Felietony

Oto moje ulubione gry do zabawy ze znajomymi

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

14

Jedni nienawidzą grania ze znajomymi, inni nie wyobrażają sobie bez niego życia. Sam przez ostatnich kilka lat byłem bardzo „singlowy”, a teraz więcej frajdy dają mi wieczorne, wirtualne spotkania ze znajomymi. No dobrze, ale w co w zasadzie warto teraz grać w ekipie?

Gdybym miał wskazać gry z trybami sieciowymi, przy których spędziłem najwięcej czasu, byłyby to bez wątpienia Halo 3 i Overwatch. I nie chodzi wcale o to, że inne tytuły stawiające na wieloosobową zabawę są gorsze. Do fajnej zabawy w sieci muszą być jednak spełnione dwa warunki - dobry tytuł i fajna ekipa. Nie zawsze bowiem ci sami znajomi będą tak samo dobrze bawić się we wszystkich grach. Owszem, jeśli grupa jest zgrana, pewnie przeleci przez wszystkie nowości stawiające na sieciową kooperację czy tryby współzawodnictwa. Nic jednak nie cementuje tak dobrze growej znajomości, jak jeden tytuł, przy którym bawicie się najlepiej.

A w co dziś grać w sieci? Mam kilka typów, choć oczywiście zachęcam Was do komentowania i wpisywania swoich tytułów. Jeśli gracie w ekipach, napiszcie koniecznie przy których produkcjach spędzacie lub spędzaliście najwięcej czasu.

Overwatch to na pierwszy rzut oka zwykła strzelanka. I dobrze, próg wejścia jest bowiem ustawiony naprawdę nisko. Ale prawdziwa zabawa zaczyna się dopiero gdy poznacie bohaterów, a później ustalicie choć podstawową strategię dla trzech trybów starć. Sęk w tym, że samotna zabawa w Overwatch pozbawiona jest nie tylko dużej części frajdy, ale przede wszystkim tych wszystkich smaczków polegających na odpowiednim dobraniu drużyny. A to ma w Overwatch kluczowe znaczenie i prawie zawsze decyduje o ostatecznym zwycięstwie. Idealna jest oczywiście sześcioosobowa ekipa z jasno określonymi „specjalizacjami”, ale już nawet w trzy osoby da się przeprowadzić naprawdę dobry mecz, gdzie kooperacja i wspólne radzenie sobie z napotkanymi trudnościami to coś zupełnie innego niż samotny mecz z przypadkowymi graczami.

Diablo III przeszedłem dwukrotnie, za każdym razem samotnie. Najpierw na Xboksie 360, później na PlayStation 4. Jest to jednak jeden z tych tytułów, który włączam co jakiś czas - często z zamiarem trzeciego przejścia, dużo więcej frajdy mam jednak ze wspólnej zabawy z kolegami. Mamy rozwinięte postacie, nie szukamy jakiegoś większego sensu kooperacji, po prostu chodzimy i zabijamy potwory. Nie napiszę, że kooperacja w Diablo III jest najlepszym elementem gry, ale na pewno wyszła bardzo dobrze. W przypadku konsolowej odsłony, gra może niedługo przeżyć drugą młodość, wprowadzone bowiem zostaną sezony. Jak to mówią - lepiej późno niż wcale.

Battlefield 1, choć chyba powinienem napisać - „dobre FPS-sy”. Testuję od niedawna pierwszy duży dodatek do Battlefield 1 (polecam), ostatnia strzelanka DICE wpisała się jednak w tygodniowy harmonogram spotkań ze znajomymi. Oczywiście ciężko do niej wskoczyć z biegu po Overwatch, jednak nawet w starciach na kilkadziesiąt osób, trzyosobowa ekipa to masa frajdy. Głównie w trybie zajmowania miejscówek na wielkiej mapie. Wtedy właśnie nawet mała grupa potrafi (oczywiście w pewnym tylko stopniu) odwrócić losy starcia. Tu jednak strategia nie ma tak dużego znaczenia i tak naprawdę frajdę mamy przede wszystkim z samego strzelania.

Destiny zaliczyłem sam. Oczywiście nie chodzi o tylko o krótki tryb kampanii, ale o odhaczenie większości (łatwiejszych) wyzwań i wydarzeń dostępnych w grze. Czatowałem też ze znajomymi przed jaskinią wykorzystując jeden z błędów gry (tak zwana farma) - kompletnie bezproduktywne zajęcie, jednocześnie na swój sposób fajne. Do Destiny wracałem przy każdym dużym dodatku, ta gra w ekipie nabiera zupełnie innego sensu, szczególnie kiedy ktoś jest wymiataczem i robi za przewodnika po tym zakręconym świecie. Żałuję w zasadzie tylko jednego - na przedpremierowych imprezach związanych z Destiny miałem przyjemność rozmawiać z twórcami. Obiecali strzelankowe MMO, w którym gracze będą spędzać czas. Okazało się jednak, że Destiny to takie Halo pomieszane z Borderlands, choć oczywiście będą osoby, które się z tym nie zgodzą. Tak czy inaczej, jeśli nigdy nie graliście w Destiny, a macie fajną ekipę, koniecznie spróbujcie pobawić się razem, gra naprawdę wciąga.

Dowolna gra z trybem kooperacji pewnie wystarczy na kilkanaście wieczorów. Fajnie bawiłem się ze znajomymi w The Division, jeszcze lepiej w Ghost Recon Wildlands. I to pokazuje przy okazji, że otwarty świat bardzo dużo zyskuje, kiedy nie zwiedza się go samemu. Innym doskonałym tego przykładem jest Grand Theft Auto V, które jako GTA Online oferuje zupełne inne podejście do zabawy. Muszę się jednak do czegoś przyznać - odbiłem się od GTA, choć GTA V zaliczyłem w singlu dwa razy. Na konsolach poprzedniej generacji tryb sieciowy miał fatalny start, co od razu ostudziło emocje, a teraz odbijam się od niego za każdym razem kiedy wreszcie gdzieś w głowie zapali się lampka z napisem - „hej, może jednak warto w to pograć”.

Co jeszcze? Tytułów, w których świetnie gra się ze znajomymi jest cała masa. Od CS:GO (Grzesiek Marczak grywa regularnie), po wszelkiej maści produkcje MOBA (z League of Legends i DOTA 2 na czele). Podobno dobrze gra się w Paragon, zabieram się za ten tytuł już od dawna.

Bardzo dobrze wspominam natomiast Halo 3, w które zagrywałem się lata temu na Xboksie 360. Co ciekawe, ekipą do starć z sieciowymi przeciwnikami wpadaliśmy raczej sporadycznie. Największą frajdę mieliśmy w zamkniętej grupie. Polegało to na tym, że spotykaliśmy się w kilka osób i walczyliśmy jeden na jeden, raz na jakiś czas przeprowadzaliśmy nawet wewnętrzne turnieje - chociażby na genialnej wręcz mapie Guardian. Fajnie było patrzeć jak znajomi są coraz lepsi, jeden dogania poziomem rozgrywki drugiego, a czasem cieszyć się z gorszego dnia najlepszego z nas. Zdarzało się oczywiście, że dołączał do nas jakiś znajomy znajomego, który pokazywał, że nie umiemy w Halo 3 nic, ale to zawsze motywowało do jeszcze dłuższych treningów. Bardzo żałuję, że w żadnym innym Halo nie bawiłem się w sieci już tak dobrze.

Dlatego jeśli omijacie tryby sieciowe szerokim łukiem, zachęcam do grania ze znajomymi. To zupełnie inna zabawa niż przypadkowe osoby napotkane w sieci. A czasem to po prostu fajnie spędzony czas, gdzie rozmowy są głównym powodem spotkania, a gra leci sobie gdzieś w tle.

Photo: Obraz stockowy/Depositphotos

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu