Gry

LEGO Przygoda Gra wideo - recenzja

Paweł Bujanowicz
LEGO Przygoda Gra wideo - recenzja
1

Kiedy pod koniec listopada zeszłego roku pisałem recenzję LEGO Marvel Super Heroes, zawarłem w niej słowa o tym, że nie mam nic przeciwko odcinaniu kuponów przez jej twórców, dopóki będą robić dobre gry. LEGO Przygoda Gra wideo nie jest dobra. To co najwyżej mocny średniak. Czułem w kościach, ż...

Kiedy pod koniec listopada zeszłego roku pisałem recenzję LEGO Marvel Super Heroes, zawarłem w niej słowa o tym, że nie mam nic przeciwko odcinaniu kuponów przez jej twórców, dopóki będą robić dobre gry. LEGO Przygoda Gra wideo nie jest dobra. To co najwyżej mocny średniak.

Czułem w kościach, że tak będzie. W LEGO Marvel Super Heroes grałem po długiej przerwie od serii gier z klockami w roli głównej. Zrobiła na mnie wrażenie, bo dużo się zmieniło od czasu, gdy ostatni raz kierowałem plastikowymi ludzikami. Teraz nie dość, że studio Traveller’s Tales nie poszło do przodu, to zrobiło krok w tył. Albo nawet dwa.

Przede wszystkim mam wrażenie, że najnowsza gra z serii LEGO jest skierowana do młodszych odbiorców. Jest po prostu banalnie łatwa i dorosłemu graczowi żaden element nie sprawi najmniejszego kłopotu. Odnoszę wrażenie, że w przeciwieństwie do części z superbohaterami, ta jest mniej zręcznościowa, a więcej w niej kombinowania na planszy. W efekcie rzadziej będziemy się bić i strzelać, a częściej biegać w te i we w te w poszukiwaniu elementu, z którym jeden z naszych ludzików może wejść w interakcję. W praktyce wygląda to tak, że natrafiamy na jakąś przeszkodę, której nie obejdziemy jednym ludzikiem, więc przełączamy się na drugiego, robimy co trzeba i wracamy do tego pierwszego. Ten pierwszy rozwiązuje następny problem, który zawalał drogę całej drużynie. I tak przez całą grę. To sprawdza się nieźle w kooperacji, ale granie samemu na dłuższą metę jest nudne.

O co w tym wszystkim chodzi? Gra jest na podstawie filmu LEGO Przygoda, który na zachodzie nazywa się LEGO The Movie. Na szczęście dystrybutor sprytnie przetłumaczył to na nasz język, dlatego do napędu nie wsadzimy płyty z potwornie brzmiącym tytułem LEGO The Movie Videogame. Sam film jest świetny i bardzo mi się spodobał, czemu dałem wyraz w recenzji, którą opublikowaliśmy przed tygodniem. Naprawdę szkoda, że twórcy gry nie podołali zadaniu zaadoptowania idei ze srebrnego ekranu i nie zrobili produktu dobrego dla młodych i starszych. Jak można się domyślić z tego, co napisałem wcześniej, gracze bez mleka pod nosem będą kręcić nim na niski poziom trudności. Oprócz tego LEGO Przygoda Gra wideo czerpie z filmowego pierwowzoru garściami. Nie wiem ile dokładnie, ale wydaje mi się, że zmieszczono tu jakieś 30 minut scen, które jeszcze niedawno oglądałem na sali kinowej. To na tyle dużo, że po przejściu gry seans w zasadzie można sobie odpuścić, choć ominie Was wiele dobrych żartów i jeden bardzo istotny wątek. Momentami zastanawiałem się, czy scenariusz gry nie ma przypadkiem dziur i czy nie obcięto z filmu zbyt dużo. Jeżeli ktoś filmu nie widział, to misja Emmeta i jego przyjaciół może wydawać mu się mglista i niejasna.

Emmet jest budowniczym z Klocburga. Jego każdy dzień wygląda tak samo. Wstaje, wita się z sąsiadami, ogląda ulubiony serial i przez resztę dnia pracuje na budowie. To na niej odbywa się pierwsza z piętnastu misji w grze. Z reguły nie są długie, a ukończenie wszystkich zajęło mi niecałe dziesięć godzin, przy czym muszę zaznaczyć, że pierwsze dziewięć etapów pokonaliśmy z kolegą w trybie kooperacji. Jeżeli seria gier LEGO to dla Was nowość, to musicie wiedzieć, że każda postać dysponuje innym zestawem umiejętności, przez co często będziemy przełączać się między jednym ludzikiem a drugim, żeby używać tych zdolności, które akurat są potrzebne. Emmet jako budowniczy potrafi naprawiać zepsute machinerie i dysponuje młotem pneumatycznym. Korzystanie z niego to akurat jeden z najbardziej sympatycznych elementów Przygody. Wyobraźcie sobie ludzika LEGO siejącego destrukcję na planszy skacząc na młocie niczym na kijku pogo. Poza tym dużo frajdy sprawiło mi poruszanie się Kicią Rożek, ale to by było na tyle. W LEGO Marvel Super Heroes niemal każdy bohater oferował coś, co pozwalało czerpać sporo przyjemności ze sterowania nim.

Gra z uniwersum Marvela wprowadziła do serii również coś na kształt sandboksa. Między misjami mogliśmy biegać i latać po wirtualnym mieście, a nawet kierować pojazdami - podobnie jak w grach z cyklu Grand Theft Auto. W Przygodzie również pojawia się ten element, ale do eksploracji oddano nam mniejszy teren. Wiąże się to z tym, że gracz ma możliwość podróżowania pomiędzy różnymi uniwersami, a żaden z nich nie powala swoją wielkością. Ma to swój rodowód w filmie, gdzie bohaterowie również trafiali do różnych krain odpowiadających tematycznym zestawom klocków, takim jak klasyczne miasto czy dziki zachód. Szkoda, że twórcy gry nie puścili wodzy fantazji i nie pokusili się o dodanie poziomu rycerskiego, którego świat w LEGO Przygodzie był tłem przez mniej niż minutę.

O ile poczucie humoru w filmie było jego największą zaletą, tutaj jest tylko sympatycznym dodatkiem. Owszem, postacie przerzucają się śmiesznymi odzywkami, ale większość powodowała u mnie ledwie wymuszone uniesienie kącików ust. Jedynie Batman ratuje sytuacje swoimi ciętymi tekstami, ale to nic w porównaniu z Lego Super Marvel Heroes. Tam śmiałem się na każdym przerywniku. Znowu brakuje mi kilku dobrych fragmentów filmu, jak chociażby scena, która była jawnym darciem łacha ze Starbucksa i innych drogich kawiarni. Szkoda też, że nasza lokalizacja oferuje jedynie napisy, bo polski dubbing jest w tym wypadku bardzo udany. Teraz widzę, że rodzimy Stalowobrody został zagrany nie tylko świetnie, ale i lepiej niż w oryginale.

W cyklu od zawsze brakowało mi trybu swobodnej budowy. Widać, że twórcy tej części chcieli zrobić coś na jego kształt, ale wyszła tylko namiastka. Dzięki możliwości powtarzania poziomów, możemy zająć się zbieraniem wszystkich znajdziek, co powinno wydłużyć żywotność gry dwu-, a może nawet trzykrotnie. Zbierać można między innymi fragmenty złotych instrukcji, które dają możliwość budowy zestawów LEGO. Niestety to odbywa się to w formie mini-gierki, która polega na zręcznościowym wybieraniu tylko kilku odpowiednich klocków. Reszta buduje się sama. Nie ma tu miejsca na ani trochę kreatywności, co moim zdaniem kłóci się z ideą zabawki.

LEGO Przygoda Gra wideo nie jest produkcją złą. Z reguły jeśli ktoś lubi serię, to i tutaj znajdzie coś dla siebie, choć rzeczywiście to Super Marvel Heroes zdecydowanie bardziej przypadło mi do gustu i uważam ją za lepszą i bardziej uniwersalną grę. Wydaje mi się, że Przygoda będzie świetnym prezentem dla dziecka, które widziało film i jako jego fan doceni możliwość samodzielnego pokierowania losami bohaterów. Ale nawet wtedy sięgnąłbym po poprzednią część, no chyba, że dziecko już w nią grało. Dochodzę do wniosku, że typowy gracz lubiący dobre produkcje powinien sięgać do tej serii nie częściej niż raz na cztery wydane tytuły. Ten można spokojnie odpuścić lub poczekać, aż porządnie stanieje.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu