Felietony

W obronie konsol przenośnych — smartfony i komputery ich nie zastępują

Kamil Świtalski

Gram, pogrywam i piszę od kiedy pamiętam. Oprócz t...

20

Po co ci te konsole przenośne, graj na smartfonie — mówią. Gram, owszem, ale mimo tego nie wyobrażam sobie porzucenia konsol przenośnych!

Przy smartfonowym boomie głośno zrobiło się na temat tego, że konsole przenośne mogą się żegnać. Prawdziwe szaleństwo z inteligentnymi telefonami rozpętało się w 2007 roku, kiedy na rynku dominowały Nintendo DS oraz PlayStation Portable. Kolejna generacja handheldów nadeszła w 2011 roku — wtedy to do sklepów zawitały: Nintendo 3DS oraz PlayStation Vita (choć do Europy dotarła dopiero na początku 2012). I podobno nie miały w tym starciu żadnych szans. Wtedy do gry na dobre dołączyły już przecież iPady i wszyscy mieli, albo pragnęli mieć, tablet. A na tablety dobrych gier też nie brakowało. A kiedy dodamy do tego możliwość podłączenia zewnętrznych, fizycznych, kontrolerów — całość wydawała się niemiłosiernie kusić. A do mobilnego zestawu dodajmy jeszcze coraz mniejsze, lżejsze i lepiej radzące sobie na baterii laptopy, pozwalające zabrać ze sobą wszędzie również "duże" gry i... sprawa się komplikuje.

Tylko że nie do końca. Bo prawdą jest że smartfony i tablety mają świetne gry, a komputery możemy wziąć ze sobą w podróż. Jednak podstawowa różnica to ich biblioteka. Od czasów handheldowej rewolucji (liczonej, powiedzmy, od Gameboya i spółki) urządzenia te mają do zaoferowania solidne, unikalne, propozycje, których próżno szukać gdziekolwiek indziej. Pisałem nawet że tęsknię za ich słabością i kreatywnością którą musieli wykazać się ich twórcy. I właściwie nie było w ostatniej dekadzie przenośnej konsoli, która nie mogłaby poszczycić się solidną bazą unikalnych dlań tytułów. O najnowszej generacji zresztą na bieżąco informujemy was w seriach o najlepszych grach dla PlayStation Vita oraz 3DS. A teraz, gdy do walki dołączył również Switch, sprawy obierają ciekawy kierunek.

Wszystkie te sprzęty łączy jedno: są urządzeniami stworzonymi z myślą o grach wideo. Ich konstrukcje są projektowane tak, aby wygodnie nam było trzymać je w dłoniach mimo kilkugodzinnych sesji. Baterie, choć niezbyt spektakularne,  dają nam cieszyć się rozgrywką przez kilka ładnych godzin. W przypadku komputerów i telefonów które często są również narzędziami pracy, a nawet służą jako portfel / nawigacja / automat z biletami — po ich rozładowaniu akumulatora mogą nas czekać niezbyt miłe problemy. Dlatego nie bez powodu czujemy presję spoglądając na spadający w mgnieniu oka wskaźnik...

O ergonomii nawet nie będę wspominał. Każdy z handheldów to niewielkie urządzenie, które dobrze leży w dłoniach. Takie które sprawdzi się zarówno przy spokojnym popołudniu na wygodnej kanapie w domowym zaciszu, jak i w ciasnych autobusowych, samolotowych czy pociągowych przestrzeniach. Tego samego nie można powiedzieć o komputerach, nawet tych trzynastocalowych... a przecież zdałby się do nich jeszcze jakiś kontroler. I nagle cały zestaw okazuje się nie być taki mały, jak się na początku wydawało. Noo... w kieszeni na pewno się nie zmieści.

Na co dzień gram na różnych urządzeniach. Mażę po smartfonach, stukam w pady konsol stacjonarnych, chwytam za konsole przenośne, a czasem zdarza mi się coś włączyć nawet na maszynie do pisania. I choć rynek w ostatnich latach dla małych konsol jest bezlitosny, a gry free-to-play rosną siłę z każdym miesiącem, to bardzo bym nie chciał, aby te odeszły w zapomnienie. Zachwyty nad Nintendo Switch dają nadzieję, że mobilne granie przetrwa. Może nawet Sony, które już najwyraźniej zapomniało o Vicie, pokusi się o nową propozycję? Nie ukrywam, że byłbym niezwykle uradowany. Ta platforma wciąż żyje — choć właściwie wyłącznie w Japonii, gdzie co rusz pojawia się coś nowego na rynku. Gorzej w kwestii propozycji dla zachodniego, mainstreamowego, odbiorcy. Ten nie za bardzo ma w czym wybierać...

Jednak na żaden sprzęt nie czekam równie mocno, co na pełnoprawnego następcę 3DSa. Obok DSa, to w mojej opinii konsola wszech czasów. Z fenomenalną biblioteką gier, które starzeją się z gracją i w kilka lat po premierze potrafią dostarczy równie dużo emocji, co wtedy, gdy zadebiutowały na rynku. Dlatego też po cichu liczę, że to jeszcze nie koniec...

Grafika

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu