądania na oczy telewizora. Komputer zaczął służyć do wszystkiego - do seriali, do filmów, do meczy i dokumentów. Zupełnie zbagatelizowałem sprawę multipleksu cyfrowego i naziemnej telewizji. Złapałem się na tym, że lubię mieć wybór i pełną kontrolę nad tym, co oglądam, kiedy oglądam i... gdzie oglądam.

Dzisiaj włączyłem telewizor sam z siebie. Ał!

Akurat jestem na wyjeździe - z nudów o poranku włączyłem telewizor i poskakałem po kanałach w naziemnej telewizji cyfrowej. Odtąd już wiem, że w moim domu telewizji nie będzie, ale na ścianie 50 cali zawiśnie na pewno - tylko po to, by móc w komfortowych warunkach obejrzeć to, co chcę. Doszedłem do kilku wniosków:

Po pierwsze, jestem człowiekiem, który ceni sobie swobodę. Ramówka telewizyjna mnie ogranicza i nie zamierzam korzystać z półśrodków jakimi są nagrywarki w dekoderach HD. Niech do konsumowania treści wystarczy mi jedno jedyne urządzenie - może to być telewizor z usługami w Sieci, komputer, tablet, hybryda, cokolwiek innego.

Po drugie, mam wrażenie, że telewizja poziomem równa do dołu. Raptem cztery kanały są dla mnie warte uwagi, w tym trzy od TVP. Reszta to dla mnie pomieszanie chłamu z przeżutą papką. Trudne Sprawy? Dalej to grają? Paradokument "Szkoła", gdzie uczniowie planują zamach na życie nauczycielki? Powtórki powtórek na TVP Seriale i ATM Rozrywka? Znowu Makłowicz więcej gada niż gotuje? Nie mogę być zły na telewizję o to, że dostosowuje się do poziomu swoich odbiorców, bo nieco szersze horyzonty to wręcz obowiązek szukania alternatyw dla tego stanu rzeczy. Z pomocą znowu przychodzi Internet.

Po trzecie - ja telewizję chcę mieć ze sobą wszędzie! W telefonie także. No i mam - wystarczy WiFi, pakiet internetowy i mogę oglądać co chcę, kiedy chcę i gdzie chcę. Wcale nie muszę siedzieć rozwalony na kanapie, a ze smartfonem mogę pójść nawet do łazienki i nie przerywać ciekawego wątku z ulubionego serialu.

Rozbrat z telewizją nie może być łatwy

Głównie z powodu uwarunkowań kulturowych. Telewizja jako wynalazek jest przypisana do pokoleń - i o ile jeszcze moi rodzice nie wyobrażają sobie życia bez Teleexpressu, Wiadomości, seriali, boksu, "Śmierci na tysiąc sposobów", czy "Hardkorowego Lombardu"; ja dokonałem wyboru, choć telewizją także nieco nasiąkłem, to już moje dzieci zapewne na taki relikt czasów jak telepudło nawet nie spojrzą. Już widzę, jak niektóre dzieci zamiast zasiadać przed telewizyjną wieczorynką (ciekawe, dlaczego nie zasiadają...), wyciągają telefon lub tablet i w serwisie YouTube same sobie wyszukują filmu do poduszki. Na szczęście są też takie, które kończąc dzień zaciągną Cię na siłę do dziecięcego pokoiku, podadzą do ręki książkę i każą czytać. Chwała mądrym rodzicom za utrwalenie w dzieciach tego nawyku.

Dla telewizji jednak jest nadzieja

Ta linearna jako usługa wręcz muzealna zostanie w końcu połknięta przez rozwiązania hybrydowe, w których obecnie łączy się standardową telewizję z najnowszymi na jej temat wariacjami. Dostęp do serwisów wideo, mediów społecznościowych, wbudowana przeglądarka internetowa czyni z telewizora kompleksowe urządzenie do zaawansowanego korzystania z dostępnych treści, ale i umożliwia dzielenie się nimi. Obecna moda na urządzenia, które oferują zestaw możliwie najbardziej rozbudowanych funkcji koresponduje z trendami na rynku telewizorów - obecnie łatwiej jest znaleźć urządzenie obsługujące takie rozwiązania, niż takie, które owych usprawnień nie posiada. A jeśli nie posiada - łatwo je rozszerzyć za pomocą dongla.

Czy telewizja umrze? Myślę, że będzie nieco podobnie do wieszczonej od dawna ery Post-PC. Niektórzy obserwatorzy rynku wprost nie posiadają się z radości, gdy widzą statystyki potwierdzające istnienie owego zjawiska. Ja jestem zwolennikiem ewolucyjnego podejścia do nowych technologii. Komputery wyspecjalizowały się i wyewoluowały w smartfony, tablety oraz hybrydy - smartfony zaś ewoluują do technologii bardziej osobistych - tych ubieralnych. Systemy operacyjne w czasie, gdy pojawił się katalizator w postaci rewolucji mobilnej ewoluowały w ekosystemy, które dzisiaj oferują wszystkie najpotrzebniejsze usługi w obrębie jednego producenta oprogramowania. Podobnie będzie z telewizorami - one już odpowiadają na potrzeby konsumentów, a serwisy strumieniowe takie jak Netflix tylko potwierdzają fakt, iż mamy do czynienia nie z wycofaniem pierwotnej idei telewizji, ale z jej ewolucją na potrzeby ówczesnych realiów.

Grafika: 1, 2, 3

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu