Felietony

Moja pierwsza Neostrada, ale się działo

Grzegorz Marczak

Rocznik 74. Pasjonat nowych technologii, kibic wsz...

68

Jakub napisał dziś, że Internet w Polsce świętuje 25 lat. Trochę trudno mi w to uwierzyć, bo jak dziś pamiętam moment, w którym do mojego domu przyszedł monter podłączyć pierwszą Neostradę.

Młodsi czytelnicy pewnie nie są w stanie zrozumieć ekscytacji z takiego wydarzenia. Ja niestety dobrze pamiętam rachunki za połączenie z magicznym numerem wdzwanianego internetu. Grałem wtedy namiętnie w Diablo w trybie multiplayer. Ależ to była ekscytacja, walka o lepszy modem, o lepszą jakość połączenia itp. Gdy już się udało uśmiech podczas grania gasiła jedynie perspektywa późniejszych opłat od TPSA.

A tanio nie było. Impuls był liczony co 3 minuty. W ciągu godziny nabijaliśmy 20 impulsów po 29 groszy. Czyli ok 6 PLN za godzinę dostępu do internetu. Później wprawdzie były promocje i pakiety, ale nadal było drogo. Moje rachunki w tamtych czasach wynosiły po ok 200 PLN za sam internet.

Kiedy wreszcie dowiedziałem się, że na Mokotowie będzie możliwość instalacji Neostrady to cieszyłem się jak dziecko, któremu obiecano pierwszy rower. Nie mogłem sobie wyobrazić jak to będzie mieć cały czas komputer podłączony do internetu i z tak szybkim łączem, bo 512kb/s. W tamtych czasach (a było to ok 2001-2002 - dokładnie nie jestem w stanie sobie tego przypomnieć) było to marzenie wielu młodych ludzi, a ja miałem okazję je zrealizować.

Dokładnie pamiętam dzień, w którym miał przyjść monter. Umówiony był na godzinę 11:00 i oczywiście nie przyszedł. Po godzinie wydzwaniałem już do stacjonarnej placówki TPSA na Mokotowie. Obsługa klienta odbiegała dramatycznie od dzisiejszych standardów, więc ostatecznie zdecydowałem się podejść do TPSA i uświadomić im jak jest to dla mnie ważne aby mieć dziś podłączony internet. Okazało się, że monter jest gdzieś na „realizacji” i jak przyjdzie to przyjdzie. Poszedłem więc zdeterminowany do kierowniczki i wyciągałem od niej numer do montera. Potem już było praktycznie z górki - monter okazał się całkiem sympatycznym facetem, który umówił się ze mną na 15:00.

Do 15:00 chodziłem po mieszkaniu jak facet, który w szpitalu czeka na pierwszy krzyk swojego dziecka. Chwilę po 15:00 moje marzenia o stałym internecie zaczęły się powoli realizować. Kabelki poszły w ruch i po kilkudziesięciu minutach miałem podłączony internet do mojego stacjonarnego komputera.

Nie pamiętam niestety, co było dalej tamtego dnia - wiem, że było Diablo, wiem że pochłonął mnie ten nieograniczony dostęp do sieci na długie godziny. Wiem też, że wtedy właśnie zacząłem pasjonować się technologiami.

Pamiętam natomiast, że bardzo długo po podłączeniu pierwszej Neostrady byłem w szoku spowodowanym tym, że mój komputer faktycznie był stale podpięty do sieci. Nie trzeba było łączyć się przez telefon aby sprawdzić pocztę. Włączałem rano komputer i byłem w sieci. Surfowałem po sieci nie martwiąc się o czas spędzony w internecie. Czas, który jeszcze nie dawno sporo kosztował.

Ciekawy jestem waszych historii związanych z pierwszym stałym dostępem do internetu.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Internethistoria internetuhot