Felietony

Rewolucja odwołana, maszyny nas nie zastąpią - dowodem poczynania Facebooka i Google

Maciej Sikorski
Rewolucja odwołana, maszyny nas nie zastąpią - dowodem poczynania Facebooka i Google
37

Co kilka dni czytam, ile osób straci pracę w ciągu najbliższych 5-10-15 lat z powodu rozwoju technologicznego, przenoszenia kolejnych zadań na maszyny. Czasem szacunki są "do przyjęcia", innym razem wbijają w fotel. Zawsze pewne jest to, że znane nam dzisiaj zawody będą znikać lub zostaną odchudzone z czynnika ludzkiego. I na tle tych doniesień trafiają się informacje z podwórka technologicznych gigantów: Facebooka i Google. Obie firmy będą zatrudniać coraz więcej pracowników, bo maszyny nie radzą sobie z powierzonymi im zadaniami...

Ludzie nie są tak przereklamowani, jak mogłoby się wydawać. Piszę to oczywiście z przymrużeniem oka, ale temat jest bardzo poważny. Oto bowiem okazuje się, że dwa technologiczne molochy mocno powiększą listy płac. Niby nic nowego, zatrudnienie w nich rośnie od lat, lecz tym razem chodzi o osoby, które zajmą się moderacją treści, jej przesiewaniem. Szefowa YouTube poinformowała o tym na początku bieżącego tygodnia, Mark Zuckerberg zapowiedział te działania już kilka miesięcy temu.

Dlaczego zwracam uwagę akurat na to? Bo właśnie w tej przestrzeni ludzie mieli się stać zbędni. Nie od wczoraj słyszę, że przesiewaniem treści zajmą się maszyny, bo pójdzie im to znacznie szybciej i sprawniej. W tym kontekście mówi się o sztucznej inteligencji, algorytmach, uczeniu maszynowym, sieciach neuronowych - przyjdą boty i rozwiążą wszystkie problemy. Jakie konkretnie? Sprawa jest złożona, bo obok fałszywych informacji mamy mowę nienawiści, materiały z przemocą fizyczną, pornografię, treści publikowane przez ekstremistów, nawet terrorystów. Nierzadko ofiarami padają dzieci - zarówno w filmach, jak i przed monitorami. A to skutecznie odstrasza reklamodawców i poważnych partnerów biznesowych. Facebook, Google czy Twitter mają kłopot.

Aby go rozwiązać zamierzają zatrudniać na potęgę - mowa o tysiącach nowych ludzi w najbliższych kwartałach. Co będą robić? Cóż: oglądać materiały wrzucane przez użytkowników, odrzucać te niebezpieczne. Tu zapala się lampka kontrolna: jak to? Algorytmy nie poradzą sobie same? Przecież miało być tak kolorowo! Okazuje się, że nie jest. Na Facebooku przez dobę wisiał film, na którym ojciec mordował córkę. Ludzie umieszczają inne drastyczne czy przynajmniej kontrowersyjne treści, które usuwane są dopiero po kilku-kilkunastu godzinach. Czasem jeszcze później. Technika okazała się niewystarczająca, trzeba się odwołać do starych metod, do umysłu człowieka.

Czy to oznacza, że maszyny są całkiem nieskuteczne? Nie - takie stwierdzenie byłoby nadużyciem. Trzeba mieć na uwadze, że na serwery YouTube czy Facebook w każdej minucie trafia olbrzymia liczba danych: ludzie nie byliby w stanie sprawdzić wszystkiego osobiście, są wspierani przez namiastki SI, które dokonują wstępnej selekcji, poważnie przyspieszają pracę i... uczą się. Firmy tego nie ukrywają: rozwój wspomnianych technologii trwa w najlepsze. Prędzej czy później będą one zastępować człowieka. Nie nastąpi to jednak tak szybko, jak można było zakładać - zwolennicy takich rozwiązań okazali się zbyt dużymi optymistami.

Pytanie, ile potrwa tu uczenie, poprawianie maszyn? Człowiek dowiedział się właśnie, że maszyna nie wyprze go przez najbliższe dekady? A może to nadal kwestia kilku lat? Oczywiście odpowiedź będzie zależała od konkretnej branży. Bo chociaż do moderowania treści zatrudniani są ludzie, to w rolnictwie czy przemyśle pracy dla nich może być coraz mniej. Z drugiej strony - jakiś czas temu pisałem, że proste z pozoru sprzątanie, to czynność, w której nieprędko w pełni zastąpi nas maszyna...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu