Bezpieczeństwo w sieci

Kaspersky Lab brzytwy się chwyta. Ale to na nic się nie zda

Jakub Szczęsny
Kaspersky Lab brzytwy się chwyta. Ale to na nic się nie zda
11

Cóż, po aferze związanej z domniemaną zależnością znanej firmy informatycznej od Kremla, Kaspersky Lab może naprawdę narzekać na swój wizerunek. Media już właściwe ogłosiły wyrok w tej sprawie i wiele wskazuje na to, że nawet jeżeli uda się jej odzyskać zaufanie nie tylko użytkowników, ale i również klientów biznesowych, to mimo wszystko nie będzie ono takie jak wcześniej.

Po opublikowaniu informacji o tym, że rosyjskie służby "podglądały" użytkowników wykorzystując programy ze stajni Kaspersky Lab, w sieci zawrzało. Niepokoje związane z tymi rewelacjami okazały się tak silne, że DHS (Departament Bezpieczeństwa Kraju) w USA zdecydował się na wydanie dyrektywy, która daje 90 dni instytucjom rządowym na usunięcie produktów Kaspersky'ego z komputerów oraz sieci. Wszystko to ma związek z obawami o to, że oprogramowanie tego producenta może stanowić furtkę dla rosyjskich służb czyhających na tajne informacje ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa.

I właśnie z tym faktem chce walczyć Kaspersky. Jak się okazuje, firma zwróciła się do Sądu Federalnego w USA o cofnięcie tej dyrektywy twierdząc, iż niekorzystnie wpływa ona na jej wizerunek. Ten ruch ma związek z szeroko zakrojoną kampanią redukcji szkód tuż po opublikowaniu informacji o rzekomej zależności Kaspersky Lab od Kremla. Przypomnijmy, moskiewskie przedsiębiorstwo zaprzecza, jakoby umyślnie współpracowało z rosyjskimi służbami, jednocześnie nie wykluczając faktu nieuprawnionej ingerencji w swoje oprogramowanie.

Eugene Kaspersky uważa, że dyrektywa DHS działa na szkodę jego firmy

Założyciel firmy twierdzi, że DHS oparło się na niepotwierdzonych doniesieniach i swoją dyrektywą niekorzystnie wpływa na wizerunek produktów Kaspersky. Argumenty firmy dotyczą faktu, iż cała afera jest podbudowana jedynie sensacyjnymi doniesieniami prasowymi, przy czym brak jest oficjalnych dowodów na ścisłą współpracę producenta pakietów bezpieczeństwa z rosyjskimi służbami. Co za tym idzie, dyrektywa w ogóle nie powinna zostać wydana, a ponadto - zapewniono o tym, że produkty Kaspersky Lab wcale nie stanowią zagrożenia dla komputerów należących do organów państwa.

Jak podaje Reuters.com, Kapsersky sprzedał instytucjom rządowym w USA oprogramowanie warte ok. 50 000 dolarów, co stanowi ułamek procenta całości sprzedaży w tym kraju. Jednak stratą większą, niż wspomniane pieniądze jest zszargany wizerunek - co więcej, niektóre sieci sklepowe już zapowiedziały wycofanie produktów tej firmy z ofert.

Jakkolwiek nie ustosunkuje się do tego sąd, Kaspersky ma... przerąbane

Sprawa jest zbyt poważna, by tak po prostu o niej zapomniano - zwłaszcza, że wszyscy doskonale wiedzą o tym, że firma wywodzi się z Rosji. Na fali napięć politycznych na linii USA - Rosja, doniesień o możliwym udziale Kremla w niebezpiecznych działaniach cybernetycznych w trakcie ostatniej kampanii prezydenckiej, trudno jest wyobrazić sobie sytuację, w której i media i opinia publiczna odpuszcza firmie Kaspersky. Bardzo możliwe, że przedsiębiorstwo nie zdawało sobie sprawy z tego, iż jej narzędzia stanowią furtkę dla rosyjskich służb (chociaż to i tak "źle świadczy" o przedsiębiorstwie, które żyje z tego, że zapewnia swoim klientom odpowiedni poziom bezpieczeństwa...), ale... zwyczajnie nikogo to nie obchodzi. Produkty z tej stajni zostały uznane za niebezpieczne i trudno będzie od tych oskarżeń.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu