Technologie

Kult jednostki na Okęciu? Tak, i to jeszcze jaki!

Piotr Koźmin
Kult jednostki na Okęciu? Tak, i to jeszcze jaki!
25

Pojęcie kultu jednostki nie przywołuje historycznie pozytywnych skojarzeń, również i współcześnie otoczona tym rodzajem czci np. postać północnokoreańskiego przywódcy narodu budzi u jednych trwogę i grozę, a u innych (tych, co im wolno) śmiech i politowanie. Zdarza się jednak, że kult jednostki może mieć jak najbardziej pozytywny wydźwięk, skrywając w sobie całe spektrum dobrych emocji. Z takim zjawiskiem mamy do czynienia na warszawskim Lotnisku im. Fryderyka Chopina, gdzie codziennie pojawia się ów obiekt kultu - Boeing 777-300ER w barwach linii Emirates. Dlaczego akurat ta maszyna stała się obiektem pojętej z lekkim przymrużeniem oka czci wyznawanej przez miłośników lotnictwa?

Boeing 777, znany powszechnie jako “Triple Seven”, rzadziej Worldliner, to największy samolot obsługujący regularne połączenie do Warszawy. Stały, codzienny gość, który wczesnym rankiem odrywa się z pasa startowego lotniska w Dubaju, aby po ponad pięciu godzinach, prawie w samo południe, przyziemić na Warszawie (lot EK179). Zawsze ktoś na niego czeka z aparatem fotograficznym, niektórzy po swoje pierwsze jego zdjęcie, inni po setne. Po kilku godzinach odlatuje,skąd przybył, żegnany przez wpatrzone weń obiektywy. Są wesołe rodziny z dziećmi oraz skupieni spotterzy. Bo on po prostu nigdy się nie nudzi.

Poniższa ilustracja, zaczerpnięta z serwisu Flightradar24, pokazuje przebieg trasy trzech siódemek pomiędzy portami DXB i WAW. Warto zwrócić uwagę, że samolot omija Ukrainę, co jest powszechną praktyką od czasu wybuchu wojny w tym kraju i zestrzelenia przez prorosyjskie siły malezyjskiego samolotu pasażerskiego. Ofiarą wojny padł w tamtym przypadku również Boeing 777.

Triumf twinjeta, czyli pasażerowie nie pływają

Ten pierwszy zaprojektowany całkowicie z użyciem komputera (CAD) samolot okazał się w wielu aspektach przełomową konstrukcją. Boeing znakomicie wyczuł nadchodzący w latach 90-tych trend, każący upatrywać przyszłość lotnictwa pasażerskiego w zaawansowanych maszynach wyposażonych nie w cztery, lecz dwa silniki. Dało mu to też przewagę nad głównym rywalem, Airbusem, który ze swoim czterosilnikowym modelem A340 musiał przełkąć gorycz porażki i zamknąć program.

Jak już wspomniałem w jednym z poprzednich wpisów, dwa silniki wygrywają z czterema ekonomiką. Zużywają mniej paliwa i są mniej kosztochłonne w utrzymaniu, a to właśnie te dwie pozycje ważą najwięcej w kosztach operacyjnych i stanowią o konkurencyjności oferty dla nas, pasażerów, których lojalność kończy się tam, gdzie jest aktualnie niższa cena biletu. A Boeing 777 prezentuje bardzo dobry współczynnik zużycia paliwa per pasażer lub per kilogram ładunku cargo.

Boeing 777 to największy dwusilnikowiec pasażerski świata, pod którego skrzydłami przymocowane są dwa potężne motory, z czego każdy generuje siłę ciągu odpowiadającą w przybliżeniu dwóm silnikom Jumbo Jeta 747-400. Priorytetem w dzisiejszych czasach jest bezpieczeństwo, zatem już od początku produkcji Triple Seven miał tzw. ETOPS 180, czyli certyfikację na lot w odległości do 180 minut od najbliższego lotniska. Umożliwiło to bardziej racjonalnie planowanie tras przelotu, które nie musiały wyglądać jak łamańce, jeżeli samolot musiał pokonywać znaczne odległości np. nad otwartym oceanem. Certyfikat ETOPS 180 daje dużą elastyczność w planowaniu połączeń, które pokrywają 95% powierzchni Ziemi.

Żartobliwe skrót ETOPS jest rozwijany jako “Engines Turn Or Passengers Swim”, czyli albo silniki działają, albo pasażerowie … pływają.

Emir I Fotogeniczny

Goszczący codziennie w Warszawie Boeing 777 (typ 300ER, wydłużony w stosunku do pierwowzoru oznaczonego symbolem 200) jest eksploatowany przez linie Emirates, które posiadają w swojej flocie ponad sto tych maszyn. Emirates świętował w lutym tego roku czwartą rocznicę uruchomienia połączenia z Warszawą, w związku czym na jeden dzień pozbawił nas Boeinga 777, ale za to pozwolił sycić oczy widokiem zupełnie wyjątkowym - Airbusem A380, największą maszyną pasażerską świata. Temu wydarzeniu poświęcę osobny wpis, który ukaże się już wkrótce.

Warszawscy spotterzy nazywają tę maszynę po prostu Emir (chociaż ogólnie Boeingi to “Benki”). Niektórzy z nas zaklinają się, że dzisiaj na pewno nie zrobią żadnej jego fotki, ale potem przychodzi ten moment, kiedy ów zgrabny kolos przelatuje koło Ciebie lub kołuje prawie na wyciągnięcie ręki - i nie możesz oprzeć się pokusie wyzwolenia migawki w aparacie.

300 mil(ionów) do nieba

Jeżeli nie wiecie, jak zainwestować niecałe 300 milionów dolarów, to sypnięcie groszem na tego Boeinga na pewno nie będzie chybionym pomysłem. Producent sprzedał ich już bowiem blisko półtora tysiąca, a na kolejnych kilkaset ma zamówienia. Rywal Airbus pozycjonuje głównie model A350 jako bezpośredniego konkurenta “Trzech Siódemek”, ale tych samolotów lata dopiero niecała setka, chociaż portfel zamówień na ten typ Airbus ma całkiem pękaty.

Pewnie myślicie, że na najdłuższych dystansach latają największe Airbusy A380? Nic bardziej mylnego - liderem dalekich tras jest nie kto inny, jak nasz bohater, Boeing 777. W końcu to on, w odmianie 200LR (Long Range) ustanowił swego czasu rekord świata w długości lotu samolotu komercyjnego bez tankowania w powietrzu, udowadniając, że może przebyć “na raz” dystans większy od połowy obwodu Ziemi.

Aby nie pozostawać gołosłownym, pośród 20 najdłuższych tras bez międzylądowania aż 13 obsługiwanych jest właśnie przez Boeinga 777, a jedynie 6 przez największego Airbusa A380. Warto wspomnieć, że ta najdłuższa z najdłuższych tras wiedzie z nowozelandzkiego Auckland do katarskiej Dohy i poddaje nasze nogi próbie najcięższej z możliwych prób przez … 17 i pół godziny.

A co będzie, jak go nie będzie?

Co jakiś czas odżywają pogłoski o tym, że Emirates ma na stałe wprowadzić na trasę do Warszawy Airbusa A380 w miejsce dotychczasowego Boeinga 777. Ten największy samolot pasażerski świata obsługuje bowiem np. codzienną rotację z Dubaju do nieodległej Pragi. Ciekawe, czy te zapowiedzi się ziszczą (a padły w zeszłym roku z ust prezesa Emirates, choć jego deklaracja była dwuznaczna). No i czy kult Boeinga 777, którego spotterzy nazywają także “kosy” lub “kosiarz” ze względu na siódemki w nazwie, przeniesie się na A380?

Intryguje mnie jeszcze jedno - czy są inne lotniska, gdzie Boeing 777 jest tak poważany jak u nas? Jak patrzę na poniższe zdjęcie “Triple Seven”, które zrobiłem w romantycznych okolicznościach przyrody we Frankfurcie, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jego adoratorzy mogą być wszędzie.

  • Zobacz jeszcze więcej zdjęć “Triple Seven”.

Przeczytaj poprzednie wpisy na Antywebie z cyklu poświęconego lotnictwu:

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu