Felietony

Jeśli serial, to co tydzień i niekoniecznie online

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

9

Doskonale pamiętam swój początek przygody z serialami. Tak naprawdę wkręciłem się, oczywiście, przy polskiej premierze serialu Lost - Zagubieni w TVP. Od tamtego czasu, z kilkoma nasileniami i spadkami zainteresowania po drodze, cenię sobie podzieloną na odcinki historię, którą... przeżywa się przez kilka miesięcy w cotygodniowych epizodach. Tak, tak jest najlepiej.

Zrewolucjonizowany przez platformę Netflix rynek nie ma teraz łatwo. Widzowie oczekują jednoczesnych premier wszystlkich odcinków danego sezonu, a gdy stacja/usługa z takiego modelu nie korzysta, to zazwyczaj czekają, aż wyemitowana zostanie cała seria i zabierają się binge-watching.

Binge-watching, nie tylko online

Określenie to został ukute jeszcze przed premierą Netfliksowych seriali, gdyż binge-watchingiem nazywa się kilkugodzinny seans serialu nie tylko online, ale także z innych nośników, na przykład DVD czy nawet w telewizji. Wielki "boom" nastąpił jednak w momencie pojawienia się takich usług jak Netflix, Hulu czy Amazon Prime Video, gdzie oglądanie bez przerw kilku, kilkunastu, a także i kilkudziesięciu odcinków stało się dziecinnie łatwe (i uzależniające). W większości przypadków nie musimy nawet nic robić, gdyż epizody odtwarzane są po sobie automatycznie.

Takie pochłanianie seriali nie jest mi obce. Bywa tak w przypadku produkcji, których wcześniej nie widziałem, a doczekały się już zamkniętego sezonu czy kilku. Jest to więc zwykłe nadrabianie zaległości w możliwie najszybszym tempie. Czasem z zaciekawienia, czasem z potrzeby, gdyż tuż za rogiem czai się premiera kontynuacji. Nie powiedziałbym jednak, że preferuję taki sposób oglądania.

Kiedyś było lepiej

 

Dostosowywanie się do godziny emisji komfortowe nie jest - z tym nie można polemizować. Swoboda, jaką zyskaliśmy, dzięki rozwijaniu się sieci, jest nieoceniona. To, co mi się w tym wszystkim nie podoba, to dewaluacja treści. Dotyczy to muzyki, artykułów, książek i seriali również. Nie doceniamy już tak możliwości obejrzenia kolejnego nowego odcinka ulubionego serialu, gdyż wiemy, że zaraz po nim czeka na nas kilka kolejnych. Kilkanaście epizodów zlewa się w całość, umykają nam detale i mniej lub bardziej istotne szczegóły, gdyż liczy się przede wszystki główna fabuła, której zakończenie chcemy poznać.

Brakuje mi tych dyskusji - na forum, Facebooku lub w zwykłych rozmowach - o każdym z odcinków. Do koronkowych przykładó należą takie seriale jak Daredevil czy House of Cards - podczas wymiany zdań z innymi trudno mi było dojść do porozumienia. Każdy, kto oglądał wie, co i dlaczego się wydarzyło, ale pojedynczych scen lub dialogów nie zanotowano już w pamięci, gdyż natłok informacji był zbyt duży. Generalizuję, wiem, ale w poza konkretnym kręgiem ludzi, którzy są na maksa wkręceni w dany serial, tak to niestety wygląda.

O tym, że tradycyjny model wciąż się sprawdza, przekonujemy się przy okazji cotygodniowych premier odcinków Gry o tron. Przez te kilka dni pomiedzy epizodami sieć zalewana jest spoilerami, zwiastunami, zdjęciami i innymi materiałami, toczą się dyskusje o tym, co wydarzyło się w ostatnim odcinku i czego spodziewać się można po następnym. Dokładnie tak pamiętam wyczekiwanie na odcinki Zagubionych, gdzie nawet 30 sekundowe promo od stacji ABC oglądało się po kilkanaście razy, by wyłapać wszystko, co nowe. Prison Break, Jericho, Dexter... mógłbym tak wymieniać.

Zobacz, nowy odcinek serialu, który oglądasz

Dziś, mało kto ma na to czas. Podczas oglądania wiele osób nie odkłada nawet telefonu i wpatrując się w kilkucalowy ekran jedynie nasłuchuje. Paweł w swoim tekście zaznaczył, że przeszkadza mu nawet model premier online, który dotyczy między innymi Blood Drive na Showmaksie. Przeoczenie jednego odcinka jest bardzo łatwe, a tutaj pole do popisu mają właśnie serwisy VOD, które powinny w jakiś sposób przypominać o nowych epizodach seriali, które oglądamy. Nieduże niedociągnięcie, które łatwo poprawić.

Nie oczekuję, że wszyscy będą synchronizować swoje życie z programem telewizyjnym. Możemy wykorzystać zdobycze technologii i nagrać nowy odcinek serialu lub obejrzeć go online. We wspólnym i "wspólnym" oglądaniu jest jednak to "coś", dlatego jeśli to możliwe, to nie spieszę się. Nie łykam kolejnych odcinków jeden po drugim pędząc ku końcowi. Klasyczna telewizja ma coraz trudniej, ale lubię przy wybranych tytułach zasiąść o konkretnej porze przed telewizor, by "razem" z innymi zniknąć na niecałą godzinę, a później móc przedyskutować wszystko to, co przygotowali dla nas scenarzyści, reżyser, aktorzy i cała reszta ekipy.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu