Felietony

Internetu naszego powszedniego daj nam dzisiaj

Albert Lewandowski
Internetu naszego powszedniego daj nam dzisiaj
4

Społeczeństwo jest jednym z najważniejszych osiągnięć cywilizacji. Jednak od chwili jego powstania ciągle dokonywały się w nim zmiany - każda epoka wyróżniała się własnym cechami charakteryzującymi wielką grupę ludzi. Teraz jesteśmy świadkami pewnej jego transformacji. Wszystko spowodowane jest rozwijającą się technologią, która na dobre odcisnęła piętno na nas oraz sposobie naszego zachowania, chwalenia się osiągnięciami oraz metodach na uzyskanie jak najmocniejszej pozycji społecznej. Zdanie „jeżeli nie ma cię w internecie, to nie istniejesz“ dopiero nabiera na znaczeniu.

Nowa agora

Na wstępie cofnijmy się do starożytności. W greckich polis najważniejsza była agora, na której to skupiało się całe życie społeczności. To właśnie tam rozmawiano, popisywano się talentem krasomówczym, zyskiwano sławę. Wraz z upływem wieków rola rynków, centrów pozostała niezmieniona. Na nich skupiały się tłumy, dochodziło do ważnych, często przełomowych wydarzeń i to właśnie one stanowiły podstawowe miejsce do obchodzenia świąt państwowych oraz religijnych. Wiesz po czym jeszcze widać zmianę? Kiedyś były centrum życia społeczności, a teraz ciągle się mówi o globalnej wiosce.

Na dobrą sprawę wpływ kolejnych nurtów filozoficznych, zmian w temacie hierarchii społecznej nie dotykały bezpośrednio roli rynku, serca miasta. Dopiero za naszego życia dochodzi do zmniejszenia jego znaczenia. Ze społeczeństwa fizycznego, opierającego się na materialnych podstawach przechodzimy do zupełnie innego, nowego stadium - cyfrowa rzeczywistość wygrywa już na wielu płaszczyznach z tą realną.

Lajki, serduszka i szery

Największy wpływ na pewne społeczne zmiany mają portale społecznościowe. Nie da się o nich zapomnieć lub pominąć, bo to za ich sprawą jesteśmy  świadkami dokonującej się ewolucji. W jaki sposób? Po pierwsze chodzi o wiadomości - nazwa epoki informacyjnej nie wzięła się znikąd. Dzięki dostępowi do wszystkich mediów możemy błyskawicznie sprawdzić, co właśnie dzieje się na świecie. Szybkość rozchodzenia się newsów jest już naprawdę oszałamiająca. Pomyśleć, że w XVIII wieku trzeba było czekać kilka dni lub tygodni na wieści zza granicy.  Niestety wszystko ma również swoje słabe strony.

Fake newsy - rak Internetu. Fałszywe wiadomości są poważnym problemem. W odpowiednich rękach pozwalają sprytnie manipulować ludźmi, którzy są w stanie uwierzyć w wiele nierealnych historii. Aktualnie znacznie ciekawsze wojny, ataki dzieją się właśnie w sieci. Aż zacytuję tu Sun Tzu ze „Sztuki wojny“: Osiągnąć sto zwycięstw w stu bitwach nie jest szczytem umiejętności. Szczytem umiejętności jest pokonanie przeciwnika bez walki. Za pomocą botów oraz tworzenia kontrowersyjnych testów skierowanych do konkretnej grupy odbiorców można wiele osiągnąć.

Doskonale widać to po tendencyjnych stronach. Jeżeli pojawi się w takim miejscu artykuł obrażający kogoś innego, pokrywający się z poglądami czytelników zostanie on przyjęty z aplauzem. Co z tego, że stanowi manipulację i przedstawia opowieści, których nie powstydziliby się bracia Grimm? Liczą się emocje. Teoretycznie możemy powiedzieć, że żyjemy w epoce racjonalizmu, ciągle chwalimy się naszym rozumem oraz dokonaniami, ale powoli przechodzimy w stronę irracjonalizmu - uczucia zaczynają nami kierować.

Przegrana walka

Ostatnio wszyscy giganci rynku IT zgodnie zapowiedzieli walkę z fake newsami. Jest to o tyle zabawne, że gdyby rzeczywiście chcieli je likwidować, musieliby liczyć się ze spadkiem generowanego ruchu, a tym samym przychodu. Odcinanie gałęzi, na której się siedzi jest złym pomysłem. Z drugiej strony pojawiają się liczne głosy, mówiące o tym, że trzeba coś z tym zrobić. Wszyscy gracze zatem opublikowali oczekiwane przez wszystkich oświadczenia. Co z tego, że nic nie wyjdzie. Ważne, że pojawiła się z ich strony jakakolwiek odpowiedź.

W Internecie można również zauważyć podział na klasy. Hierarchizacja społeczeństwa jest czymś naturalnym, a w przeszłości osiągnęła swoje apogeum, zresztą obecnie w np. Indiach nadal można je zauważyć. W sieci wygląda to jednak zupełnie inaczej. Trudno tego jednoznacznie dokonać, ale moim zdaniem użytkowników dzieli się na kilka grup, różniących się między sobą znajomością cyfrowej rzeczywistości oraz stopniem ich zaangażowania. W przeciwieństwie do klasycznej drabiny społecznej, jej cyfrowy odpowiednik wpływa przede wszystkim na nasze uzależnienie, zależność od tego, co się dzieje w Internecie.

Wiele się mówi o zombie, które ciągle patrzą w telefony. Najczęściej wspomina się tu o ludziach młodych, jednak również starsze pokolenia powoli „wsiąkają“ w świat Facebooka, Twittera, Instagrama, odświeżając memy sprzed kilku lat, lajkując strony, żeby pokazać swoje wsparcie, lub udostępniając piękne grafiki wykonane w zaawansowanych programach graficznych, aby poprzeć jakąś ideę. Może wygląda to dziecinnie, specyficznie, jednak pokazuje, że wykluczenie cyfrowe nie wygląda tak źle, jak niektórzy by przewidywali. Na dobrą sprawę na początek wystarczy trochę chęci oraz brak strachu przed rozpoczęciem swojego e-życia.

Pochwal się sobą

W dodatku sieć wpłynęła już bezpośrednio na to, w jaki sposób dbamy o nasz wizerunek. Portale społecznościowe pozwalają w łatwy sposób pochwalić się prezentami lub wykupionymi wakacjami last minute, a do tego są doskonałym miejscem do zaprezentowania swoich poglądów, wejścia w interakcje z innymi oraz pozwalają na nawet ciekawe dyskusje.

Tu przechodzimy bezpośrednio do komunikatorów. Za ich pomocą możemy utrzymywać kontakt z bliskimi, znajomymi oraz nawiązywać nowe znajomości, niezależnie od tego, jaki dystans nas od siebie dzieli. Niektórzy narzekają, że przez to spada liczba interakcji międzyludzkich w rzeczywistości. Jednak to nie kwestia technologii, a raczej problemu z dostosowaniem jej pod nasze potrzeby - ludzie często dają się jej ponieść.

Na razie jesteśmy na początku wielkich zmian. Internet staje się coraz bardziej wszechobecny, we wszystkich sektorach dochodzi do pełnej cyfryzacji, a budowa kolejnych sieci jedynie ułatwi dostęp do niego. W dodatku coraz częściej będą kupowane różne urządzenia Internetu Rzeczy oraz rozszerzonej rzeczywistości. Nadzieja na piękny, hybrydowy świat jest równie duża, co obawa przez zachłyśnięciem się tymi nowinkami technologicznymi.

Problemy XXI wieku

Żyjemy w skrajnym momencie. Wszyscy jesteśmy ważnym pokoleniem, które musi zdecydować, czy przyjmie cyfrową rzeczywistością. Na razie wszystko wskazuje na postępującą symbiozę świata realnego i wirtualnym, które będą równolegle do siebie pracować, działać, oddziaływać na nas. Kolejne pokolenia ze spokojem przyjmą taki stan rzeczy i jedynie ze zdziwieniem będą mogły czytać o czasach, kiedy to nie istniały jeszcze komputery, a sieć stanowiła wielką zagadkę.

W tym wszystkim warto wspomnieć o sztucznej inteligencji. Techniki uczenia maszynowego naprawdę się rozwinęły w ciągu ostatnich lat, ale nie da się ukryć, że do stworzenia mądrego robota jeszcze droga daleka. Na razie zdobytą wiedzę możemy użyć w jak najbardziej użytecznych dziedzinach. Mam tu na myśli „badacza“ zajmującego się opracowywaniem składu nowych leków czy bardziej wytrzymałych materiałów, „kierowców“ do autonomicznych pojazdów czy „robotników“ wspierających w pracy ludzkich pracowników. Można odnieść wrażenie, że ci wszyscy humanoidalni towarzysze są mądrzy jedynie za sprawą magii marketingu oraz pokazania ich możliwości w sprzyjających warunkach.

W Rzymie lud wołał do cesarza „Chleba i igrzysk”. Czy naszym zawołaniem będzie wkrótce „Internetu i prądu“? W końcu czym by było bez nich Twoje życie?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu