Internet

Twitter to najlepsza arena do walki - dziecinne walki dwóch najważniejszych leaksterów

Albert Lewandowski
Twitter to najlepsza arena do walki - dziecinne walki dwóch najważniejszych leaksterów
0

Publikowanie przecieków nie należy do najprostszych zadań. Na Twitterze jednak swoja konta prowadzi kilka osób trudniących się tym zajęciem i często ich doniesienia ostatecznie pokrywają się z prawdą. Ostatnio doszło do sprzeczki pomiędzy nimi, w końcu platforma społecznościowa to doskonałe miejsce do tego, aby pokazać, że ktoś jest gorszy i podaje nieprawdziwe wiadomości.

Waga leaków

Leak, przeciek, doniesienie – takie treści pozwalają nam na długo przez właściwą premierę dowiedzieć się, czego w sumie możemy spodziewać się po danym urządzeniu. W dodatku stanowią one podstawę do napisania wielu tekstów, zachęcają ludzi do dyskusji, pozwalają producentom zwiększyć zainteresowanie swoim produktem. W końcu część wiadomości pozwala firmie zdobyć sporą publiczność, wyczekującą oficjalnej prezentacji.

Niektóre dane dotyczą samej daty premiery, inne specyfikacje, a kolejne przedstawiają grafiki czy zdjęcia konkretnego sprzętu. W praktyce jedynie wąskie grono leaksterów cieszy się zaufaniem. W końcu na dobrą sprawę każdy może pobawić się chwilę w programie graficznym i stworzyć coś nowego, dopisując do tego ładnie brzmiącą historyjkę. Jeżeli ktoś chce być szanowany, musi dowieść swojej prawdomówności oraz skuteczności.

Bitwa na szczycie

Obecnie na Twitterze możemy wyróżnić dwójkę najważniejszych leaksterów: Steve Hemmerstoffer (@OnLeaks) oraz Evan Blass (@evleaks). W tym wszystkim ważne jest także konto Rolanda Quandta (@rquandt), redaktora serwisu WinFuture, który umiejętnie filtruje przecieki z sieci. W sumie od dłuższego czasu są przeprowadzane ataki na linii @OnLeaks oraz @evleaks. Pierwszy z wymienionych zarzuca drugiemu, że usuwa wszystkie tweety, w których zawarł nie do końca prawdziwe informacje oraz nie dba o źródłowanie.

Steven Hemmerstoffer zaznacza również, że jego rywal, czyli Evan Blass, publikuje nawet cudze wiadomości jako własne, nie zaznaczając źródła ich pochodzenia. Cóż, nie jest to pierwsza sytuacja tego typu. Czym motywuje swoje działanie? Nawet zgrabnie ujął to, pisząc, że nienawidzi oszustów, kłamców i ludzi, który nie szanują źródeł i że takie działanie zasługują wyłącznie na nagłaśnianie.

Kto da więcej

W sumie nigdy leaksterzy nie żyli ze sobą w przyjazny sposób. Trudno się temu dziwić, ponieważ każdy z każdym walczy o większe grono obserwujących i jakiekolwiek oskarżenie, jeszcze gorzej jak z dowodem, może negatywnie wpłynąć na pozycję danego specjalisty. Nic dziwnego zatem, że co jakiś czas wybuchają na Twitterze kłótnie. Kiedyś nawet pojawiały się sensowne wymiany zdań między nimi, uzupełniające napisany przez drugiego przeciek, ale w ostatnim czasie jakiekolwiek imitacje grzeczności na dobre zniknęły.

W tym wszystkim nie sposób pominąć zablokowania Rolanda Quandta przez Evana Blassa na Twitterze, ponieważ ten udostępnił tweet, którego @evleaks chciał na dobre usunąć z internetu. Oczywiście sam stara się bronić. Tym razem jednak unika bezpośrednich odpowiedzi @OnLeaks. W sumie w tym pojedynku przyjął bierną postawę i nie zwraca już żadnej uwagi na konkurenta. Jest to uznana osoba w gronie leaksterów, jednak w obliczu całego zamieszania może stracić na znaczeniu. Zresztą tego typu kłótnie są bezzasadne. Niektórzy obserwujący z chęcią dołączają do jednej ze stron konfliktu, ale reszta czeka na coś innego: nowe doniesienia.

 

źródło: @OnLeaks

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu