Felietony

Nadszedł czas brzydkich modularnych smartfonów

Tomasz Popielarczyk

Jestem dziennikarzem z wykształcenia, pasji i powo...

24

Czyżby "the next big thing" to właśnie modularność? Smartfony z klocków jeszcze do niedawna kręciły wyłącznie zapalony nerdów. Dziś są natomiast sposobem producentów na przełamanie stagnacji.

Lenovo zaprezentowało wczoraj swojego modularnego smartfona. Moto Z to już drugi taki pomysł. Szlaki przetarło LG ze swoim flagowym G5. Oba rozwiązania zostały oparte na tej samej idei. W praktyce jednak ich wykonanie jest zgoła odmienne. Koreańczycy postawili na wysuwaną dolną część obudowy - wraz z baterią, co niestety zmusza nas do wyłączenia smartfona. W przypadku Moto Z mamy magnetyczne złącze na tyle obudowy. Moduły można zatem wymieniać płynnie - nie trzeba w tym celu właściwie nawet usypiać urządzenia.

Sęk w tym, że oba te rozwiązania są po prostu... brzydkie. Dotarliśmy do fajnego etapu w rozwoju technologii mobilnych. Huawei P9, Galaxy S7 - te i wiele innych smartfonów to nie tylko zwykłe urządzenia, ale akcesoria, które doskonale się nadają do promowania jako element stylu życia. Od lat robi to już Apple, które zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że telefon nie jest tylko dla nas. Widzą go przecież wszyscy wokół - znajomi, rodzina, współpracownicy. Chcemy zatem aby przykuwał wzrok, był ładny, czynił nas wyjątkowym. Nie przesadzę chyba pisząc, że telefon może być traktowany jako część naszej garderoby. Oczywiście nie każdy musi do tego tak podchodzić - znam masę osób, dla których telefon to telefon. Dzwoni się nim, pisze SMS-y i czasem sprawdzi Facebooka - tyle.

To podejście konfrontowane jest teraz z zupełnie innym. LG G5 i Moto Z to smartfony, które same w sobie są bardzo dobrze (w przypadku Moto Z jeszcze tego nie wiemy, ale załóżmy, że tak jest). Wspomniana modułowość to z jednej strony rozszerzenie ich możliwości, a z drugiej kompromis w konstrukcji. Projektanci muszą iść bowiem na pewne ustępstwa, aby znaleźć miejsce na mocowanie dodatkowych modułów. Efekty nie są najlepsze. W G5 narzekano na źle spasowaną obudowę. W Moto Z problemów może być jeszcze więcej. Żaden ze smartfonów wizualnie jednak nie może się równać ze ślicznym P9 czy fantastycznym HTC 10.

To samo może dotyczyć solidności wykonania. Teraz królują konstrukcje unibody - wszystko w jednym kawałku. Taki smartfon sprawia wrażenie trwałego. A modularność? Wysuwana "szufladka" na dole szybko złapie luzy, do środka wpadnie kurz, plastikowe zaczepy się zużyją. Dochodzi tutaj cała masa nowych elementów, mechanizmów, które mogą się popsuć. Przenieśmy to na grunt motoryzacji - dlaczego starsze samochody były bardziej niezawodne? Bo były prostsze. I to samo może być ze smartfonami.

Oczywiście nierozsądnie byłoby pisać na blogu technologicznym, że postęp jest zły. Mam jednak wrażenie, że ograniczenia technologiczne z jakimi ciągle borykają się producenci skutecznie utrudniają wprowadzenie modularnego produktu, który byłby w stanie zagrozić klasycznym konstrukcjom. Wydaje mi się, że to, co oglądamy teraz jest taką wersją pre-alpha nadchodzących modularnych smartfonów. I wcale nie musi to być Project Ara od Google'a. Modularność może w przyszłości być rozumiana zupełnie inaczej.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

ModułyLG G5Moto Z