Wearables

MICA: mariaż elektroniki i biżuterii. Bez szału

Maciej Sikorski
MICA: mariaż elektroniki i biżuterii. Bez szału
8

Co łączy korporację Intel, biżuterię oraz serial fantasy sprzed blisko dwóch dekad? Produkt MICA, czyli My Intelligent Communication Accessory. To kolejne podejście do tematu wearable - tym razem ma być mniej elektroniki, technologii, gadżeciarstwa, a więcej mody. Złoto i drogie kamienie zamiast wie...

Co łączy korporację Intel, biżuterię oraz serial fantasy sprzed blisko dwóch dekad? Produkt MICA, czyli My Intelligent Communication Accessory. To kolejne podejście do tematu wearable - tym razem ma być mniej elektroniki, technologii, gadżeciarstwa, a więcej mody. Złoto i drogie kamienie zamiast wielordzeniowych procesorów. Chciałbym napisać, że to ładne i ciekawe, ale po prostu nie mogę.

Intel stworzył z designerami Opening Ceremony bransoletkę, która ma udowadniać, że pojęcie wearable jest bardzo szerokie - to nie musi być brzydki, toporny, "plastikowy" gadżet mierzący puls. W tej kategorii znajduje się też miejsce np. dla eleganckiej biżuterii, która nadal będzie spełniać funkcję ozdobną, a przy tym zapewni użytkownikowi pewne bonusy. Na czym polegają owe bonusy w przypadku projektu MICA?

Urządzenie posiada 1,6-calowy dotykowy wyświetlacz (szafirowe szkło), na którym będą się pojawiać wiadomości tekstowe. Użytkowniczka (oczywiście może to być też użytkownik) określi, od kogo z grona znajomych (chodzi m.in. o kontakty z gmaila) chce otrzymywać powiadomienia, odpowiadać na nie będzie można z pomocą specjalnych szablonów. Pojawią się informacje z kalendarza, wsparcie dla Yelp, geolokalizacja, za którą odpowiada TomTom. Sprzęt nie będzie parowany ze smartfonem, posiada gniazdo na własną kartę SIM, nie ma obsługi głosowej, ładowanie wystarcza ponoć na dwa dni pacy.

Szału nie ma, ale takie było chyba założenie – to przede wszystkim ozdoba, w której znajdziemy 18-karatowe złoto, skórę węża, perły i kamienie szlachetne. A właściwie półszlachetne – nie można wymagać zbyt wiele od produktu za niespełna 500 dolarów. Dla wielu osób to duża suma, ale należy pamiętać, iż mowa o biżuterii. Eleganckie bransoletki premium kosztują znacznie więcej. Te mniej eleganckie, ale naszpikowane drogimi kamykami też są drogie.

Twórcy poszli w tym przypadku na kompromis. Z jednej strony chcieli zrobić biżuterię z dodatkiem nowych technologii, z drugiej strony, zamierzali pewnie uczynić produkt w miarę dostępnym, by sprzedał się w większej liczbie i rozpropagował ideę wearable w segmencie biżuterii. Wyszło, moim skromnym zdaniem, tak sobie. Nie jestem projektantem i znawcą rynku biżuterii, ale MICA jest po prostu mało atrakcyjna wizualnie. To produkt tak toporny, jak Watch od Apple. Zastanawiałem się przez chwilę, co mi to przypomina i doszedłem do wniosku, że podobne świecidełka nosiła słynna serialowa Xena – nawet zajrzałem na YouTube’a, by się upewnić. Tak, wojownicza księżniczka mogłaby być twarzą kampanii reklamowej bransoletki MICA. Mam przy tym nadzieję, że Kevin Sorbo będzie promował jakiś gadżet dla panów. Intel z grupą projektantów pewnie już coś majstrują.

Produkt trafi niedługo na rynek amerykański, we wspomnianą cenę wliczony jest dwuletni kontrakt z operatorem AT&T. Będzie hit? Trudno stwierdzić, nie znam gustu Amerykanek, nie wiem, czy w tym przypadku bardziej będzie je przyciągać elektronika czy design. Jeśli nie USA, to może inne kraje - mógłbym wskazać kilka państw, w których ten sprzęt może się cieszyć powodzeniem. Osobiście bym tego nie kupił np. w ramach prezentu, ale wspominałem już, że się nie znam. Dlatego chętnie spytam Was o zdanie: podoba się?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu