Świat

Koniec transferu danych do USA? Trybunał Sprawiedliwości utrudnił firmom technologicznym funkcjonowanie w Unii Europejskiej

Maciej Sikorski
Koniec transferu danych do USA? Trybunał Sprawiedliwości utrudnił firmom technologicznym funkcjonowanie w Unii Europejskiej
18

To wisiało w powietrzu: Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej uznał, że umowa dotyczące transatlantyckiego transferu danych jest wadliwa. Stwierdzono, iż dane Europejczyków nie są odpowiednio chronione na amerykańskiej ziemi. Ważna decyzja, która dotknie kilka tysięcy firm po obu stronach Atlan...

To wisiało w powietrzu: Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej uznał, że umowa dotyczące transatlantyckiego transferu danych jest wadliwa. Stwierdzono, iż dane Europejczyków nie są odpowiednio chronione na amerykańskiej ziemi. Ważna decyzja, która dotknie kilka tysięcy firm po obu stronach Atlantyku. Zarówno mniejszych przedsiębiorstw, jak i gigantów pokroju Facebooka czy Google. Wiele osób zadaje teraz jedno pytanie: co dalej?

Koniec Bezpiecznej przystani

Wprowadzeniem do tego tekstu jest mój wpis sprzed dwóch tygodni - nie będę go przeklejał, odsyłam zainteresowanych, by wszystko stało się jasne. Pisałem wówczas o opinii Rzecznika generalnego przy Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Yves Bot sprawdzał porozumienie o nazwie Bezpieczna przystań (Safe Harbour) - dotyczy ono m.in. przesyłania danych europejskich użytkowników na amerykańskie serwery. Na mocy tej umowy amerykańskie firmy mogły dokonywać takiego transferu chociaż prawo dotyczace ochrony danych jest w USA inne niż w Europie.

Yves Bot stwierdził, że nasze dane są narażone na zbyt dużą ingerencję Amerykanów i chociaż była to tylko opinia Rzecznika, podkreślano, że podobnie do sprawy może podejść Trybunał Sprawiedliwości. Tak też się stało - ogłoszono dzisiaj, że Bezpieczna przystań nie funkcjonuje w prawidłowy sposób i na dobrą sprawę unieważniono to porozumienie. Po latach znika bramka, z której korzystały tysiące firm. Krok w kierunku zabezpieczenia danych obywateli UE, ale też ruch, który może poważnie wpłynąć na funkcjonowanie wielu przedsiebiorstw na Starym Kontynencie.

Co teraz? Odpowiedź będzie bardzo złożona

W błędzie są ci, którzy myślą, że decyzja Trybunału kończy sprawę - zamykany jest jeden z jej etapów, otwiera się kolejny. Prawdopodobnie znacznie bardziej skomplikowany. Nikt nie odpowie chyba dzisiaj ze 100-procentową pewnością, jak ta historia potoczy się dalej. W kropce są urzędnicy, przedsiebiorcy, prawnicy, a niedługo może też obywatele UE. Przestaje obowiązywać prawny bubel, ale nie zaproponowano na razie nic w jego miejsce. Ciężko przy tym stwierdzić, kiedy luka zostanie wypełniona. A co najważniejsze: jak.

Wypowiedzieć w tej kwestii zamierza się Komisja Europejska, odpowiedzialność za podejmowanie kolejnych kroków prawdopodobnie zostanie przerzucona na krajowych regulatorów rynku. Możliwe, że każde państwo będzie we własnym zakresie dogadywać się z firmami w kwestii transferu danych. Oznacza to... administracyjny paraliż. Zwłaszcza, gdy okaże się, że firmy zostaną zmuszone do przechowywania danych w państwie, w którym funkcjonują - tak zrobili Rosjanie, możliwe, że tak zrobią niedługo członkowie UE (nie wiadomo przy tym, czy to wystarczy). Łatwo sobie wyobrazić komplikacje wynikające z takiego rozwiązania. Choć nie twierdzę, że byłoby ono złe i całkowicie pozbawione sensu. Przypominam, że chodzi o nasze bezpieczeństwo.

Firmy prawdopodobnie nie będą stały z założonymi rękoma i czekały na decyzje urzędników - spróbują dać do zrozumienia, że ich zdanie w tej materii jest bardzo ważne. Może się to skończyć tak, że w ewentualnym sporze lub przy budowaniu nowych porozumień, firmy spróbują przeciągnąć na swoją stronę... europejskich użytkowników. Pokażą, że urzędnicy utrudniają im odbiór usługi i dążą do tego, by usługa czy jej część stała się na Starym Kontynencie niedostępna. Europejczycy usłyszą np., że Facebook może się zwinąć z Europy. I co wtedy? Presja wywierana będzie na urzędników.

Wydaje się mało prawdopodobne, by w USA zaczęto dostosowywać prawo do europejskiego, żeby w ten sposób zniwelować problem różnic. Sprawa nie zawiśnie też w próżni, gdyż stała się zbyt głośna. Musi zostać wypracowane nowe porozumienie, ale przy kilkudziesięciu krajach, różnych urzędach i kilku tysiącach firm trudno o kompromis. O setkach milionów internautów na razie nie wspomnę, bo dla większości z nich problem na razie nie istnieje, najchętniej zostawiliby sprawy po staremu. O to będzie jednak trudno - nadchodzi czas ważnych zmian.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

InternetUSAEuropa