Felietony

Magazyn Porażka - było śmiesznie, ale teraz to jest porażka

Grzegorz Marczak

Rocznik 74. Pasjonat nowych technologii, kibic wsz...

45

Magazyn Porażka chyba kojarzycie, prawda? Fanpage, na którym autor urealnia trochę wizję pracy, przedsiębiorców i sukcesu często lansowaną w mediach, telewizji czy przy okazji różnych imprez startupowo-biznesowych. Ja również lubię stąpać twardo po ziemi, dlatego z częścią tego, co jest publikowane na łamach Magazynu Porażka na Facebooku się zgadzam.

Niestety, ostatnio obejrzałem wywiad z twórcą tego magazynu, czyli Kamilem Fejferem. Piszę niestety dlatego, bo to, co jeszcze przed chwilą wydawało mi się momentami rozsądne, teraz nabrało dla mnie dość smutnego kontekstu.

Kamil w wywiadzie dla Gazeta.pl przedstawia swój pesymistyczny pogląd na świat. Owszem, trzeba mierzyć siły na zamiary. Kiedy jednak ktoś w tych czasach mówi o hamowaniu ambicji, porzuceniu indywidualizmu i szukaniu stabilizacji oraz zachęca do wstępowania do związków zawodowych - to coś we mnie pęka.

Odnoszę wrażenie, że mam do czynienia z takim antycoachem. Klasyczny coach biznesu wmawia nam “możesz wszystko”, Kamil natomiast prezentuje wizję “nic się nie uda, szukaj etatu i ochrony związkowej”. Ze skrajności w skrajność. Przy czym obie te wizje mogą być dla odbiorców szkodliwe.

Kamil stawia na porażkę w życiu przeciętnego śmiertelnika i to jest naprawdę smutna wizja. Nawet jeśli większość z nas nie odniesie sukcesów o jakich czytamy w mediach, to jednak nastawienie na “prawdopodobną porażkę” i szukanie stabilizacji na etacie ze wsparciem związków zawodowych jest dla mnie jednak koszmarem.

Zawsze i wszędzie wspierałem i będę wspierał przedsiębiorczych ludzi, którzy przeczą tej smutnej wizji. Przedsiębiorców i innowacji potrzebujemy w Polsce jak wędrowiec wody na pustyni. Oczywiście, nie każdy będzie przedsiębiorcą, nie każdy odniesie sukces, ale jeśli przestaniemy próbować będziemy jedynie zapleczem z siłą roboczą. Nie twierdzę, że praca na etacie jest zła - ale porzucenie ambicji i zaprzestanie bycia indywidualistą jest najgorszym, czego można komuś życzyć.

W naszym pięknym kraju mamy nadal darmową edukację, mamy wiele programów wspierających przedsiębiorczość, mamy programy unijne finansujące rozwój. Praktycznie wszystko, co jest potrzebne, aby spróbować powalczyć o lepsze zawodowe życie bez konieczności poddawania się na starcie. Jeśli się nie uda to trudno, nic się nie stanie. Gorzej jednak, kiedy posłucham rad z Magazynu Porażka i nigdy nie spróbujemy z obawy przed stresem i trudnościami.

Mam też nieodparte wrażenie, że ten brak ambicji i szukanie natychmiastowej stabilizacji zawodowej jest mocno odczuwalny w młodych pokoleniach. Widać to szczególnie w rozmowach z kandydatami do pracy (szczególnie tymi, dla których to jest początek ścieżki zawodowej). Nie tylko brakuje im entuzjazmu, ale czasem też mam wrażenie, że właśnie ambicji - mało kto pyta o rozwój, szkolenia czy o to, czego się może nauczyć. Co dziwne, ludzie przestali też pytać o potencjalne podwyżki, uznając, że już na początku muszą wywalczyć tyle, aby było stabilnie i na tym koniec. Bardzo ciężko jest dziś znaleźć entuzjastycznego i zaangażowanego pracownika - a przecież na początku tylko tego oczekuje pracodawca.

Może to jednak tylko ja mam pecha do rekrutacji i w rzeczywistości jest dużo lepiej? Kiedy jednak rozmawiam ze znajomymi przedsiębiorcami na ten temat, niestety, potwierdzają ten niepokojący “trend”.

Dziś na stronie Magazynu Porażka widzę zdjęcie z podpisem “12 wspaniałych miejsc, do których nie pojedziesz, bo nie masz płatnego urlopu” jednym słowem “życie porażka” freelancera. Prawdziwe? Owszem dla tych, którzy myśleli że freelancer to taka łatwiejsza droga ku lepszym pieniądzom.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu